Początek pracy Łukasza Piszczka w nowym klubie to prawdziwa katastrofa

1 godzina temu
Łukasz Piszczek zdecydowanie inaczej wyobrażał sobie początek swojej kadencji w roli trenera GKS-u Tychy. Tydzień temu tyszanie stracili punkt, gdy Stal Rzeszów zdobyła zwycięską bramkę w 84. minucie. W mroźny piątkowy wieczór przyszedł czas na wyjazdowy pojedynek z Miedzią. Zaczęło się od szybkiego prowadzenia, skończyło - upokarzającą porażką. Goście zakopują się w strefie spadkowej.
Warunki w Legnicy nie zachęcały do uprawiania sportu. Ujemna temperatura sprawiła, iż murawa na stadionie im. Orła Białego w Legnicy była zmrożona i bardzo twarda. Nie powstrzymało to jednak piłkarzy Miedzi Legnica i GKS-u Tychy, którzy rozegrali spotkanie 18. kolejki Betclic 1. Ligi.

REKLAMA







Zobacz wideo Szymański i Urbański niewypałami transferowymi? Kosecki: Nie bez powodu ktoś się ich pozbył z klubów





Mecz rozpoczął się fantastycznie dla drużyny gości. Ich pierwszy atak przyniósł bramkę - w 10. minucie piłkę do bramki skierował Daniel Rumin. Niestety dla Łukasza Piszczka, były to tylko dobre złego początki. Miedź Legnica gwałtownie wyrównała po golu Daniela Stanclika. Co gorsza, w kolejnych minutach widzieliśmy dwie kontuzje. Z boiska zeszli Damian Kądzior z GKS-u oraz Juliusz Letniowski z Miedzi.
Koszmar Łukasza Piszczka! Kompletny marazm
GKS po strzelonej bramce zdawał się być już tylko statystami. Tyszanie nie oddali ani jednego strzału na bramkę Jakuba Wrąbla. Z kolei gospodarze poczuli krew. Końcówka pierwszej połowy to był prawdziwy popis gry podopiecznych Janusza Niedźwiedzia. W 35. minucie swój zespół na prowadzenie wyprowadził Asier Cordoba. Cztery minuty później swoją drugą bramkę zdobył Stanclik, a jeszcze przed przerwą skompletował on hat-tricka.
Druga połowa również przebiegała pod dyktando Miedzi. Gospodarze szukali kolejnych trafień, ale ich kolejne próby nie trafiały w światło bramki. Była to i tak postawa znacznie lepsza od GKS-u. Piłkarze Łukasza Piszczka wciąż nie potrafili choćby zmusić Wrąbla do wysiłku. W 75. minucie Marcel Mansfeld wszedł na boisko w miejsce Stanclika i już chwilę później strzelił piątą bramkę dla Miedzi.
Piłkarze gospodarzy wciąż się bawili. W 82. minucie w polu karnym obrońcy GKS-u kompletnie się pogubili, co wykorzystał Kamil Antonik. Wyłożył on piłkę Zvonimirowi Petroviciowi, a po strzale Bośniaka było już 6:1. Więcej bramek w tym spotkaniu kibice w Legnicy już nie obejrzeli. Rekord sezonu jednak nie padł - w szóstej kolejce Znicz Pruszków uległ Wiśle Kraków aż 0:7.



Dla Miedzi Legnica było to czwarte zwycięstwo w ostatnich pięciu spotkaniach. Dobra seria drużyny objętej niedawno przez trenera Janusza Niedźwiedzia sprawiła, iż legniczanie awansowali na ósme miejsce w tabeli i wracają do walki o baraże. GKS Tychy z kolei przegrało po raz piąty z rzędu, a dwunasty w sezonie. Podopieczni Łukasza Piszczka zajmują przedostatnią lokatę i do 15. Stali Mielec tracą punkt. Były wybitny reprezentant Polski notuje fatalny początek kadencji w Tychach. Po 1:2 ze Stalą Rzeszów przyszło 1:6 z Miedzią Legnica.
Miedź Legnica 6:1 GKS Tychy

Bramki: Stanclik (16., 39., 44.), Cordoba (35.), Mansfeld (76.), Petrovic (82.) - Rumin (10.).
Idź do oryginalnego materiału