Już na początku tego półfinału w Indian Wells Iga Świątek popisała się umiejętnościami gimnastycznymi. Nie pomogło jej to jednak sięgnąć piłki zagranej wówczas przez Mirrę Andriejewą. Później utalentowana 17-letnia Rosjanka - tak jak w ich poprzednim meczu - wykonywała przepraszający gest. I - niestety dla Polki i jej fanów - to ona znów, jak w ćwierćfinale turnieju w Dubaju sprzed trzech tygodni, na koniec cieszyła się ze zwycięstwa.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Świątek po zwycięstwie w ćwierćfinale nad Qinwen Zheng nie kryła, iż szansa na rewanż ją motywuje. A pokonując w czwartek Chinkę, powetowała sobie bolesną przegraną w półfinale igrzysk w Paryżu.
- Chcę pokazać sobie i wszystkim, iż jestem w stanie to zrobić. Nie jest miło przegrywać z kimkolwiek, więc chcesz takiego małego rewanżu, ale to nic osobistego - zapewniała wiceliderka w Indian Wells.
To dlatego Świątek przegrała. Mikrofony wychwyciły słowa Abramowicz
Osobistej urazy nie ma też w stosunku do Andriejewej, ale jej również miała się za co rewanżować. Trzy tygodnie temu przegrała z nią w Dubaju 3:6, 3:6, popełniając przy tym aż 31 niewymuszonych błędów. W tamtej imprezie i wcześniej w Dosze reagowała na własne błędy bardzo emocjonalnie. Nie wykorzystywała też szans - w drugim secie prowadziła 3:1. W czwartkowym pojedynku z Zheng dwukrotnie przy prowadzeniu 5:1 zaliczyła słabszy moment, przegrywając dwa kolejne gemy. Ale w kluczowym momencie punkty zdobywała ona. Pytanie brzmiało, czy to samo będzie w stanie zrobić w pojedynku z rewelacyjną nastolatką, która ostatnio triumfowała w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Andriejewa, która w poniedziałek wróci do Top10 światowego rankingu (obecnie jest 11.), wcześniej w Kalifornii wyeliminowała już dwie rywalki, z którymi wygrała również niedawno w Dubaju. Dwukrotnie litości nie miała dla Jeleny Rybakiny i Clary Tauson. Świątek podzieliła ich los.
Choć z punktu widzenia prawa Andriejewa pozostało dzieckiem, to na korcie zdecydowanie prezentuje już dorosły tenis i może pochwalić się sukcesami, których pozazdrościć jej może wiele znacznie starszych zawodniczek. Półfinalista Australian Open 2024 i triumfatorka dwóch imprez WTA wyróżnia się na tle coraz liczniejszej grupy tenisistek w światowej czołówce bazującej przede wszystkim na sile. Rosjanka świetnie serwuje i stosuje efektowne minięcia, ale oprócz tego potrafi zdobywać też punkty dzięki cierpliwie budowanym akcjom, slajsowanemu, skrótom i czekaniu na odpowiedni moment na kontrę. Słynna Conchita Martinez, która w poprzednim sezonie wzięła pod swoje skrzydła nastolatkę, przekonuje ją stale do bardziej ofensywnej gry i to przyniosło efekt w lutowym meczu ze Świątek.
- Wiedziałam, iż jeżeli nie zagram agresywnie, to ona ruszy i mnie wykończy. Każdy wie, iż ona lubi gwałtownie atakować piłkę i nie daje czasu rywalkom. Zawsze stara się być tą, która pierwsza zaatakuje. Czasem powtarzałam sobie czy wręcz niejako zmuszałam się, by być bardzie agresywną - analizowała po zwycięstwie w Dubaju Andriejewa.
W USA jednak warunki były trudniejsze - często mocno wiało, a w takich warunkach świetnie zwykle odnajduje się Polka. Większość tenisistek przy mocnym wietrze nieraz jest zagubiona i popełnia bardzo dużo błędów. 23-latce z kolei często korzyść przynosi tutaj świetne poruszanie się po korcie i mnóstwo drobnych kroczków, które wykonuje, ustawiając się do piłki. Widać to było długimi fragmentami w pierwszym i drugim secie piątkowego pojedynku. Na pewno na korzyść tenisistki Wima Fissette'a przemawiało tu też większe doświadczenie.
Już po pierwszym gemie półfinału komentatorzy Canal+ z euforią stwierdzili, iż wszystkie w tenisie Świątek działa. Tym razem przez dłuższy czas w tej partii nie oddawała ona inicjatywy rywalce i nie popełniała błędów, na które tamta czekała. Andriejewa, która wygrała wcześniej 10 meczów z rzędu, jednak też nie spuszczała z tonu. Ważna była więc reakcja na trudne sytuacje. Pierwszym testem był siódmy gem, gdy piłka po zagraniu Rosjanki przeszła po taśmie i spadła tuż za siatką po stronie Polki. Zaraz potem ta ostatnia dorzuciła podwójny błąd, ale wtedy jeszcze wyszła z opresji.
Kolejny podwójny błąd zaliczyła chwilę później i tym razem już okazała więcej nerwowości. Sfrustrowana odbiła piłkę wysoko w kierunku trybun, a po trybunach przeszedł szmer. I za te emocje Polka zapłaciła, tracąc podanie. Nadzieję dał fakt, iż zaraz potem się po tym podniosła, odrabiając stratę. Ale w tie-breaku była już tylko głównie tłem dla świetnie dysponowanej Andriejewej, która pokazała niesamowitą siłę mentalną.
Na początku drugiej odsłony Fissette przekazywał poddenerwowanej Świątek wskazówki taktyczne, a Daria Abramowicz dodawała mobilizujące "Spróbuj". I zdobywczyni pięciu tytułów wielkoszlemowych spróbowała z dobrym skutkiem. Była ofensywna i skuteczna, a posypała się gra Rosjanki. Ta na początku decydującej partii reagowała na niepowodzenia bardzo emocjonalnie i trudno było wtedy przypuszczać, iż za chwilę to Świątek będzie przegrywać i dyskutować z sędzią, a Rosjanka krzyczeć mobilizująco po wygranych gemach. Ale to Polka była znów zagubiona, a Andriejewa wzniosła się na tenisowe i mentalne wyżyny. W nagrodę to ona zagra w niedzielnym finale.