Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
WYNIK LEPSZY NIŻ GRA
Lech Poznań od początku meczu miał problemy z grą piłką po ziemi, murawa była grząska, miejscami nierówna, co oczywiście nie może być wymówką. Lech miał problem z pressingiem rywala, utrzymywał się dobrze przy piłce, ale wyłącznie na swojej połowie lub w okolicach środkowej strefy, gdzie też popełnił kilka błędów dając Piastowi okazję do wyprowadzania szybkich kontr. Pierwsza połowa w wykonaniu poznaniaków była dramatyczna, nie funkcjonowały skrzydła, Ali Gholizadeh był pomijany w atakach, a Mikael Ishak miotał się między obrońcami lub był łapany na pozycji spalonej. Pressing przeciwnika, w tym agresywny doskok do lechitów skutecznie utrudniał nam grę, która nie kleiła się, poznaniacy nie umieli wymienić 3-4 dobrych podań w jednej akcji na połowie rywala o strzale nie wspominając. Lech Poznań w pierwszych 45 minutach wyglądał fatalnie, łatwo nadziewał się na kontrataki, można było przecierać oczy ze zdumienia patrząc na to, co wyprawia nasz zespół, który w dwóch poprzednich meczach oddał prawie 50 strzałów. Tym razem do przerwy nie doczekaliśmy się żadnego uderzenia, współczynnik xG wyniósł równe 0,00. Wstyd!
TROCHĘ LEPIEJ, ALE I TAK SŁABO
Druga połowa rozpoczęła się od kolejnych ataków Piasta, po których Lech dość gwałtownie opanował grę prowadząc swoje pojedyncze akcje zbyt wolno. Fatalny w pierwszej połowie Afonso Sousa po zmianie stron grał trochę żwawiej, momentami swoją indywidualną dynamiką przyspieszał grę, raz wyłożył choćby piłkę na strzał, który był celny (Lech pierwsze celne uderzenie oddał w 64 minucie), jednak to było za mało. Inni piłkarze już nie pokazywali się do gry, grali wolno, przewidywalnie dla Piasta, który z upływem meczu nie stosował pressingu, już tak zdecydowanie nie doskakiwał do naszych rywali, tylko czekał przyczajony, czekał na nasze straty, by móc wyprowadzać po nich kontrataki z wykorzystaniem 3-4 piłkarzy. W drugiej połowie było trochę lepiej, jednak przez cały czas można było przecierać oczy ze zdumienia patrząc na to, co wyrabia nudny, bezzębny Lech oraz co robią zmiennicy, którzy nie wnieśli kompletnie nic. Bryan Fiabema tylko zaniżył poziom, Dino Hotić czy Filip Jagiełło byli niewidoczni, natomiast Filip Szymczak zademonstrował swój tradycyjny poziom.
PROSTA TAKTYKA WYSTARCZYŁA NA LECHA
Piast Gliwice zagrał dziś tak jak przed meczem mówił Aleksandar Vuković. Serb wiedział, iż Lech Poznań jest w formie, a jego zespół walczy z dużymi problemami kadrowymi, przez co w piątek miał przede wszystkim przeszkadzać w grze, zagęścić środek i wyprowadzać kontrataki. Piast Gliwice zrealizował swój plan w 100%, ostatnio ułatwiał grę Górnikowi Zabrze, wczoraj już przeszkadzał w grze Lechowi Poznań, przez co szkoleniowiec gospodarzy był bardzo zadowolony z gry swojej drużyny, zadowolony z wyniku, a remis 0:0 uznał za sprawiedliwy rezultat. W piątkowy wieczór Kolejorz sprawił niemiłą niespodziankę choćby nie wynikiem a grą, w której popełniał mnóstwo strat napędzających kontry przeciwnika a sam z przodu do 64 minuty nie umiał stworzyć zupełnie nic wyglądając na grząskiej murawie wręcz fatalnie.
DWA STRACONE PUNKTY
Lech Poznań dnia 29 listopada stracił 2 punkty w rywalizacji z przeciętnym rywalem będącym w dołku, jednak trzeba sobie zdawać sprawę, iż mogło być jeszcze gorzej. Patrząc na przebieg tego meczu Lech Poznań nie zasłużył na zwycięstwo przy Okrzei, obiektywnie nasza wygrana nie byłaby sprawiedliwa, a na remis 0:0 nie mamy prawa narzekać. To jest aż niemożliwe, jak w ciągu paru dni można nagle zatracić wszystkie atuty ofensywne i zagrać z przodu bez żadnego pomysłu! Lech Poznań w piątkowy wieczór nie skompromitował się wynikiem, skompromitował się grą, która nie była godna lidera Ekstraklasy prowadzącego w tabeli nieprzerwanie od końcówki sierpnia (od 12 kolejek). Raptem 4 strzały, w tym jeden celny przez ponad 90 minut to karygodny rezultat Kolejorza, który zmarnował cały mikrocykl treningowy przygotowujący zespół do tego spotkania i mający w tym tygodniu jedną jednostkę treningową więcej od Piasta Gliwice. Fatalna gra w ofensywie to nie wszystko, niestety wczoraj rywal przewyższał naszą drużynę również ambicją, determinacją i przygotowaniem taktycznym do tego spotkania.
OSTATNI MECZ O LIDERA
Dwa kluby grają w Lidze Konferencji, robią w nich furorę, zarabiają pieniądze, podnoszą swój współczynnik, rywalizują też w Pucharze Polski, a liderujący Lech Poznań nie potrafił przygotować się do meczu z Piastem Gliwice będącym w dołku. Niestety, stracone 2 punkty na Górnym Śląsku mogą mieć niedługo bardzo bolesne konsekwencje, za chwilę nasza przewaga w ligowej tabeli znowu może stopnieć, a za tydzień łatwiej nie będzie. Górnik Zabrze jest w lepszej formie od Piasta Gliwice, za tydzień będzie świętował barbórkę, nie wygrał z Kolejorzem u siebie od 7 lat, zatem czeka nas mecz, po którym Lech Poznań w ciągu tygodnia może roztrwonić wszystko to, co wcześniej budował od lipca! Wypada mieć nadzieję, iż spotkanie z Piastem Gliwice dobrze wpłynie na zespół, który w tak słabym 2024 roku nie może stracić fotelu lidera i to tuż przed przerwą zimową. Pierwsze miejsce w tabeli do 31 stycznia jest naszemu klubowi bardzo, ale to bardzo potrzebne i na to na wszystkich możliwych polach, Lech Poznań nie ma prawa wypuścić z rąk prowadzenia w Ekstraklasie przez dwie nieudane wizyty na Górnym Śląsku, dlatego już w ten weekend musi zabrać się do solidnej pracy. W przyszły piątek Kolejorza czeka kolejny trudny egzamin, ostatni test tej jesieni, w którym po remisie z Piastem Gliwice liczy się już wyłącznie zwycięstwo w Zabrzu pozwalające spędzić zimę na fotelu lidera PKO Ekstraklasy. Tego wszyscy wymagamy!
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)