Pięć szybkich wniosków: Lech – Radomiak 2:1

kkslech.com 3 godzin temu

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

MECZ POD KONTROLĄ

Lech Poznań dobrze wszedł w mecz z Radomiakiem Radom potrafiąc gwałtownie zdominować przeciwnika. Sam trener rywala nie ukrywał dominacji Lecha, na którą Radomiak podobno był gotowy, ale jakoś nie szło tego zauważyć. Poznaniacy zamknęli radomian na połowie zagrażając im zarówno z akcji, jak i po stałym fragmencie gry, kiedy już w pierwszych 10 minutach głową do siatki mógł trafić Bartosz Salamon. Goście w pierwszym kwadransie nie mogli wyjść z własnej połowy aż w 18 minucie Lech strzelił bramkę wykorzystując wcześniej złe ustawienie rywala po stałym fragmencie gry. Bramka niepilnowanego Joela Pereiry ułożyła nam to spotkanie, kilka brakowało, aby po chwili gola na 2:0 zdobył Mikael Ishak, który prawdopodobnie zakończyłby już emocje w tym meczu. Przewaga Lecha Poznań do 34 minuty była wyraźna, ewidentnie nasz zespół wyciągnął wnioski z rozczarowującej, pierwszej połowy w Krakowie i tym razem chciał gwałtownie narzucić swojemu przeciwnikowi własny styl gry.

CO SIĘ NAGLE STAŁO?

W 34 minucie stało się coś dziwnego. Lech Poznań przestał grać w piłkę, oddał pole gry rywalowi, który głównie po akcjach swoją prawą stroną, w tym po dośrodkowaniach zaczął stwarzać zagrożenie. Radomiak tak jakby dojechał wtedy na mecz, zaczął grać wyżej, bardziej zdecydowanie w środkowej strefie boiska, dośrodkowanie kierowane na środek pola karnego sprawiały naszej defensywie dużo problemów. Po zmianie stron było jeszcze gorzej, ponieważ Radomiak jeszcze mocniej przycisnął potrafiąc zdobyć bramkę po wejściu w nasze pole karne prawego obrońcy, którego nie potrafił powstrzymać m.in. Patrik Walemark czy Michał Gurgul. Utrata gola nie podziałała na Lecha Poznań, który w ataku pozycyjnym przez cały czas wyglądał słabo nie mając po przerwie tak dużej przewagi, jaką miał w podobnym meczu z Motorem Lublin. Wtedy przeciwnik umiał strzelić drugą bramkę, wczoraj nie, choć dobrą sytuację po zagraniu z prawej strony Grzesik miał m.in. Dionis. Lech nie czuł się dobrze na nierównym, grząskim boisku, brakowało przejęcia kontroli w środkowej strefie, większej liczby wygranych pojedynków 1 na 1, Radomiak od 34 minuty był zupełnie innym zespołem niż wcześniej, co było zaskoczeniem dla naszej drużyny.

PRZEBŁYSK JAKOŚCI DAŁ GOLA

Lech Poznań od straty gola na 1:1 potrzebował dwóch rzeczy. Zmian, których długo Niels Frederiksen nie robił, a także przebłysku jakości któregoś z czołowych piłkarzy. W końcu przyszła 73 minuta, w której po paru podaniach do najbliższego kolegi z drużyny, na prostopadłe zagranie na połowę rywala zdecydował się Antonio Milić. Piłkę przejął Afonso Sousa, który w swoim stylu ruszył w kierunku bramki Kikolskiego, minął paru obrońców, po czym wyłożył piłkę wbiegającemu w pole karne Mikaelowi Ishakowi mogącemu tylko przyłożyć nogę. W 73 minucie trzech piłkarzy zrobiło akcję, w której wystarczyły dwa podania, trochę szybkości i instynkt Szweda, by zdobyć gola na 2:1. Takiej przebojowej akcji któregoś z lechitów brakowało w meczu z Motorem Lublin, wczoraj całą robotę wziął na siebie Sousa potrafiąc świetnym podaniem do Ishaka strzelić bramkę w trudnym momencie spotkania, w którym Radomiak kontrolował przebieg zawodów nabierając z każdą minutą większej pewności siebie.

ZWYCIĘSTWO!

Przy stanie 2:1 rywal nie miał już nic do stracenia, próbował jeszcze coś stworzyć pod naszą bramką, miał dwie groźne akcje, w tym jedną zakończoną celnym uderzeniem Henrique. Lech grający w dziwnym systemie 1-4-4-2 przy prowadzeniu 2:1 nie bardzo sobie radził, w środku pola była dziura, były też szanse po kontrach na 3:1, jednak żadna z nich nie została zakończona choćby celnym strzałem. Finalnie Lech Poznań w trudnym meczu i na trudnym boisku wygrał z Radomiakiem Radom 2:1, choć do 34 minuty wszystko wskazywało na pewne, spokojne zwycięstwo Kolejorza. Do tej słynnej już 34 minuty nic nie wskazywało na nerwówkę do samego końca, choćby na gola na 1:1 nic nie wskazywało, a tym bardziej, iż goście przez wiele minut nie umieli wyjść z własnej połowy i do 49 minuty nie oddali celnego strzału. Według trenera Bruno Baltazara sprawiedliwym wynikiem byłby wczoraj remis, statystyki pokazują jednak, iż Lech Poznań wygrał jak najbardziej zasłużenie. W strzałach było 17/9 do 13/2, mieliśmy też wyższe posiadanie piłki (58%) czy wyższy współczynnik xG. Od powrotu Radomiaka do Ekstraklasy rywalizacje z radomianami nigdy nie były łatwe, nie były dobrymi do oglądania widowiskami i ten mecz dołączył do grona takich spotkań.

SŁONECZNA SOBOTA

Za nami piękna, słoneczna sobota i to dosłownie. Przed 19:30 punkty we Wrocławiu stracił Raków, potem wygrał Lech Poznań, który odskoczył częstochowianom na 4 oczka. Mogło być lepiej? Chyba nie. O ile Lech Poznań odniósł wymagane zwycięstwo nad Radomiakiem Radom będące wczoraj jedynym akceptowalnym rezultatem, to już potknięcie Rakowa na Dolnym Śląsku wcale nie było takie pewne. W słoneczny, ciepły i październikowy dzień Kolejorz umocnił się na 1. pozycji w ligowej tabeli powiększając jeszcze przewagę nad najgroźniejszym rywalem w walce o tytuł Mistrza Polski. Ponadto już dziś wiadomo, iż Lech Poznań będzie prowadził również po pierwszym listopadowym weekendzie, w którym zmierzy się z Puszczą Niepołomice, zatem wypada wymagać kolejnego zwycięstwa. Kolejorz ma dużo czasu pomiędzy każdym kolejnym meczem ligowym, nie gra w europejskich pucharach, nie rywalizuje choćby w Pucharze Polski, w którym we wtorek zaprezentuje się Puszcza, więc należy od niego wymagać jeszcze więcej. To już jest ten czas, w którym Lech Poznań mógłby powoli, powoli zacząć zyskiwać większą przewagę w tabeli, a już szczególnie nad dwoma klubami reprezentującymi Polskę w Lidze Konferencji.

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

Idź do oryginalnego materiału