Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
SZYBKI GOL USTAWIAJĄCY SPOTKANIE
Mecz z GKS-em Katowice po prostu nie mógł rozpocząć się lepiej. Pierwsza akcja, niby zwykłe dośrodkowanie Patrika Walemarka, po którym niepilnowany w polu karnym był król Mikael Ishak, a tego typu snajper tak świetnych okazji nie marnuje. Szwedowi w 3 minucie nie pozostało nic innego, jak tylko dobrze złożyć się do strzału i z paru metrów umieścić piłkę w siatce. GKS Katowice był dotąd jedynym klubem z PKO Ekstraklasy od sezonu 2020/2021, któremu Ishak nie strzelił gola, bo do dziś jeszcze z nim nie grał. W końcu przyszedł ten pierwszy mecz z kolejnym beniaminkiem, przyszła 3 minuta i już wtedy nasz kapitan miał na rozkładzie kolejny ekstraklasowy zespół, który błyskawicznie był zmuszony odrabiać straty. Lech Poznań idealnie ustawił sobie to spotkanie, przed dzisiejszym meczem przy prowadzeniu 1:0 mógł pochwalić się bilansem 11-0-1, więc już w 3 minucie po wyjściu na kolejne prowadzenie pachniało następnym zwycięstwem Kolejorza.
LUŹNY MECZ
Szybki wynik 1:0 doprowadził do otwartej gry obu ekip, które nie przejmowały się taktyką. Zarówno Lech Poznań, jak i GKS Katowice postawiły na atak, momentami w środku pola mieliśmy dziurę, która sprzyjała kontraktom środkiem boiska, po których Lech gwałtownie mógł zdobyć gola na 2:0. Na murawie nie brakowało strzałów głównie z daleka i groźnych akcji napędzanych przeważnie przez aktywnego Patrika Walemarka oraz dynamicznego Afonso Sousę. Dopiero w okolicach 30 minuty poznaniacy stracili impet, jednak ostatnie minuty pierwszej części znowu należały do Lecha, który mając piłkę przy nodze potrafił stworzyć więcej sytuacji od GKS-u przewyższając katowiczan wyższymi umiejętnościami technicznymi. Rywal momentami chciał grać z nami w piłkę, nie bał się prowadzić gry, iść na wymianę ciosów, ale coś takiego tylko pasowało naszej drużynie grającej na luzie, z polotem, mającej dużo miejsca w środku pola, gdzie nie brakowało wolnych przestrzeni. Dzięki takiej grze mecz nie tylko dla kibica Lecha Poznań był bardzo interesujący, a każda akcja pachniała kolejną bramką.
WSZYSTKO JEST JUŻ JASNE
Lech Poznań nie zmarnował 15 minut przerwy. Trener Niels Frederiksen podczas przerwy w sobotnim meczu porozmawiał w szatni z piłkarzami m.in. na temat pressingu, który po zmianie stron został poprawiony, nasi zawodnicy gwałtownie zaczęli stwarzać sobie kolejne sytuacje mogąc w 51 minucie prowadzić 2:0, gdy po kontrze Mikaela Ishaka sędzia podyktował rzut karny za faul na Afonso Sousie. Król Ishak niestety zmarnował jedenastkę, wcześniej Lech zmarnował kilka innych dobrych okazji, przez co można było się zastanawiać, czy przypadkiem niewykorzystane szanse zaraz nie zemszczą się na nas? Minęło jednak 6 minut od zmarnowanej jedenastki, a gola na 2:0 po odbiciu piłki przez obrońcę i strzale z prawej nogi zdobył Ali Gholizadeh, który realnie zakończył emocje w tym meczu. Sam trener gości przyznał po spotkaniu, iż przy stanie 0:2 jego GKS-owi ciężko było coś zrobić, Lech to na ten moment zespół klasy europejskiej, który nie przez przypadek prowadzi w ligowej tabeli. Przy dwubramkowym prowadzeniu Kolejorza rywala na boisku już nie było, taktycznie przeciwnik nie istniał, łatwo stwarzało nam się kolejne akcje, po których katowiczan regularnie ratował Dawid Kudła broniąc m.in. uderzenia z daleka czy groźny strzał Filipa Szymczaka. Nie można też zapomnieć o główce Mikaela Ishaka z kilku metrów, po której golkiper beniaminek popisał się fantastyczną paradą.
BEZPROBLEMOWE ZWYCIĘSTWO
Lech Poznań wygrał zgodnie z oczekiwaniami wywiązując się z roli faworyta. Dziś jedynym mankamentem była skuteczność, a adekwatnie to nieskuteczność, przez którą Kolejorz nie rozbił beniaminka chociaż 4:0 czy 5:0. Nie wiadomo, jaką taktykę na dzisiejszy mecz miał GKS Katowice, ponieważ gwałtownie stracił gola, przez co jeszcze szybciej musiał zmienić plan na to spotkanie i spróbować zaatakować. Wolne przestrzenie, słabe taktyczne przygotowanie rywala i brak organizacji gry w środkowej strefie sprzyjał naszej drużynie, która wykreowała sobie mnóstwo okazji pobijając dwa istotne rekordy. Lech Poznań oddał dziś 25 strzałów, w tym 13 celnych i są to oczywiście nasze najlepsze wyniki w tym sezonie. Na dodatek mimo ponad 60% posiadania piłki Kolejorz przebiegł dystans o 5 kilometrów dłuższy od GKS-u Katowice wykonując jeszcze bardzo dobrą liczbę 122 sprintów. W sobotę, 23 listopada Lech Poznań zagrał na piątkę zadowalając ponad 28 tysięcy kibiców, którzy ostatni raz w tym roku kalendarzowym przyszli na Bułgarską i zobaczyli efektowną grę Kolejorza, który wygrał pewnie, zasłużenie, choć z przebiegu spotkania trochę za nisko.
BLISKO, CORAZ BLIŻEJ
Lech Poznań wygrywając z GKS-em Katowice 2:0 prowadzi po 11 kolejce z rzędu i będzie przewodził także po 12 serii spotkań z rzędu, bowiem Jagiellonia Białystok w piątek straciła punkty, a Raków Częstochowa ma od nas dużo gorszy bilans bramkowy. Taki pierwszy cel, jakim jest liderowanie w PKO Ekstraklasie po rundzie jesiennej sezonu 2024/2025 jest naprawdę bardzo, ale to bardzo blisko, piątkowe zwycięstwo nad Piastem w Gliwicach przypieczętowałby fotel lidera podczas przerwy zimowej, który na różnych polach jest nam wszystkim absolutnie niezbędny. Po dzisiejszym meczu z GKS-em Katowice cieszyć może ogólna forma drużyny, dyspozycja fizyczna zespołu czy postawa niektórych, ofensywnych piłkarzy, którzy dobrze czują się na boisku i są w tzw. „gazie” dającym nadzieję na kolejne zwycięstwo już 29 listopada. Już w piątek na Górnym Śląsku walczymy wszyscy o 1. miejsce w tabeli podczas długiej zimowej przerwy!
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)