Industria Kielce przegrała w meczu 7. kolejki Ligi Mistrzów z Pickiem Szeged 27:28. Decydująca o wyniku okazała się szalona końcówka.
Kielczanie zanotowali udane wejście w mecz. Z bardzo dobrej strony goście prezentowali podczas współpracy z kołem, gdzie w pierwszych dwóch atakach golami popisał się Theo Monar. Wicemistrzów Polski trzeba było także chwalić w obronie, z którą poza Lazerem Kukiciem w 3. minucie, nie radził sobie skład trenera Apelgrena – przyjezdni do 8. minuty prowadzili 4:1.
Wtedy czas na żądanie wziął szwedzki szkoleniowiec i po powrocie na parkiet rywalizacje opanowało szaleństwo. W niespełna 120 sekund padło pięć bramek, problem w tym, iż cztery z nich należały do gospodarzy.
Od tej chwili drużyny wymieniały się prowadzeniem, utrzymując bliski kontakt. Zarówno Węgrzy, jak i Polacy marnowali okazje na złapanie nieco głębszego haustu powietrza. Ostatecznie to miejscowi osiągnęli dwubramkową zaliczkę przed zejściem do szatni, choć mogli prowadzić choćby 16:13, jednak na kilka sekund przed końcową syreną – koleją – skuteczną obroną popisał się Miłosz Wałach.
Po zmianie stron to właśnie kielecki golkiper wyszedł na pierwszy plan rywalizacji, broniąc trzy rzuty, między innymi dzięki którym przyjezdni odrobili straty oraz finalnie wyszli na prowadzenie 16:15. W kolejnych minutach środowe spotkanie konsekwentnie toczyło się w schemacie bramka za bramkę. W tej samej części drugiej połowy oba zespoły zacięły choćby swoje strzelby w ofensywie, notując blisko czterominutowy impas.
Wreszcie na przełomie trzeciego z czwartym kwadransem Industria zmarnowała jedną z szarż w ataku, a po drugiej stronie parkietu Pick zamienił rzut karny na gola, zmieniając bieg punktacji. W 22. minucie zrobiło się niezwykle groźnie. Sędziowie „skasowali” akcję gości po błędzie kroków Daniego Dujshebaeva i po chwili ekipa z Segedyna stanęła przed szansą na „plus dwa”. Wtedy jeszcze raz między słupkami kapitalnie pokazał się Wałach. 22-latek odbił rzut z najbliższej odległości, a kilka sekund później Nahi rzucił na remis.
Po 180 sekundach od tego wydarzenia i jeszcze jednej obronie Wałacha wicemistrzowie Polski zmusili oponentów do gonienia za rezultatem. Moryto pewnie pokonał Miklera z siódmego metra. Zrobiło się 25:24. To jednak nic nie znaczyło. Pick przy stanie 26:26 wymusił nieprzygotowany i niecelny rzut Dujshebaeva, a następnie trafił na 27:26. Kielczanie błyskawicznie próbowali wyprowadzić cios w rewanżu, ale natknęli się na mur w postaci rzeczonego Rolanda Miklera.
Węgrzy złapali falę, trafili na 28:26, ustawiając sobie końcówkę spotkania. To oni na 23 sekundy przed metą konfrontacji byli w posiadaniu piłki przy stanie 28:27 i czasie dla swojego trenera. Przedmiot gry poszedł w ruch i… Samarason popełnił błąd kroków! Talant Dujshebaev momentalnie zareagował, prosząc o kolejną przerwę.
Industria wybiegła na boisko z dwójką obrotowych i bez bramkarza. Po serii trzech podań piłka trafiła do Maquedy, a ten nie stojąc pod presją czasu (do końca było jeszcze 10 sekund) zdecydował się na absolutnie nieprzygotowany rzut, który poprzez ciało obrońcy i rękę Miklera znalazła się poza placem gry. Tym samym kielczanie przegrali 27:28.
Pick Szeged – Industria Kielce 27:28 (15:13)
Industria: Wałach, Meštric – Olejniczak 4, Wiaderny, Kounkoud, Maqueda 3, Karacić 2, Moryto 5, D. Dujszebajew 3, Surgiel, Gębala, Karalek 1, Rogulski, Monar 2, Nahi 7.
- INDUSTRIA KIELCE
- Liga Mistrzów
- Pick Szeged