Perfidne rzuty karne Lewandowskiego. Już choćby Polacy mają dość jego sztuczek

2 dni temu
Zdjęcie: Robert Lewandowski i jego rzuty karne wzbudzają coraz więcej kontrowersji Fot. Sergei Grits/Associated Press/East News


W meczu z Francją uratowaliśmy honor, był remis. Ale dzień później zachodzimy w głowę – może ten honor uratowaliśmy niehonorowo... Chodzi o rzut karny Roberta Lewandowskiego i o jego bardzo kontrowersyjną sztuczkę stosowaną od wielu lat.


Francuski golkiper Mike Maignan, jak wielu przed nim, zirytował się po meczu drużyną Roberta Lewandowskiego. Znalazł planszę, na której widać było, jakim rygorom podlega bramkarz w czasie rzutu karnego, i dopisał: "A tymczasem napastnik zaczyna swój 87. zwód podczas rozbiegu". Wiadomo, do kogo i do czego pił.

Najpierw obronił strzał Lewandowskiego z karnego, ale sędzia zarządził powtórkę – Maignan zbyt gwałtownie "opuścił" linię bramkową.

Takie rygory nałożono na bramkarzy – muszą się pilnować, aby w momencie kopnięcia piłki przez strzelającego nie być dwiema stopami przed linią bramkową (jedną stopą – mogą). Innymi słowy – gdy chcą się rzucić w jeden lub drugi róg, wyskoczyć muszą z takiego miejsca, by jedna stopa dotykała linii.

W powtórce Lewandowski już zdobył bramkę, strzelił bardzo precyzyjnie, od słupka. Nie da się nie docenić siły psychicznej, którą pokazał, ale też dzisiaj, gdy oglądamy powtórki karnego, kwaśno się uśmiechamy.

Lewandowski i rzuty karne. Dlaczego nie łamie przepisów


Jedna scena jest groteskowa. Przy pierwszym karnym Lewandowski "hakuje" system, ile można – wykonuje rozbieg na dwa tempa, czyli de facto zatrzymuje się (dwukrotnie!) w czasie rozbiegu. Może lepiej ocenić, w którą stronę zamierza pójść bramkarz, zakłóca mu też proces podejmowania decyzji. A jednocześnie, gdy Maignan broni karnego, polski napastnik od razu z wyrzutem podnosi rękę i pokazuje sędziemu, iż tu potrzebna jest powtórka.

Kto otrzymał lub otrzyma od francuskich przyjaciół wiadomość: "Ale cwaniaczek!", nie powinien się awanturować.

I sędzia zarządził powtórkę (bo istotnie Maignan złamał przepis, pospieszył się z wyjściem przed linię). Lewandowski znów wykonał swoje czary, czary na dwa tempa. I strzelił, i nie złamał przepisów.



Można jedynie mówić o "zhakowaniu" systemu. Bo Lewandowski zwalnia, niemal zatrzymuje się, ale nie robi tego bezpośrednio przed strzałem, nie robi tego po dobiegnięciu do piłki. Gdy się zatrzymuje w pewnym momencie, to później jeszcze wykonuje krok. I dopiero po nim uderza.

Sędzia Rafał Rostkowski pisze w TVP Sport: "(...) Z sędziowskiego punktu widzenia nie ma podstaw do interwencji. Zarzuty, iż wykonanie karnego po "zatrzymaniu się" czy "stanięciu" jest niedozwolone, mijają się z prawdą". I pokazuje w regulaminie, iż zabronione jest tylko "wykonywanie zwodów taktycznych po dobiegnięciu do piłki".

Gdyby Lewandowski, ustawiwszy już lewą nogę obok piłki, podniósł prawą i wziął zamach, i wtedy się zatrzymał, przepisy złamałby brutalnie. Teraz tego nie robi. Ale jednak zgrzyt wśród kibiców powstaje. Dziennikarz "Tygodnika Powszechnego" Michał Okoński, autor książek piłkarskich, ocenił: "Ale tej maniery strzelania karnych nie znoszę. Ojczyzno, wybacz mi".

Karne Lewandowskiego, wzrost irytacji odbiorców


Był swego czasu polski napastnik niekwestionowanym królem rzutów karnych, zdarzyła mu się seria 29. trafionych z rzędu!

Wtedy raczej wzbudzał w Polsce podziw, mowa była o "kilerze", o "psychice zabójcy z CIA". O tym, iż bramkarze pękają, gdy wszystko tak się wydłuża, iż w końcu dają znać, w którą stronę ruszą, a Lewandowski to widzi (bo ma czas na obserwację...), i odpowiednio wybiera kierunek. .

Gdy na mundialu w Katarze nie strzelił karnego z Meksykiem i Polska zremisowała, pytano Lewandowskiego, dlaczego tym razem nie brał rozbiegu na "dwa tempa". Nie odpowiedział precyzyjnie, dopowiedzieliśmy sobie, iż to przez stres na gigantycznej imprezie. I wtedy pewnie żałowaliśmy, iż rozbieg wziął "normalny".

Ale stopniowo coraz bardziej również polscy obserwatorzy zaczęli publicznie wyrażać wątpliwości co do karnych "Lewego". Że owszem, nie łamie przepisów, ale... jakoś źle to wygląda, mało to rycerskie.

Tomasz Smokowski z Kanału Sportowego, legendarny komentator Canal+, powiedział po meczu z Francją: – Powiem coś bardzo niepopularnego z punktu widzenia polskiego kibica (Czy na pewno? – red.). Wydaje mi się, iż taki sposób strzelania rzutów karnych (…) nie powinien być dozwolony. To jest zatrzymanie się na dwa razy (...) Trzeba powiedzieć, iż on to dopracował do perfekcji.

Dodał też: – To, iż karnego trzeba było wykonać po raz drugi, spowodowane było reakcją Maignana, który spodziewa się strzału napastnika, a ten zwleka i zwleka. Wyobraźcie sobie, jakie to byłoby frustrujące, gdyby Skorupski obronił karnego przeciwko tak strzelającemu zawodnikowi, a karny zostałby powtórzony. Przy ograniczeniach dla bramkarza on naprawdę nie ma szans.

Skorupski w tym meczu też, jak Maignan, stanął oko w oko z napastnikiem strzelającym karnego. Ale tutaj żadnych kontrowersji nie było. Kylian Mbappe nie bawił się w żadne "podskoki", uderzył z pełnego rozpędu nie do obrony.

To też jakoś psuje nam późniejszy obraz... Strzelali dwaj wybitni piłkarze, jeden uderzył "po bożemu", drugi kombinował. Nie złamał przepisów, ale...

Idź do oryginalnego materiału