Pavel Ploc, legendarny czeski skoczek narciarski: w Polsce po latach widać efekty Małyszomanii

nabialoczerwonym.com 1 rok temu
SKOKI NARCIARSKIE. Pavel Ploc to jeden z najwybitniejszych czeskich zawodników, przedstawicieli sportów zimowych. Rozmawialiśmy o jego bogatej karierze, skokach narciarskich w jego kraju oraz w Polsce. Pochodzący z Libereckiego Kraju sportowiec, można tak powiedzieć, wychował się na nartach. Dziś śledzi zawody jako kibic.
Narty towarzyszyły Pavlowi Plocowi już od najmłodszych lat. Dziś prowadzi pensjonat dla turystów w Harrachovie, blisko granicy z Polską. Zdjęcia archiwum prywatne
59-letni w tej chwili Pavel Ploc, dwukrotny uczestnik i medalista igrzysk olimpijskich, to jedna z legend czeskich skoków narciarskich. W latach 80. minionego stulecia reprezentował jeszcze barwy Czechosłowacji. Dobrze zna także polskich zawodników, zarówno tych byłych jak i obecnych. Rozmawialiśmy jeszcze przed piątkowym konkursem na dużej skoczni na Mistrzostwach Świata w narciarstwie klasycznym w Planicy, gdzie brązowy medal zdobył Dawid Kubacki.

Jak w ogóle rozpoczęła się pańska przygoda ze skokami narciarskimi?
- Moim idolem sportowym był Jiří Raška, legenda czeskich skoków narciarskich. W 1968 roku zdobył złoty medal na normalnej skoczni i srebrny na dużej podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Grenoble we Francji. Już jako mały, kilkuletni chłopiec trenowałem na małej skoczni, którą razem z bratem usypaliśmy obok naszego domu.
Mieliśmy zresztą sportowe tradycje w rodzinie, mój tata (także miał na imię Pavel - przyp. autora) był biathlonistą, uczestnikiem igrzysk w Grenoble i Sapporo w Japonii. Sam mówił mi jednak "synu, skacz na nartach jak Raška, tam możesz zdobyć więcej medali niż w biathlonie" (śmiech). Posłuchałem ojca i nie żałowałem. Zresztą w moich rodzinnych stronach warunki do uprawiania skoków narciarskich były bardzo dobre (Ploc pochodzi z Jilmenic koło Liberca w Karkonoszach - przyp. autora).
Szybko okazało się, iż ma pan talent do skoków narciarskich. Profesjonalnie zajął pan się nimi w Dukli Liberec.
- Wcześniej trenowałem w Harrachovie, gdzie chodziłem do szkoły o profilu sportowym. Trenowaliśmy cztery razy w tygodniu, w weekendy startowaliśmy w zawodach. Kiedy miałem piętnaście lat i zaczynałem naukę w średniej szkole, zostałem już zawodnikiem Dukli. Tam się rozwinąłem, dostałem powołanie do juniorskiej reprezentacji Czechosłowacji, moim trenerem był Karel Kodejška, nasz znakomity przed laty skoczek, mistrz świata w lotach. Jeszcze w czasach nauki w szkole w Harrachovie trenował mnie nieżyjący już Antonin Lenemayer. Wiele zawdzięczam moim szkoleniowcom z młodzieńczych lat, to byli znakomici fachowcy. W pierwszej reprezentacji Czechosłowacji prowadzili mnie już Dalibor Motejlek oraz Peter Schlank.
Które ośrodki były wówczas najmocniejsze, jeżeli chodzi o skoki narciarskie w Czechosłowacji?
- Na pewno Dukla Liberec, Dukla Banska Bystrzyca, był Harrachov, Strbskie Pleso, Frenštát, rywalizacja między nami była mocna, a skoki narciarskie w ogóle cieszyły się dużą popularnością. Pamiętam, iż we Frenstacie trenował jeszcze Adam Małysz, kiedy zaczynał swoją karierę i był juniorem.
Kto był pana największym wzorem do naśladowania, idolem?
- Walter Steiner ze Szwajcarii, nasz zawodnik Jiří Raška. Miałem motywację, chciałem być taki jak oni. Z większych sukcesów zdobyłem najpierw wicemistrzostwo świata w lotach w Harrachovie w 1983 roku, ustanowiłem wtedy rekord 181 metrów, do tej pory najlepszy wynik w lotach należał do Austriaka Armina Koglera. Potem już, w igrzyskach olimpijskich w Sarajewie (1984) zdobyłem indywidualnie brązowy medal na dużej skoczni, cztery lata później, na igrzyskach w Calgary (1988) wywalczyłem srebro na normalnej skoczni. Mam na koncie także dwa brązowe medale mistrzostw świata w drużynie, byłem też trzeci w mistrzostwach świata w lotach w 1985 (Ploc był też drugi w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w 1988 oraz trzeci w 1984 - przyp. autora).
Pavel Ploc (z prawej) ze słynnym fińskim skoczkiem z lat 80. Mattim Nykaenenem.
Po zakończeniu kariery zawodniczej nie rozstał się pan od razu ze skokami narciarskimi.
- Tak. Zająłem się pracą trenerską, najpierw w Dukli Liberec, potem byłem asystentem szkoleniowca reprezentacji Czech, zaś w czasie igrzysk w Nagano w Japonii (1988) samodzielnie prowadziłem naszą kadrę. Pracowałem też z młodymi czeskimi skoczkami. Od 2001 roku zająłem się już biznesem, razem z żoną Radką stworzyliśmy pensjonat w Harrachovie. Mamy troje dzieci, dwie córki oraz syna. Kandydowałem też do czeskiego parlamentu, chciałem, żeby nasi politycy zauważyli także potrzeby w takiej dziedzinie życia jak sport. Byłem posłem, zasiadałem także w Libereckiej Radzie Regionalnej, ale teraz już nie zajmuję się polityką. Od kilku lat skupiam się na prowadzeniu pensjonatu. Ze skokami narciarskimi też już nie mam nic wspólnego, oglądam je tylko w telewizji.
W czasie kariery zawodniczej i później miał pan okazję spotykać się z wieloma polskimi skoczkami narciarskimi. Jak pan ich wspomina?
- W Polsce mieliście tradycję w skokach, w 1972 roku mistrzem olimpijskim w Sapporo został przecież Wojciech Fortuna. Ja miałem okazję startować z Piotrem Fijasem i Stanisławem Bobakiem. Znaliśmy się z zawodów, ale też spotykaliśmy na treningach. Wiadomo, iż później, dzięki Adamowi Małyszowi skoki w Polsce stały się niesamowicie popularne. Zapanowała u was Małyszomania (śmiech). Pojawili się później jego następcy, też znakomici mistrzowie - Kamil Stoch, Piotr Żyła, Dawid Kubacki. Posiadacie system szkolenia skoczków, trenerów, widać efekty pracy z młodzieżą. My w Czechach też kiedyś taki mieliśmy, w latach 80. czy też wcześniej, ale teraz skoki w moim kraju przeżywają kryzys. Zainteresowanie ze strony dzieci jest coraz mniejsze, brakuje nam talentów. Odbija się to później na wynikach reprezentacji.
Niedawno wzbogaciliśmy się o kolejny tytuł mistrza świata, w Planicy na normalnej skoczni zdobył go Piotr Żyła. Jak pan ocenia naszego zawodnika?
- Piotr to człowiek, który bardzo żywo reaguje i przeżywa swoje starty. Zresztą, podobnie jak każdy skoczek. Od charakteru zawodnika zależy tylko, jak to pokazuje.
Żyła skacze dobrze technicznie, ma też dobrą dynamikę i myślę, iż jest też mocny psychicznie, a to w skokach ma bardzo duże znaczenie. Konkurencję ma silną, ale rywalizacja w tym sporcie zawsze była zacięta - za czasów Raški, moich, Małysza i obecnie. To się nie zmienia.
Ploc uwielbiał narciarstwo. Tu podczas zawodów maluchów. Piękne wspomnienia!
O popularności skoków świadczy choćby od lat atmosfera, jaka towarzyszy konkursom Pucharu Świata w Polsce, szczególnie w Zakopanem. Pan dobrze zna Wielką Krokiew?
- Startowałem tu raz w Pucharze Świata, w 1990 roku. Wtedy jeszcze była to inna skocznia, dopiero później została przebudowana. Wasza Krokiew to fajny obiekt, można tam oddawać dalekie skoki. Gościłem tu również jako trener czeskich skoczków. kiedy startował już Adam Małysz i zawody oglądały tłumy kibiców. Ja trenowałem wtedy naszych czołowych reprezentantów, Michala Dolezala i Jakuba Jandę.
Na koniec rozmowy mam nietypowe pytanie - interesuje się pan piłką nożną? Futbolowe reprezentacje Czech i Polski zmierzą się 24 marca w eliminacjach do Mistrzostw Europy.
- Tak, śledzę futbolowe wydarzenia, szczególnie Mistrzostwa Świata, Europy, Ligę Mistrzów. Najbardziej znanym polskim piłkarzem jest w tej chwili Robert Lewandowski. Pamiętam, iż ostatni mecz o punkty między naszymi drużynami odbył się we Wrocławiu w 2012 roku, w czasie Mistrzostw Europy. Wtedy Czesi zaskoczyli Polskę, wygrali 1:0. Jak będzie tym razem? Okaże się na boisku. Wy graliście ostatnio w mistrzostwach świata, my nie zakwalifikowaliśmy się na ten turniej. Cóż, zapowiada się wyrównana walka.
Pan nie rozstał się ze sportem, wiem, iż lubi pan biegać na nartach.
- Tak, ze swojego pensjonatu do Jakuszyc mam cztery kilometry, więc znam tamtejszy obiekt, zmodernizowany stadion, w sam raz do zawodów w narciarstwie klasycznym. Dobrze wyposażony jest tamtejszy serwis. Kiedy tylko mam wolną chwilę, biegam na nartach w rejonie Jakuszyc albo po czeskiej stronie Karkonoszy, gdzie także mamy świetne trasy. Ważę już te dwadzieścia kilogramów więcej niż przed laty (śmiech), jestem tylko turystą, ale przez cały czas lubię ruch na świeżym powietrzu.
Dziękuję za rozmowę.
PIOTR STAŃCZAK

ZOBACZ WIDEO:

Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich w Harrachovie w 1983 roku. Niespełna 19-letni wówczas Pavel Ploc oddaje rekordowy skok na odległość 181 metrów.


POLECAM:
  • Ivan Hašek o marcowym meczu Czechy - Polska, starciach z Bońkiem i mundialu Italia 90
  • Radek Bejbl, legenda czeskiej piłki: atmosfera w czasie finałów Euro 1996 była znakomita
  • Lubomir Moravcik: reprezentację Słowacji musieliśmy budować praktycznie od zera. Czesi startowali z innego poziomu
  • Hiszpan Roberto Solozabal przeszedł drogę od piłkarza do... iron mana. Walczył przeciwko Polsce w pamiętnej olimpiadzie
  • Waldemar Klisiak, czołowy polski hokeista o piłce nożnej: zawsze marzyłem o grze w Górniku Zabrze
Idź do oryginalnego materiału