"Papszun w Legii to przepis na katastrofę". Wydał wyrok ws. hitowego ruchu

3 tygodni temu
Wydaje się, iż kwestią kilku dni jest finalizacja "przenosin" Marka Papszuna z ławki trenerskiej Rakowa Częstochowa na ławkę Legii Warszawa, o czym informował Konrad Ferszter ze Sport.pl. Jak należy oceniać ten ruch? - To jest pędzenie na ścianę, bez nawigacji - mówi Piotr Żelazny w programie "To jest Sport.pl".
W czwartkowe popołudnie w polskich mediach pojawiła się prawdziwa "bomba transferowa". Konrad Ferszter ze Sport.pl poinformował, iż Marek Papszun zostanie nowym trenerem Legii Warszawa. Papszun ma poprowadzić Legię od przyszłego tygodnia, kiedy to zespół będzie się przygotowywać do spotkania ze Spartą Praga w fazie ligowej Ligi Konferencji. Wciąż jeszcze nie jest rozwiązana kwestia z klauzulami, które są w umowie Papszuna z Rakowem. "Ta klauzula była przedmiotem sporu prawników w ostatnich dniach, bo nie do końca jasne było, czy wyłącza ona oferty z klubów ekstraklasy" - czytamy.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki ostro o Rajoviciu i Colaku: Za moich czasów w Legii byliby od podawania piłek


Bez ogródek ws. Papszuna w Legii. "Pędzenie na ścianę"
Nic więc dziwnego, iż temat Papszuna w Legii pojawił się w programie "To jest Sport.pl", w którym gościliśmy Piotra Żelaznego i Jakuba Koseckiego. Jak nasi goście skomentowali "transfer" Papszuna z Rakowa Częstochowa do Legii Warszawa?
- Nie brałem pod uwagę trenera Papszuna, bo jest w Rakowie, ma poukładane klocki i nie wierzyłem, iż Raków go puści do Legii. Legia jest w gorszym położeniu od Rakowa i nie brałem tego pod uwagę. o ile by się to stało, to byłbym bardzo zadowolony - stwierdził krótko Jakub Kosecki.


- Uważam, iż przepis pt. "Marek Papszun w Legii" to przepis na katastrofę. To jest pędzenie na ścianę, bez nawigacji. Papszun nie zniesie tego bałaganu, jaki jest w klubie. On pracuje w zupełnie innych warunkach, systemach, te kluby są pod niego ułożone i wszystko dzieje się według jego wizji. W Legii trafi do miejsca, gdzie jest dwóch dyrektorów sportowych, trzecim jest Jacek Zieliński, który jest eufemistycznie nazywany doradcą sportowym - tłumaczy Piotr Żelazny.
- Jak Papszun wejdzie do środowiska, gdzie będzie mieć trzech przełożonych z niejasnymi kompetencjami, każdy będzie chciał mu coś od siebie dodać, jakiś stempelek na tym postawić... wróżę wielką burzę. Ta Legia jest tak rozbita, jest tak źle zarządzanym organizmem, dysfunkcyjnym środowiskiem, iż wejście Papszuna oceniam jak wrzucenie granatu. Pytanie, kto po wybuchu tego granatu będzie żywy i kto się wyczołga z pokoju. Nie jestem pewien, iż jedynym żywym byłby Papszun. Tak w uproszczeniu - dodał ekspert.


- o ile Legia chce kogoś sprzedać, wypromować, no to znacznie trudniej jest trenerowi stawiać swoje warunki. Dla mnie klub, w którym rządzi trzech dyrektorów plus właściciel, plus prezes (czy tam wiceprezes). Pięć osób decyzyjnych można wyliczyć. o ile oni będą mówili Papszunowi, co ma robić... Zacząłbym od wyczyszczenia tej stajni Augiasza - wypalił Żelazny.
- Czy Legia jest klubem, który może być zarządzany jednoosobowo przez taką postać, jak Papszun, czy to jest klub, który chce być zarządzany na europejskim poziomie? Wydaje mi się, iż Legia dąży do tego drugiego modelu. Generalnie Papszun pokazał w tym sezonie swoją nową twarz, Raków stał się drużyną, którą dobrze się ogląda. Nie oceniam jakości Papszuna jako trenera. Ja podaję w wątpliwość to, czy w takim chorym środowisku taka postać się odnajdzie i czy to nie jest przepis na katastrofę. Marek Papszun kontra pięć ośrodków decyzyjnych to przepis na katastrofę. Kto to firmuje? - podsumował Żelazny.
Nie należy wykluczać, iż sobotnie spotkanie z Piastem Gliwice będzie ostatnim dla Papszuna w roli trenera Rakowa.
Legia to koszula bliższa ciału Papszuna. "Pamiętam łamane ławki, regularne bitwy"
Papszun wielokrotnie nie ukrywał tego, iż jest związany z Warszawą, a Legia też jest mu bliska. Trener mówił o tym m.in. w wywiadzie ze Sport.pl z marca 2019 r.


- Na Legii bywałem regularnie, wyjazdy zdarzały się sporadycznie. W pamięci szczególnie zapadł mi ten do Utrechtu w Pucharze UEFA. Atmosfera była napięta od samego początku. Holendrzy byli bardzo agresywni, część kibiców Legii nie mogła wejść na stadion, doszło do zadymy. Mecz przerwano na kilkadziesiąt minut, by uspokoić sytuację. Awantury przeniosły się też na miasto - opowiadał Papszun.
Zobacz też: Były kadrowicz uderza w Urbana. "Probierzowi za to jaja by urwali"
- Z Warszawy pamiętam jeszcze mecze z czasów milicji obywatelskiej. Pamiętam łamane ławki, regularne bitwy z milicją. To były zupełnie inne czasy i stadiony, więc chyba dlatego od razu takie rzeczy przychodzą mi na myśl. A przecież na boisku podziwiałem Darka Dziekanowskiego i wielu innych piłkarzy, którzy przez lata tworzyli silną Legię w kraju i europejskich pucharach. Dziś mam tę przyjemność, iż wielu zawodników, których wtedy oklaskiwałem, dziś jest moimi znajomymi lub kolegami - tłumaczył aktualny szkoleniowiec Rakowa.
- Mam marzenia, ale nie pracuję tylko po to, by kiedyś trafić do Legii. Zresztą nigdy nie miałem takich ambicji, iż skoro nie zostałem piłkarzem na wysokim poziomie, to koniecznie muszę być topowym trenerem. Nigdy nie narzucałem na siebie takiej presji - podsumował Papszun.
Idź do oryginalnego materiału