Lozannę z Poznaniem łączy zdecydowanie więcej, niż można się spodziewać na pierwszy rzut oka. Niejasne początki, hokej, niezłe tenisistki, Ignacy Paderewski, lokalny dialekt, Piotr Reiss, Stephane Chapuisat i Jacek Dembiński, kradzież w sklepie, rywalizacja z sąsiadem z południa, nienawiść do szczecinian, skrupulatność, ta sama edycja Ligi Europy, łatwi rywale w Lidze Konferencji i niebiesko-białe barwy.
To wszystko punkty wspólne Lecha i Lausanne-Sport, które można znaleźć w ich bogatej ponadstuletniej historii.
Historia Lausanne-Sport i jej punkty wspólne z Lechem Poznań
Spis treści
- Historia Lausanne-Sport i jej punkty wspólne z Lechem Poznań
- Lausanne Football and Cricket Club. Najstarszy klub w kontynentalnej Europie
- Lozanna, czyli Stolica Olimpijska
- Hokej na lodzie i trawie
- Ważny ośrodek zachodniej części kraju
- Pyry kontra Macający Kury
- Zeszli z boiska, wystawili bramkarza w ataku
- Nienawidzą szczecinian. A konkretnie jednego
- Wylosowani (?!) do spadku. Lausanne-Sport zastąpił Lausanne-Sports
- Mistrzowie kraju z… drugiej ligi
- Liga Europy wraz z Lechem Poznań
- Lozanna jest wysoko, ale miała łatwych rywali
- Bogaty inwestor bez pomysłu na klub
- Ich rekord transferowy gra dziś w Widzewie Łódź
- Z Lecha do Lozanny i z powrotem przez sklep spożywczy
- Niebiesko-białe barwy
- WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:
Lausanne Football and Cricket Club. Najstarszy klub w kontynentalnej Europie
W 1860 angielscy studenci założyli Lausanne Football and Cricket Club. Prawdopodobnie był to pierwszy klub piłkarski w kontynentalnej Europie. Nie jest to pewne, bo nie wiadomo ani kiedy dokładnie oprócz krykieta jego członkowie zajęli się futbolem, ani którą jego odmianę uprawiali, bo zasady nie były wówczas skodyfikowane, a „footballem” nazywano wtedy także grę w rugby. To trochę jak z Lechem, który w herbie ma 1922 rok, tymczasem wszelkie źródła wskazują, iż został założony w 1920 roku.
Dzisiejszy klub powstał „dopiero” w 1896 roku i nie jest następcą wcześniej istniejącego, choć odwołuje się do jego tradycji. Lausanne-Sport jest często w uproszczeniu nazywany po prostu „LS”.
Lozanna, czyli Stolica Olimpijska
Od ponad stu lat miast jest siedzibą Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i kilkudziesięciu organizacji sportowych w tym Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu i europejskiego biura Światowej Agencji Antydopingowej. Uważana jest dzięki temu za światową stolicę sportu, a generuje on tysiące miejsc pracy w mieście i kantonie.
Z samej obecności MKOl-u Szwajcaria ma miliard franków szwajcarskich, z czego jedna czwarta trafia do Lozanny. Monique Berlioux – Francuzka, która przez wiele lat pełniła funkcję dyrektora generalnego MKOl, uważała jednak Lozannę za miasto przeraźliwie prowincjonalne i tęskniła za Paryżem.
Stosunki miasta z ruchem olimpijskim zmienił Juan Antonio Samaranch. Bardzo zaangażował się w kontakty z lokalną społecznością do tego stopnia, iż został pierwszym szefem MKOl od czasów Pierre’a de Coubertina (czyli od ponad pół wieku!), który zamieszkał w Lozannie. Doprowadził do powstania muzeum olimpijskiego, nadał miastu oficjalny tytuł „Stolicy Olimpijskiej”, a gdy przekazywał władzę Jacquesowi Rogge, miasto powołało specjalny zespół mający na celu powstrzymanie MKOl-u przed wyniesieniem się ze Szwajcarii.

Aż sześciokrotnie miasto starało się o organizację igrzysk olimpijskich. Pięć razy chodziło o letnie, a raz o zimowe. Starania o te ostatnie nie wypaliły w 1994 roku, bo mieszkańcy odrzucili pomysł w referendum. A trzeba pamiętać, iż Coubertin planował organizację igrzysk co cztery lata w tym samym miejscu i uważał, iż właśnie brzegi Jeziora Genewskiego są do tego najoptymalniejszą lokalizacją. Na szczęście członkowie komitetu opowiedzieli się za zawodami w różnych miastach.
Hokej na lodzie i trawie
Najpopularniejszy w mieście jest klub hokejowy, grający w hali na dziesięć tysięcy miejsc. Nigdy nie zdobył mistrzostwa, choć rok temu wygrał sezon zasadniczy. Hokeiści są chyba choćby popularniejsi od piłkarzy. W Poznaniu nie jest aż tak źle, choćby jeżeli weźmiemy pod uwagę hokeistów na trawie.
Oba miasta wydały także na świat całkiem niezłe tenisistki. Timea Bacsinszky skończyła już karierę, ale kilka młodsza jest urodzona w Poznaniu Magda Linette. Oba miasta łączy też ich honorowy obywatel. Ignacy Jan Paderewski przed pierwszą wojną mieszkał pod Lozanną, a w 1918 roku wrócił do ojczyzny właśnie przez Poznań, w którym doprowadził do wybuchu zwycięskiego powstania.
Ważny ośrodek zachodniej części kraju
Lozanna to czwarte co do wielkości miasto Szwajcarii. Stopa bezrobocia wynosi tam prawie pięć procent i jest… trzykrotnie wyższa niż w Poznaniu. Może dlatego jest to najbardziej lewicowa gmina w Szwajcarii.
Jej znaczenie w kraju jest zbliżone do roli Poznania w Polsce. Też jest ważnym ośrodkiem zachodniej części państwa, ale nieco przyćmiewa je miejscowość położona nieco bardziej na południe. Dla Lozanny takim konkurentem jest Genewa, a dla Poznania – Wrocław.
Kolejnym podobieństwem jest to, iż i z Poznaniu i w Lozannie mówi się nieco inaczej niż w zachodniej i południowej części kraju. Gwarę poznańską rozumiemy bez większego problemu, ale wschodnia Szwajcaria mówi w zupełnie innym języku niż reszta kraju. Dominuje tam francuski, a nie niemiecki, włoski czy retoromański.
Pyry kontra Macający Kury
Mówi się tam po francusku, ale w miejscowym dialekcie mieszkańców Lozanny nazywa się „Tata-Dzenelye”, czyli… macający kury. Podobno zanim kupili kurę, dokładnie ją dotykali, by ocenić, czy będzie znosiła jajka. Do dziś mieszkańcy Lozanny uważani są za niezwykle skrupulatnych, czyli to trochę tacy szwajcarscy poznaniacy.
Zeszli z boiska, wystawili bramkarza w ataku
Lausanne-Sport nie ma wybitnej historii sukcesów piłkarskich, ale zdarzyły jej się nietypowe mecze. W 1967 w finale Pucharu Szwajcarii w proteście przeciwko stronniczemu sędziemu usiedli na boisku i odmówili dalszej gry. Zostali za to ukarani walkowerem.
Dziesięć lat później drużyna miała duże problemy ze zdobywaniem bramek. W meczu z derbowym rywalem Servette, trener postanowił wystawić w ataku… bramkarza Ericha Burgenera. Czy się opłaciło? Golkiper strzelił gola na 2:1. Niestety jego zastępca wpuścił sześć goli i Lozanna przegrała 3:7. Burgener nie jest bohaterem LS, bo odszedł do największego rywala – Servette.
Bramkarz przechodzący do największej kosy kibicowskiej? Poznań zna takie historie. Może Henryka Skromnego, przechodzącego do Legii w latach czterdziestych nikt nie pamięta, ale Radosław Cierzniak, Łukasz Fabiański, czy Arkadiusz Malarz wylądowali ostatecznie w Warszawie po tym jak zakładali trykoty Kolejorza.
Warto jednak przypomnieć, kto był odważnym trenerem, który wystawił golkipera w ataku. To Miroslav Blazevic, który w 1998 doprowadził Chorwację do medalu mistrzostw świata!
Nienawidzą szczecinian. A konkretnie jednego
Właśnie w 1998 roku klub został kupiony przez Waldemara Kitę. Pochodzący ze Szczecina Polak jest dziś jedną z najbardziej znienawidzonych osób w Lozannie. Zatem także niechęć do szczecinian łączy dziś oba miasta. Kita przeprowadził kilkadziesiąt transferów i opuścił klub, gdy był on na skraju bankructwa z trzema milionami franków długu. Rok później Lozanna została karnie zdegradowana, a w 2003 roku ogłosiła upadłość.
Kita odchodząc pozbawił Lozannę jej największego aktywa: praw do zawodników. W późniejszych negocjacjach klub odzyskał wszystkich z nich oprócz Jewhena Łucenki i… Marcina Kuźby.
Polski napastnik odgrywał istotną rolę w kontekście upadku Lozanny. Jak pisał w Dzienniku Łódzkim redaktor Bogusław Kukuć, Kuźba w 2002 roku pojechał na letnie zgrupowanie z Widzewem, podpisał umowę, łodzianie przelali pieniądze Szwajcarom, a zawodnik wysiadł z autokaru i… wyjechał do Francji trenować z Wisłą Henryka Kasperczaka. W sprawę zaangażowane były szare eminencje tamtych czasów – Tadeusz Fogiel i Andrzej Grajewski.

Marcin Kuźba i Maciej Żurawski
L’Equipe pisało potem, iż Kita zamieszany był w udzielanie nielegalnych prowizji od fikcyjnych kwot transferowych. Młodego rezerwowego bramkarza Claude’a Gentile, który nigdy nie wzbił się na jakikolwiek sensowny poziom, sprzedał w 2001 roku za półtora miliona franków. Później Polak został właścicielem Nantes.
Jego szwajcarski rzecznik prasowy tak mówił o Waldemarze Kicie: „Miał oczy niebieskie jak Bałtyk w słoneczny dzień, ale nie miał jaj”. Jak bardzo Polak zapadł w pamięć kibicom znad Jeziora Genewskiego niech świadczy fakt, iż w trakcie towarzyskiego meczu Nantes w Szwajcarii fani gospodarzy wyzywali właściciela francuskiego klubu i omal nie doszło do rękoczynów. Miało to miejsce… szesnaście lat po jego odejściu z Lozanny! Tak głębokie rany zadał Biało-Niebieskim.
Wylosowani (?!) do spadku. Lausanne-Sport zastąpił Lausanne-Sports
Szwajcarzy zmuszeni byli powołać nowy klub. Ze starej nazwy „Lausanne-Sports” usunięto… ostatnią literę. Wielki kryzys na początku XXI wieku to kolejna rzecz, która łączy LS z Kolejorzem. Przecież Lech w 2001 roku był dziewiąty w drugiej lidze. Podstawową różnicą jest jednak droga, którą obrały oba kluby, by dojść do wielkości.
Poznaniacy w 2006 roku nie wystąpili o licencję na grę w Ekstraklasie i połączyli się z Amiką Wronki. Lozanna natomiast wystartowała od czwartej ligi i mozolnie pięła się w hierarchii ligowej. Jak wielka była to męczarnia, niech świadczy fakt, iż szwajcarski klub adekwatnie nigdy wcześniej przez prawie sto sezonów nie opuścił rozgrywek o mistrzostwo kraju!
Choć tu trzeba wspomnieć istotną ciekawostkę. W 1931 roku Lozanna została zdegradowana do powstającej wtedy po raz pierwszy drugiej ligi. Oficjalna strona klubu twierdzi, iż nie był to spadek sportowy, ale iż kluby mające grać w drugiej lidze… wylosowano.
Mistrzowie kraju z… drugiej ligi
W każdym razie o mistrzostwo kolejnego sezonu miały jednak wtedy walczyć trzy najlepsze drużyny najwyższej ligi oraz… mistrz drugiego szczebla. Tytuł zdobyła Lozanna zostając pierwszym w historii zespołem, który rozpoczął sezon mistrzowski w drugiej lidze (drugim było Libertas w San Marino w 1996 roku). Złośliwi warszawiacy mogliby powiedzieć, iż Lech przebił to zostając mistrzem, choć już nie istniał po fuzji z Amiką.
Liga Europy wraz z Lechem Poznań
Droga Lozanny na szczyt po bankructwie okazała się jednak być niezwykle wyboista. Przed upadkiem klub siedmiokrotnie zdobywał tytuł mistrza kraju, choć ostatni raz miało to miejsce w latach sześćdziesiątych. Od czasów Kity nie zbliżyła się choćby do ligowego podium. Samo wydostanie się z drugiej ligi zajęło jej sześć lat, a potem trzykrotnie do niej wracała.
Kolejny punkt styczny z Kolejorzem – dwadzieścia lat temu do swoich klubów z młodości wróciły ich byłe legendy, by pomóc w odbudowie. Piotr Reiss do Lecha, a Stephane Chapuisat do Lozanny. Obaj w międzyczasie osiągnęli wiele w niemieckich klubach. Reiss zdobył trzecie miejsce w Bundeslidze z Herthą, a Chapuisat „trochę” więcej, bo wygrał Ligę Mistrzów z Borussią Dortmund.
Lozannie łatwiej było osiągać dobre wyniki w pucharze kraju. W 2010 roku zagrała choćby w finale i mimo porażki aż 0:6 z Basel, wywalczyła prawo gry w Lidze Europy jako zespół drugoligowy. Po minimalnych wygranych z Boracem Banja Luka, duńskimi Randers i Lokomotiwem Moskwa awansowała choćby do fazy grupowej! Podobnie zresztą jak Lech.
Tu jednak podobieństwa się kończą. Kolejarz po wielkich meczach z Manchesterem City, Juventusem i Salzburgiem awansował do fazy pucharowej, a Szwajcarzy w bojach z CSKA Moskwa, Spartą Praga i Palermo, a więc słabszymi przeciwnikami niż ci Lecha, zdobyli tylko jeden punkcik.
Lozanna jest wysoko, ale miała łatwych rywali
Był to ostatni występ LS w Europie aż do tego roku. Eliminacje przeszli jak burza, gromiąc Wardar Skopje i Astanę i w decydującym starciu pokazując swą wyższość Besiktasowi. W fazie ligowej idzie im świetnie, ale niech Was nie zwiedzie tabela ligowa, w której z siedmioma punktami są na piątym miejscu.
Mierzyli się bowiem dotąd z Omonią, Breidablikiem i Hamrun Spartans. Dwa ostatnie kluby oceniane są jako jedne z trzech najgorszych w rozgrywkach. Szkopuł w tym, iż jedyny teoretycznie słabszy od nich zespół, czyli Lincoln, wygrał przecież z Lechem.
Trenerem klubu jest Niemiec Peter Zeidler. Rok temu doprowadził Sankt Gallen do pucharów, w których poprowadziłby ten klub przeciwko Śląskowi, ale latem zdecydował się na odejście do Bochum, z którego zwolniono go zaledwie po ośmiu meczach, w których zdobył… jeden punkt.
Lozanna w teorii nie jest mocniejsza od najlepszych drużyn Ekstraklasy. Zostały jej wyjazdy do Poznania i Finlandii oraz mecz z Fiorentiną. To jedna z najtrudniejszych końcówek sezonu w Lidze Konferencji. Dlatego Szwajcarzy realnie nie walczą o wygranie fazy ligowej, co nie znaczy, iż mecz z Lechem jest o nic.
Szanse Lozanny na znalezienie się w czołowej ósemce wynoszą w tej chwili mniej więcej pół na pół. By to osiągnąć, trzeba będzie zdobyć co najmniej jedenaście punktów. Oznacza to, iż po ewentualnym remisie w Poznaniu, Szwajcarzy osiągną ten pułap wygrywając w Finlandii. Jest zatem o co grać.
Zresztą podobnie jak z punktu widzenia Lecha, któremu by zapewnić sobie grę w fazie pucharowej, brakuje pięciu oczek. Biorąc pod uwagę mecz z Mainz i wyjazd do Ołomuńca, brak wygranej z Lozanną może skończyć się dość poważnymi konsekwencjami dla Kolejorza.
Bogaty inwestor bez pomysłu na klub
Jednak przejście z drugiej ligi do Ligi Konferencji nie byłoby możliwe bez inwestora. W 2017 Lozannę przejął potężny koncern petrochemiczny Ineos. Jest on znany z inwestycji w sport. Poza profesjonalnym zespołem kolarskim, zespołem Formuły 1, należą do niego także udziały w OGC Nice oraz Manchesterze United.
Na początku Ineos chciał zmienić logo klubu dodając do niego… swój pomarańczowy kolor. Po protestach kibiców wycofał się z tego planu, a w zespół wpompował 25 milionów franków kupując między innymi syna Zinedine’a Zidane’a – Enzo. Efekt? Ponowny spadek do drugiej ligi. Po powrocie do elity pięć lat temu klub przeniósł się na piękny nowy Stade de la Tuilière.
Zabiera biednym, daje bogatym. Czy Jim Ratcliffe ukradnie ludziom Manchester United?
Koncern przyznał się do błędów w zarządzaniu drużyną, szczególnie pod kątem stawiania na młodych. Jeden z meczów drużyna rozpoczęła bez żadnego Szwajcara w składzie, co było pierwszym takim przypadkiem w kraju od czternastu lat. Jednocześnie wśród wstępnie powołanych na Euro 2024 było aż czterech wychowanków akademii Lausanne-Sport, którzy odeszli do konkurencji.
Powrót do stawiania na wychowanków to zatem kolejna rzecz, która łączy LS z Lechem.
Ich rekord transferowy gra dziś w Widzewie Łódź
Oprócz Kuźby pozostało kilku zawodników, którzy łączą Lozannę z Polską. W barwach Biało-Niebieskich występował między innymi obecny zawodnik Arki João Oliveira. Raoul Giger przeszedł stamtąd bezpośrednio do Wisły Kraków, a były piłkarz Białej Gwiazdy, a w tej chwili jej dyrektor sportowy Vullnet Basha jest wychowankiem LS. Zresztą podobnie jak Andi Zeqiri z Widzewa, który pięć lat temu został sprzedany do Brighton za cztery miliony euro. Lausanne-Sport do dziś za żadnego zawodnika nie otrzymało większej kwoty!
Z Lecha do Lozanny i z powrotem przez sklep spożywczy
W latach dziewięćdziesiątych grywał tam Bogusław Cygan, ale tym, który łączy oba kluby najmocniej jest oczywiście Jacek Dembiński. Jego saga transferowa sprzed trzydziestu lat przebija chyba choćby przygody Marcina Kuźby. „Dembina” przegrał w 1995 roku walkę o koronę króla strzelców Ekstraklasy o jednego gola właśnie z Cyganem.
Wtedy pan Jacek na agenta wybrał sobie Tomasza Kubikowskiego i dzięki jego kontaktom podpisał kontakt z Lozanną. Wszystko układało się zatem świetnie, gdyby nie fakt, iż polski napastnik zapomniał o dwóch sprawach. Po pierwsze jego kontrakt z Lechem obowiązywał jeszcze rok, a po drugie wcześniej wybrał na menedżera Jerzego Kopę. Kolejorz zgłosił sprawę do FIFA, która nakazała klubom dogadać się w ciągu trzech miesięcy w sprawie odstępnego.

Jacek Dembiński kontra Piotr Reiss
Piłkarz przyjechał na rozmowy do Poznania, po których… porzucił Lozannę. FIFA wyznaczyła opłatę transferową w wysokości 600 tysięcy franków, w reakcji na co, Szwajcarzy nagłośnili fakt, iż Dembiński nie zapłacił kiedyś za zakupy w sklepie i oskarżyły go o kradzież, by nie musieć za niego płacić. Ostatecznie napastnik wrócił w marcu z podkulonym ogonem do Lecha.
Niebiesko-białe barwy
LS rok temu w lidze szwajcarskiej zajął piąte miejsce. Dziś jest dopiero dziewiąty. Oznacza to w sumie podobny regres w stosunku do poprzedniego sezonu, jak w przypadku Lecha, który po mistrzostwie dziś jest piąty. Jak widać, oba kluby łączy zatem znacznie więcej niż tylko niebieskie i białe barwy. Co ich różni – zobaczymy o 18:45 na stadionie w Poznaniu.
WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:
- Premier czeskiej pilki. Lukas Haraslin podbił Pragę
- Parzyszek: Jagiellonia jest drużyną, którą KuPS chce być
Fot. Newspix

2 tygodni temu















