- Chcę, żeby głód był na naszych językach cały czas. Zaczynamy coś wielkiego, chcemy zrobić zadymę. Kiedyś zrobiliśmy niespodziankę i to było łatwe. Teraz nikt nie będzie nas lekceważył, trzeba zrobić coś wielkiego. Naszą pierwszą podstawową ideą jest to, żeby Polska była z nas dumna. Żeby każdy z was był dumny z tego, co robimy. Do tego potrzebne są pasja, serce i co? Jaja, wielkie – tymi słowami Igor Milicić rozpoczął zgrupowanie reprezentacji Polski przed EuroBasketem.
REKLAMA
Zobacz wideo Gortat o pracy w NBA: Starałem się to udowodnić każdemu trenerowi - władzę trzeba zdobyć
Słowa były prorocze. Koszykarze są głodni i robią na EuroBaskecie zadymę. Polska jest z nich dumna, sami gracze też czują dumę z tego, co robią. Zespół ma pasję, serce i wielkie jaja. Biało-Czerwoni mają bilans 3-1, zapewniony awans do 1/8 finału, potrafią porwać kibiców. Na boisku największe wrażenie robią Jordan Loyd i Mateusz Ponitka, ale architektem drużyny jest Milicić. 49-letni trener znów udowodnił, iż jest mistrzem przygotowywania reprezentacji do dużej imprezy.
Obieżyświat ze swoją reprezentacją
Urodził się w Chorwacji, jako dziecko mieszkał w Bośni, związał się z Polską, do której przyjechał jako koszykarz i został na wiele lat. - Moja żona jest Polką, wszystko, co osiągnąłem w sporcie, osiągnąłem tutaj. Jako trener nie mam nic wspólnego z Chorwacją. Oczywiście, tam się koszykarsko wychowywałem, ale wyjechałem z ojczyzny mając 23 lata i później już do niej nie wróciłem. Jestem Chorwatem, ale mój dom jest w Polsce, a moje dzieci zostały wychowane tak, iż są i Chorwatami, i Polakami. Jesteśmy z żoną z tego dumni – opowiada mający polskie obywatelstwo Milicić w wywiadach.
Teraz do listy krajów, które jego rodzina traktuje jak dom, może dopisać Niemcy. W Ulm, w jednej z najlepszych akademii w Europie, koszykówkę trenują dwaj młodsi synowie Milicicia – Zoran i Teo. Najstarszy, Igor, też się tam szkolił, a ostatnio, po studiach w NCAA, podpisał wstępny kontrakt z Philadelphia 76ers, który daje mu możliwość walki o miejsce w składzie drużyny NBA.
Ale wróćmy do seniora. Milicić, który za sobą długą karierę zawodniczą, był rozgrywającym czołowych zespołów kraju, jest najbardziej utytułowanym polskim trenerem ostatnich lat. Trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Polski, w dorobku ma także dwa puchary i dwa superpuchary kraju. Ostatnio pracował w tureckim Besiktasie i włoskim Napoli – z tym drugim zespołem niespodziewanie sięgnął po Puchar Włoch w 2024 roku. W poprzednim sezonie, po serii słabych wyników, został zwolniony, w tej chwili jest bez klubu. Ale ma swoją reprezentację.
Swoją od A do Z. – Igor Milicić to wielki perfekcjonista – mówił rozgrywający Kamil Łączyński, kiedy obecny selekcjoner obejmował kadrę. - Wszystko ma rozpisane i zaplanowane, wszystko realizuje zgodnie z założeniami. Ma takie "biznesowe" podejście do drużyny, a jego oczkiem w głowie jest taktyka. Przemyślane ma nie tylko każde ustawienie, ale też każdy wariant, każdą zmianę. Wie, jak mamy grać w zależności od różnych układów piątki przeciwnika. Analiza każdego zawodnika drużyny przeciwnej obejmuje kilka sezonów wstecz. Igor chce wiedzieć wszystko o jego przyzwyczajeniach, reakcjach.
Jest Sochan, nie ma Sochana. Powrót do planu A
Milicić potrafi świetnie przygotować drużynę do dużych imprez, co pokazał w poprzednich latach. Gdy ma kilka tygodni czasu w pracę z drużyną, efekty pracy są bardzo dobre. choćby jeżeli podczas przygotowań na takie nie wyglądają – przed trwającym EuroBasketem Polacy mieli w sparingach bilans 3-5 i częściej rozczarowywali niż przekonywali do swojej formy. Przed turniejem mieliśmy wiele znaków zapytania, jeżeli chodzi o poziom gry zespołu, ale trener uspokajał i powtarzał: gramy bez skautingu rywala, koncentrujemy się tylko na sobie, sprawdzamy różne warianty i ustawienia.
Kiedy poczuł, iż drużyna ma to "coś" i będzie w formie na EuroBasket? – Już podczas pierwszych meczów sparingowych we Włoszech. Przegraliśmy z Senegalem, ale widziałem, iż w zespole nie ma ani sekundy zwątpienia, nie ma żadnego załamywania się. My jesteśmy już doświadczonym zespołem. Nie wiem, czy pamiętacie, ale przed poprzednim EuroBasketem zaczęliśmy od wysokiej porażki z Ukrainą w sparingu. Ale robiliśmy swoje, zawodnicy wierzyli i wierzą w system, w koncepcję przygotowań - mówi trener.
- Do obecnego EuroBasketu przygotowywaliśmy się długo, od sześciu miesięcy tłumaczyliśmy graczom co, jak i po co, będziemy robić. Pewne elementy taktyczne wdrożyliśmy już podczas listopadowych meczów eliminacji, kolejne dodawaliśmy w lutym. Wyniki nie były ważne, awans mieliśmy zapewniony, więc już ćwiczyliśmy elementy obrony, która miała nam dać jakość z Jeremim i Igorem – opowiada selekcjoner.
No właśnie, Jeremy Sochan i Igor Milicić junior – dwaj wysocy skrzydłowi, kluczowi gracze w rotacji kadry, wypadli ze składu na kilka tygodni przed EuroBasketem. Ale Milicić sobie z tym poradził. Mimo zaawansowanej fazy wdrażania koncepcji na wykorzystanie Sochana i Milicicia zespół wrócił do ustaleń taktycznych obowiązujących bez nich, na ich pozycji zaczął być wykorzystywany Michał Sokołowski, z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, iż drużyna bezboleśnie przeszła do porządku dziennego bez Sochana i Milicicia juniora. To kolejny sukces selekcjonera.
Zaproszenia i przeprosiny - jak włączyć Jordana Loyda?
Ale nie ostatni, bo majstersztykiem okazało się wkomponowanie w drużynę Jordana Loyda. Owszem, można powiedzieć, iż tak klasowy gracz to "samograj", ale jednak Amerykanin gra w systemie, a nie poza nim. Milicić miał go na zgrupowaniu przez trzy tygodnie, ale duża praca została wykonana już wcześniej. - Dostawał nagrania z naszych treningów, wspólnie je analizowaliśmy. Choć jest nowy w zespole, to część tych jednostek treningowych zrobił właśnie przez wideo, analizy i rozmowy. Wie, czego się spodziewać i czego my potrzebujemy. A do tego myślę, iż system gry w ataku pomoże mu na tyle, iż doprowadzimy go do sytuacji, w których może być najbardziej użyteczny. Czy to do podania kolegom, czy rzutu, czy ściągania obrony na siebie, by jego partnerzy mieli więcej miejsca. Myślę, iż poradzimy sobie z tym odpowiednio – mówił Milicić w rozmowie z Weszło tuż przed turniejem.
Świetnym pomysłem trenera było też "odkurzenie" Kamila Łączyńskiego. 36-letni rozgrywający wrócił do kadry po pięciu latach przerwy, a ten powrót wymagał od Milicicia szczerości i schowania dumy do kieszeni. Dlaczego? Charakterni panowie poróżnili się w 2019 roku – pracując we Włocławku trener zrezygnował z zawodnika, a ten uznał, iż odbyło się to w nieelegancki sposób.
Tego lata Milicić z Łączyńskim rozmawiali po raz pierwszy od lat – najpierw telefonicznie, potem osobiście. Wyczyścili relację i teraz razem prowadzą zespół do zwycięstw. – Chyba nikt w Polsce nie zna Kamila tak dobrze, jak ja – mówi Milicić, a Łączyński chwali trenera: - On jest szefem całego tego bałaganu, to jego myśl i pomysł na mecz staramy się realizować. Zawsze jest w 100 proc. przygotowany do kolejnych spotkań, choć między nimi mamy mało czasu.
Milicić z powodzeniem wkomponował też do zespołu Dominika Olejniczaka, który kilkanaście miesięcy temu powiedział trenerowi, by ten nie powoływał go na zgrupowania. - Miałem rosnące przeświadczenie, iż trenerzy nie byli ze mnie zadowoleni, nie pasowałem do ich filozofii gry. Żeby była jasność – nie miałem i nie mogłem mieć do nich pretensji. Czułem natomiast, iż ta sytuacja mnie nie rozwija, iż lepiej byłoby – dla obu stron – zrobić sobie przerwę – opowiadał niedawno środkowy reprezentacji. Dziś trudno sobie wyobrazić drużynę narodową bez niego.
Golf pozwolił dobrze się wyspać
Przygotowanie do turnieju to jedno, reagowanie w trakcie meczów – drugie. Milicić przy linii bocznej jest stale aktywny, można powiedzieć, iż gra z zespołem. I nieustannie analizuje warianty, ustawienia, możliwości. – Ma dużo pomysłów, lubi się bawić w koszykarskie szachy. Widać to choćby w końcówkach kwart, kiedy trener robi wiele zmian. Jeden gracz ma wejść tylko do obrony, drugi do ataku, często zmieniamy coś gwałtownie pod kątem ustawienia rywala. Cały czas jest czujny i ma dużo zagrywek, które rysuje z głowy, a my zdobywamy potem łatwe punkty – wylicza podkoszowy Aleksander Dziewa.
Szachy, ale już nie koszykarskie, to jedno z hobby Milicicia. - Teraz mam ranking – ten na stronach internetowych – w okolicach 1400. Nie gram jednak na tyle, bym mógł powiedzieć, iż rozgrywam dużo partii. Czasem zagram coś przed snem i tak naprawdę to tyle – mówił niedawno selekcjoner w rozmowie z Weszło. I dodał: - Ja osobiście lubię wszystkie tego typu gry – te, gdzie w grę wchodzi strategia, trzeba trochę pomyśleć. Obojętnie czy to karciane, czy planszowe, czy typowe sporty. Wszędzie, gdzie są konkurencja i strategia, jestem i ja.
Poza rodziną, koszykówką i szachami, Milicić lubi też wypić lampę dobrego wina - najlepiej po obiedzie, który sam przygotowuje. Jego współpracownicy z Włocławka wspominają choćby zaproszenie do domu trenera na ośmiornicę po chorwacku. Gdzie jeszcze jest głowa selekcjonera, gdy znajdą się chwile wolne od koszykówki? – Przy golfie! – ożywa się trener, gdy zadajemy takie pytanie. - Ostatnio, od półtora roku gram i świetnie się z tym czuję. Wcześniej nie mogłem spać, kładłem się o drugiej, a budziłem o czwartej i tak było przez długie miesiące. Potem przypadkiem zdarzył się ten golf, zacząłem chodzić na treningi, na początku bez wchodzenia na pole. Myślenie o koszykówce, o rodzinie, na chwilę uciekło, golf dał mi odpoczynek, zacząłem dłużej spać – opowiada Milicić, który grać zaczął w momencie, w którym pracował w Napoli.
Z Włoch pozostały mu zatem golf, trofeum w postaci krajowego pucharu, ale także wspomnienie zwolnienia i faktu, iż w tej chwili Milicić nie ma klubu. Czy EuroBasket i dobre wyniki reprezentacji Polski sprawią, iż wróci na karuzelę?
- Zaplanowaliśmy już rodzinne rzeczy z małżonką na po turnieju, bardzo się na nie cieszę. Nie byłoby mi na rękę, żeby od razu po turnieju podejmować gdzieś pracę. Myślę, iż grudzień będzie dobrym momentem, by wrócić do pracy w klubie – kończy Milicić, którego kontrakt z reprezentacją Polski obowiązuje do lata 2026 roku.