Oto największa sensacja Ligi Mistrzów. "Nie powinni grać w pierwszej lidze"

1 dzień temu
Zdjęcie: screen


Wraca Liga Mistrzów. Robert Lewandowski zmierzy się w barwach Barcelony z innym zespołem z czuba tabeli. To czwarty w obecnym zestawieniu Stade Brestois inaczej zwany po prostu Brest. Zespół z Bretanii wyrósł na największą sensację Champions League. W tym sezonie odniósł trzy zwycięstwa i jeden remis i o punkt wyprzedza lidera La Ligi. Dla klubu, który "nie nadaje się choćby do I ligi", obecne rozgrywki to debiut w pucharach.
Gdyby ktoś przespał ostatnich kilka tygodni i spojrzał na obecną tabelę Ligi Mistrzów, doznałby małego szoku. Oto najlepszy zespół Francji, PSG, jest dopiero na 25. miejscu, które nie daje choćby awansu do baraży, a na czwartym jest Brest, francuski zespół, który dopiero debiutuje w międzynarodowych rozgrywkach. Zaskoczenie jest tym większe, iż w krajowych rozgrywkach drużyna ta zajmuje dopiero 12. pozycję. Na tym jednak nie kończy, ale dopiero zaczyna wyliczanie kuriozalnych okoliczności sukcesu Brestu, który do fazy ligowej Ligi Mistrzów przystępował z najsłabszym współczynnikiem w rankingu ze wszystkich 36 uczestników. Ten klub podniósł bowiem z zupełnego upadku.

REKLAMA







Zobacz wideo



Brest 20 lat temu to był amatorski klub
Czarnym rokiem dla zespołu z Bretanii był 1991. Wtedy to zespół, choć zajął 11. miejsce w tabeli, został karnie zdegradowany z francuskiej ekstraklasy za zbyt wysokie długi. W drugiej lidze też nie pograł długo. Jeszcze w grudniu klub zbankrutował. Wszystkie mecze zostały anulowane, drużyna rozwiązania, a piłkarze - zwolnieni.


Stade Brestois musiał znów odbudowywać się od poziomu amatorskiego. I jeszcze 20 lat temu nie był w pełni zawodowym klubem. Na profesjonalny poziom dotarł w 2004 r., gdy awansował do Ligue 2. W barwach Brestu grał wtedy 20-letni Franck Ribery (późniejszy wicemistrz świata w barwach Francji i zwycięzca Ligi Mistrzów z Bayernem), który w 35 meczach strzelił trzy gole.
W 2019 roku Brest po raz kolejny wrócił do francuskiej ekstraklasy. I od tamtej pory adekwatnie w każdym sezonie bronił się przed spadkiem. w okresie 2022/23 zajął 14. miejsce, a przed poprzednim był typowany do spadku. Miał czwarty najniższy budżet w lidze. Tymczasem Brest dokonał niemożliwego. Zajął trzecie miejsce i awansowała do fazy ligowej Ligi Mistrzów.
Każdy mecz grają z dala od domu, a i tak są rewelacją LM
Niespodziewany sukces zarówno wprawił miejscowych działaczy w euforię, jak i przyprawił ich o spory ból głowy. Miejscowy skromny Stade Francis-Le Blé z widownią na 15 tys. widzów nie spełniał standardów UEFA. Brest musi swoje pucharowe mecze rozgrywać więc w bardziej znanym polskim kibicom Guingamp, gdzie grali niegdyś Andrzej Szarmach i Marek Jóźwiak. To półtorej godziny drogi (113 km) od Brestu. To, iż każdy mecz muszą grać z dal od domu, nie przeszkodziło piłkarzom z Bretanii w zdobyciu 10 punktów w czterech meczach Ligi Mistrzów. W lidze w dwunastu meczach zdobyli zaledwie trzy punkty więcej.



"To magiczna historia" - mówi Yann Pondaven, podcaster z "Brest on Air", w dużym reportażu o sensacyjnym klubie w Lidze Mistrzów, który opublikowała brytyjska BBC. "Ludzie mówią: 'popatrz na Gironę, popatrz na Bolonię czy na Brest, to to samo'. Nie, to nie to samo. Żeby to zrozumieć, musisz przyjechać i zobacz stadion, obiekty treningowe. To klub, który nie powinien grać w pierwszej lidze".
Dla Brestu dość szczęśliwie ułożył się kalendarz. Pierwsze dwa mecze grali z dwoma austriackimi zespołami: Strumem Graz i RB Salzburg. Oba wygrali. Potem przyszedł remis z Bayerem Leverkusen i zwycięstwo nad Spartą Praga. Teraz przed Francuzami dużo mocniejszy rywal, FC Barcelona, a na koniec fazy ligowej 29 stycznia - Real Madryt. "To taki mecz, który można rozegrać w Fifie lub Football Managerze. Nie powinien zdarzyć się w realu, ale się zdarzy" - dodaje Pondaven.
Eric Roy 12 lat nie pracował w zawodzie, a został najlepszym trenerem ligi
Mimo sukcesu i awansu do rozgrywek europejskich zespół nie stracił swojej lokalności. "Większość personelu pochodzi z Brestu" - mówi Pondaven. "Wielu z nich grało w tej drużynie i zostało potem w klubie. Trenerzy i fizjoterapeuci są tutaj od 20 lat. Pieniądze nie mają znaczenia, to wszystko robią ludzie z naszego miasta dla naszego klubu".


Trenerem drużyny jest Eric Roy. Jego zatrudnienie przez Brest w styczniu 2023 roku było sporą sensacją. 57-letni dziś Roy do trenerki wrócił po 12 latach przerwy. W tym czasie był m.in. menedżerem, dyrektorem sportowym, a w końcu analitykiem telewizyjnym. Okazało się, iż ten ruch, choć ryzykowny, był jak najbardziej udany. Roy utrzymał zespół w Ligue 1, a potem zdobył kwalifikację do Ligi Mistrzów. Po sezonie został wybrany najlepszym trenerem ligi.



Drużyna opiera się na doświadczonych zawodnikach zatrudnionych na krótkoterminowe kontrakty. Opiera się przede wszystkim na graczach, którzy zaistnieli już we Francji, choć niekoniecznie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Podpisywanie krótkich kontraktów ma tę wadę, iż po ostatnim sezonie z zespołu odeszło kilku ważnych graczy. Klub nie chciał szastać pieniędzmi, bo do ostatnich chwili nie wiadomo było, jak wysoki kontrakt na transmisję meczów podpisze liga. Najważniejszym graczem drużyny pozostał pomocnik Pierre Lees-Melou, który do Brestu trafił dwa lata temu z angielskiego Norwich. Spośród wszystkich zawodników w kubie tylko dziewięciu miało za sobą doświadczenie gry w Lidze Mistrzów.

Zamierzamy grać w Lidze Mistrzów, ale nie mamy takich zasobów finansowych jak klub Ligi Mistrzów

- mówił przed sezonem dyrektor sportowy Grégory Lorenzi.
Na razie Brestowi idzie tak dobrze, iż praktycznie jest już pewny awansu do wiosennej fazy play-off. - To zaskakujące, iż mamy 10 punktów po czterech meczach w rozgrywkach, w których Brest nigdy wcześniej nie grał. To coś wyjątkowego. Trenowanie tych chłopaków to wielki powód do dumy. Następny przystanek: Barcelona. Uwaga: Brest is the best - powiedział Roy, gdy jego drużyna pokonała Spartę w Pradze.
Mecz Brestu z Barceloną odbędzie się we wtorek, początek meczu o 21. Robert Lewandowski stanie przed szansą na setnego gola w karierze w Lidze Mistrzów. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału