Oliwia Woś, stoperka reprezentacji Polski od trzech lat gra w lidze szwajcarskiej - najpierw w FC Zurich, a w tej chwili w FC Basel. Gdy zeszłej zimy dołączała do niej Wiktoria Zieniewicz, prawa obrończyni, pierwsze co jej powiedziała to: nie przeliczaj, płać, taniej nie będzie. To była niezła rada. Szwajcaria od lat jest bowiem krajem z najwyższym wskaźnikiem kosztów utrzymania wg "Numbeo". Koszt życia tutaj jest o 146 proc. wyższy niż w Polsce. To, co wygląda nieco tajemniczo na skomplikowanych wykresach, widać gołym okiem w sklepach i w restauracjach.
REKLAMA
Zobacz wideo Kobiety chcą zarabiać tyle samo co mężczyźni? Moura Pietrzak: Potrzebujemy dobrego wynagrodzenia, by móc po prostu grać
- O innych wakacjach w tym roku trzeba chyba zapomnieć - uśmiechają się kibice ze Środy Wielkopolskiej, których spotykamy przed meczem Polska - Niemcy. - Jest drogo. Zostajemy na pewno na dwóch meczach Polek, zobaczymy co z trzecim. Hotel mamy daleko od centrum, żaden luksus, a i tak wyszło około 800 zł za dobę - opowiadają. Wysokie ceny są okazją do żartów. Gdy pytam kibiców ze Szczecina i Gorzowa Wielkopolskiego, czy mogę ich nagrać, śmieją się, iż tylko za odpowiednią opłatą. - Rozliczamy się we frankach - puszczają oczko.
Piwo na meczu? 35 zł. Sami Szwajcarzy jeżdżą na zakupy za granicę
Zderzenie przychodzi natychmiast po przybyciu do Szwajcarii. Ląduję na lotnisku w Zurychu i idę na pociąg, by dostać się do centrum miasta. Choć przejazd trwa tylko dziesięć minut, to bilet kosztuje 7 CHF, czyli 32 zł. Przekąski na dworcu głównym? Bułka z serem i rukolą – 30 zł (6,5 CHF), bułka z szynką i warzywami - 36 zł (8 CHF), bagietka z kurczakiem 40 zł (8,8 CHF), kawałek pizzy vege 43 zł (9,5 CHF), a kawałek pizzy z szynką 48 zł (10,5 CHF). Za bilet na pociąg z Zurychu do Bazylei, gdzie odbywa się mecz otwarcia Euro, trzeba zapłacić prawie 170 zł (37 CHF). Pociągi odjeżdżają co do minuty. Po pięciu dniach pobytu w Szwajcarii i ciągłym krążeniu między miastami - od Zurychu, przez Bazyleę, Sankt Gallen, Zug, gdzie bazę mają polskie piłkarki, po Lucernę - nie przytrafia mi się ani jedno spóźnienie. Podobnie jest z autobusami w tych miastach - rozkład nie kłamie, jest realizowany co do minuty. Dlatego nie warto wsiadać do taksówek, które w Sankt Gallen kosztują ponad 30 zł za kilometr.
Szwajcaria - kraj Alp, zegarków, czekolady i banków - od lat jest uznawany za najdroższy kraj na świecie, biorąc pod uwagę koszty utrzymania. Wyprzedza Islandię, Singapur i Hongkong. Bazylea i Genewa należą z kolei do najdroższych na świecie miast. Temat cen wkradł się zresztą na sam turniej. Podniosły go angielskie piłkarki. - Moja rodzina może sobie na to pozwolić, ale wiem, iż Szwajcaria jest bardzo drogim krajem. Loty, hotele, koszty utrzymania są niezwykle wysokie, więc rozumiem problemy kibiców. Tym bardziej dziękujemy im za wsparcie. Wiele z nas martwi się, czy rodzina będzie mogą przyjechać i kibicować - mówiła Georgia Stanway, środkowa pomocniczka. Angielskie piłkarki mogą jednak liczyć na finansową pomoc ze strony swojej federacji, która dofinansowuje przyjazd rodzic zawodniczek. - Zapewniamy naszym piłkarkom wysoki poziom wsparcia. Dajemy im pewną kwotę, aby ich rodziny mogły tutaj przyjechać - mówił Mark Bullingham, dyrektor generalny FA. Ale angielska federacja jest pod tym względem wyjątkiem.
Drogo jest też w restauracjach. W Bazylei pizza i dwie szklanki coli kosztują 160 zł. Big Mac w McDonald’s - 32 zł. Za sznycla z frytkami i zestawem surówek w okolicach Zug trzeba zapłacić 120 zł. Kebab w okolicach stadionu w Sankt Gallen - 60-70 zł. Filiżanka kawy - 22-27 zł. Kufel 400 ml piwa na stadionach i w strefie kibica - 35 zł. Półlitrowa butelka wody w tym samym miejscu – 20 zł.
Największe koszty generują jednak hotele. Trzygwiazdkowy w Bazylei kosztuje w granicach 540-1100 zł za dobę. Takie ceny obowiązują też w Zurychu i Genewie. Nieco taniej jest w alpejskich miastach, jak Lucerna, Sankt Gallen czy Sion, gdzie za dobę zapłacimy ok. 700 zł. Dlatego różne portale podróżnicze podpowiadały kibicom, który wybierali się na mecze do Bazylei i Genewy, by zamieszkali w Niemczech lub we Francji, zaraz za szwajcarską granicą. Zresztą, sami Szwajcarzy bardzo często jeżdżą tam na zakupy. - Takie tygodniowe zakupy robię w Weil am Rhein, pierwszym mieście po niemieckiej stronie. Jadę niecały kwadrans, to raptem 7-8 kilometrów. A cenowo widać różnicę - potwierdza Markus, gospodarz, u którego się zatrzymałem.
Ciekawym miejscem jest też Zug, gdzie Polki mają tam hotel nad brzegiem malowniczego jeziora. To stosunkowo małe miasto - mieszka w nim ok. 32 tys. mieszkańców. Słynie z tego, iż jest niezwykle zamożne. Zug bywa określany "szwajcarskim rajem podatkowym", ze względu na bardzo niskie podatki. Przyciąga więc biznesmenów i międzynarodowe korporacje. Mieszka tu finansowa elita Szwajcarii - menedżerowie, inwestorzy i przedsiębiorcy. Widać to po klasie samochodów, przejeżdżających ulicami. W centrum miasta, niedaleko dworca głównego, jest salon ferrari. Wszędzie jest wręcz sterylnie czysto, ulice są bardzo zadbane. Co za tym idzie - ceny nieruchomości są jednymi z najwyższych w Europie.
UEFA sprzedała ponad 600 tys. biletów
Kibiców najwyraźniej jednak wysokie ceny nie odstraszyły. UEFA odtrąbiła już pierwsze sukcesy - sprzedała ponad 600 tys. biletów na mecze, co w przypadku kobiecego Euro jest rekordem. Wyprzedała też wszystkie miejsca na stadionach w 22 z 31 meczów. Szacuje się, iż mecze Euro obejrzy na żywo 180 tys. kibiców, a turniej wygeneruje zarobek na poziomie 193 mln franków szwajcarskich.