Oto najbardziej "wpływowy" piłkarz kadry Urbana. Mogło skończyć się katastrofą

3 godzin temu
Wymieniając niespodziewanych bohaterów, których dał kadrze Jan Urban, nie przegapmy zasług tego najbardziej oczywistego. Piotr Zieliński wreszcie występuje w roli głównej - strzela zwycięskie gole, asystuje i dyryguje. Bez niego nie byłoby ani wygranej z Maltą, ani szans na miejsce w pierwszym koszyku przed losowaniem baraży.
Drżeliśmy o ten wynik. Powoli oswajaliśmy się ze scenariuszem, w którym o mundial trzeba walczyć z silniejszymi rywalami, bo zabraknie punktów do zajęcia miejsca w pierwszym koszyku. Widzieliśmy Polskę wywracającą się w najmniej spodziewanym momencie, na ostatniej prostej, kawałek przed metą. I wtedy Piotr Zieliński zdecydował się na strzał sprzed pola karnego, który po drodze odbił się jeszcze od rywala i dał Polsce zwycięstwo 3:2. - To nie był świetny strzał. Ale kto nie uderza, ten nie strzela goli - powiedział później przed kamerami TVP, mając problem ze złożeniem myśli, bo stojący nieopodal kibice głośno skandowali "Piotrek Zieliński!". Dziękowali nie tylko za gola. Najpierw była jeszcze asysta przy trafieniu Roberta Lewandowskiego i najważniejsze podanie, które otworzyło drogę do zdobycia drugiej bramki. Słowem: nie było akcji bramkowej bez pieczątki Zielińskiego, ten mecz mógł skończyć się katastrofą.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamil Grosicki ujawnia, dlaczego wrócił do reprezentacji Polski


Bohater oczywisty
Uwielbiamy wskazywać nieoczywistych bohaterów, dlatego w ostatnich tygodniach dziękowaliśmy Janowi Urbanowi choćby za pomysł z Przemysławem Wiśniewskim, który do meczu z Maltą (ten mu ewidentnie nie wyszedł) nosił reprezentacyjną koszulkę bez kompleksów i zasłużył na miejsce w pierwszym składzie. Wymienialiśmy całą listę zawodników, którzy zaczęli grać w kadrze lepiej niż u poprzedniego selekcjonera. Wspominaliśmy o Jakubie Kamińskim, o Michale Skórasiu czy Mattym Cashu. Ale to Zieliński - najbardziej utalentowany polski piłkarz ostatnich kilkunastu lat - zaczął wreszcie odgrywać w kadrze główną rolę.
Z Finlandią przepięknie asystował Lewandowskiemu - nad jego podaniem cmokali po meczu i strzelec gola, i selekcjoner. Z Nową Zelandią strzelił jedynego gola. Świetnie zagrał z Holandią, a z Maltą po prostu zapewnił Polsce zwycięstwo. Zieliński w kadrze, mimo iż na liczniku ma już 105 meczów, jeszcze nigdy nie był tak wpływowy. Wprawdzie w 2017 r. zdarzyło mu się zaliczyć sześć asyst w sześciu eliminacyjnych meczach Euro, ale tam zabrakło choćby jednego gola, a Polacy bez większego trudu ogrywali Rumunię, Kazachstan, Armenię i Czarnogórę. Tymczasem za kadencji Urbana widzimy Zielińskiego, który napędza grę całej drużyny, decyduje o kierunkach ataku, asystuje. A jak trzeba, to strzela też zwycięskie gole.


Więcej minut w klubie i nowa rola w reprezentacji Polski
Wiele rzeczy ma na to wpływ. Od formy, przez zaufanie i pomysł selekcjonera, po lepszą grę i dopasowanie całej drużyny. Włoskie media już na początku listopada, tuż po tym jak w meczu z Hellasem Werona strzelił wolejem pięknego gola, obwieściły, iż wrócił "stary dobry Zieliński". Kontuzja Henricha Mchitariana zapewniła mu więcej minut na boisku, a on dobrze je wykorzystał. Zyskał w oczach trenera Christiana Chivu, któremu wcześniej nie bardzo miał kiedy zaimponować, bo przedsezonowe przygotowania przegapił przez kontuzję łydki, która ciągnęła się za nim jeszcze od końcówki poprzedniego sezonu. Pod koniec października role się odwróciły, bo w poprzednim sezonie to Zieliński co chwilę wypadał z gry przez drobne mięśniowe kontuzje, przez co trudniej było mu wywalczyć miejsce u boku Barelli i Calhanoglu. Okaże się, jak Chivu podzieli minuty, gdy Mchitarian wróci do zdrowia. Prognozy - niezbyt dla Zielińskiego optymistyczne - kreślił już w Sport.pl Michał Trela. Inna sprawa, iż jeżeli Zieliński utrzyma tę formę, trudno będzie posadzić go na ławce.
Przełożenie klub-kadra jest oczywiste. Nie tylko Zieliński więcej daje reprezentacji, gdy akurat lepiej wiedzie mu się we Włoszech, bo podobnie jest ze Skórasiem i grą w Belgii, Kamińskim w Niemczech czy Cashem w Anglii. Ale u 31-letniego pomocnika mówimy jeszcze o znalezieniu mu innej roli w kadrze. To nie jest kopiuj-wklej względem gry w Interze. Z jednej strony Zieliński dostał od Urbana większą swobodę, a z drugiej został cofnięty w momencie rozegrania piłki, dzięki czemu zyskał większy wpływ na grę. Selekcjoner stworzył mu warunki do takiej gry, jaką lubi. Zrobił to znacznie szybciej niż poprzedni selekcjonerzy. I od razu zaczął na tym zyskiwać. Urban wiedział, iż ma w Zielińskim piłkarza niezwykle plastycznego – może przecież grać na małej przestrzeni, pod presją rywali, bliżej ich bramki. Ale nastawiona na fazy przejściowe kadra w tym momencie znacznie bardziej potrzebuje jego długich zagrań i prostopadłych podań - a te może zagrywać, gdy ma wokół siebie więcej miejsca i widzi ustawienie całej ofensywy. Korzyści są oczywiste. Reprezentacja nie zrobiłaby kolejnego kroku - tak Urban definiował dłuższe utrzymywanie się przy piłce i swobodniejsze prowadzenie ataków - w meczu z Holandią, gdyby nie ustawienie Zielińskiego i "przełamywanie ich pressingu", o którym wspomniał w pomeczowym wywiadzie Kamil Grabara.


Piotr Zieliński spiął klamrą całe eliminacje. "Wreszcie"
W opowieści o Zielińskim najważniejsze jest coś jeszcze: więcej spokoju wszystkich dookoła. Nie dyskutujemy już gorączkowo nad jego pozycją w kadrze, nie chcemy za wszelką cenę nazywać, kim powinien być w środku pola - czy "ósemką", czy "dziesiątką". Nie pożyczamy też od Włochów ich określeń na środkowych pomocników, by zapewnić sobie jeszcze większą precyzję. Dyskusja o Zielińskim przestała być aż tak gorączkowa. Także dlatego, iż kibice i eksperci w końcu przestali wyobrażać sobie, kim może w kadrze być i zaczęli doceniać to, kim jest. A on ustabilizował formę i coraz rzadziej zdarzają mu się nijakie mecze.
Golem na 3:2 spiął całe te eliminacje klamrą: od rykoszetu po strzale Lewandowskiego z Litwą wszystko się przecież zaczęło i na rykoszecie po jego strzale z Maltą wszystko się skończyło. Dwóch najważniejszych piłkarzy tej kadry, którzy jeszcze niedawno zostali wciągnięci w awanturę o kapitańską opaskę, pozwolili w kiepskich meczach zdobyć trzy punkty. W ostatnich miesiącach, po całej aferze, lepiej wygląda też kooperacja między nimi - Lewandowski strzelił gole po podaniach Zielińskiego z Finlandią i Maltą. Wreszcie, bo odkąd obaj odgrywają w kadrze ważne role, takich akcji było między nimi zdecydowanie za mało.
Wygląda na to, iż gdy w marcu zaczną się baraże, a reprezentacja Polski będzie w potrzebie, pierwszym, w którego kierunku spojrzymy, będzie Piotr Zieliński. Na szczęście - ostatnio nie zawodzi.
Idź do oryginalnego materiału