Latem 2022 roku FC Barcelona musiała użyć tzw. "dźwigni finansowych" [termin rozpropagowany przez prezesa klubu Joana Laportę], żeby móc zakontraktować m.in. Roberta Lewandowskiego, Julesa Kounde czy Raphinhę. Na czym one polegają? Na sprzedaży aktywów lub dyskontowania przyszłych dochodów klubu. Niektórzy dalej mają wątpliwości, czy cały proces został odpowiednio przeprowadzony, ale to długi i zawiły temat.
REKLAMA
Zobacz wideo Kiedyś wybił mu zęba, dziś jest jego trenerem. "Nie ma tragedii"
FC Barcelona z kolejną umową, która ma wspomóc klub finansowo
Faktem jest, iż dzięki tym "dźwigniom" udało się Barcelonie nieco podnieść finansowo, chociaż niezmiennie nie wyszła na prostą pod tym względem. Z tego też powodu władze katalońskiego klubu poszukują kolejnych pieniędzy, żeby móc m.in. swobodnie przeprowadzać transfery bez konieczności sprzedaży zawodników. Ku temu też posłużyć ma nowa umowa podpisana przez Barcelonę.
Zobacz też: Barcelona ściąga napastnika. Oto sukcesor Lewandowskiego?
"Nowa dźwignia Barcelony ma być z Kongo" - ogłosił kataloński "Sport". O co chodzi? Zdaniem gazety w miniony poniedziałek FC Barcelona podpisała istotną umowę sponsorską o współpracy z ministerstwem sportu i turystyki Demokratycznej Republika Konga.
Na mocy tej umowy na rękawach koszulek Barcelony przez kolejne trzy sezony będzie umieszczone logo promujące turystykę kraju: "DRK, Serce Afryki". "Łączna kwota transakcji wyniesie około dziesięciu milionów euro za sezon, co stanowi realny zastrzyk przychodów i pomoże klubowi w zbilansowaniu budżetu" - podsumował "Sport".
Jednocześnie część obserwatorów stwierdza, iż w tej sytuacji nie jest to żadna dźwignia finansowa, a zwyczajna umowa sponsoringu, gdyż w tym przypadku nie dojdzie do żadnej sprzedaży klubowych aktywów.