"Sportowo Michał Sokołowski bywał w lepszych momentach swojej kariery, ale bez jego niezmordowanych nóg, wszędobylskich rąk oraz wielkiego serca do walki, ta reprezentacja po prostu nie miałby sensu" - napisał w serwisie Super Basket Michał Tomasik po meczu z Bośnią i Hercegowiną. Polscy koszykarze wygrali w niedzielę 80:72 i w drugich mistrzostwach Europy z rzędu awansowali do ćwierćfinału. A ja - opisując co chwilę Mateusza Ponitkę, Jordana Loyda i trenera Igora Milicicia, czyli głównych architektów sukcesu - zatrzymałem się na chwilę przy tym cytacie dotyczącym Sokołowskiego. Bez niego ta reprezentacja po prostu nie miałaby sensu - jakże prawdziwe.
REKLAMA
Zobacz wideo Marcin Gortat na jednej imprezie z Justinem Bieberem. "Nie mogłem uwierzyć, iż to jest on"
Oczywiście, w ten sposób można byłoby napisać praktycznie o wszystkich koszykarzach wybranych przez Milicicia, trener i zawodnicy na każdym kroku podkreślają, jak ważna są zespołowość i atmosfera, jak istotny jest każdy gracz. Ale jednak 33-letni Sokołowski wnosi do drużyny coś więcej - doświadczenie, energię, waleczność, odpowiedzialność, spokój. Wszechstronny, silny fizycznie i gotowy na podjęcie każdego wyzwania koszykarz, zwykle występuje jako tzw. niski skrzydłowy, ale na trwającym EuroBaskecie, z konieczności, gra jako wysoki skrzydłowy. Z konieczności, bo ze względu na urazy przed turniejem wypadli ze składu Jeremy Sochan i Igor Milicić junior. Selekcjoner teoretycznie mógł wstawić do podstawowej piątki wyższych Tomasza Gielo czy Aleksandra Dziewę, ale postanowił inaczej.
Dlaczego? To proste - "Sokół" jest człowiekiem od zadań specjalnych. Potrzebujesz obrońcy na znakomitego Lukę Doncicia? Rzucasz Sokołowskiego. Masz naprzeciw siebie grającego z piłką, wysokiego Deniego Avdiję? Wystawiasz Sokołowskiego. Bośnia i Hercegowina ma wyższy skład od nas i wykorzystuje przewagę fizyczną? Zaczynasz z Sokołowskim jako wysokim skrzydłowym. Milicić wie, iż ma w kadrze człowieka, który przyjmie każde wyzwanie i nie cofnie się przed nikim.
Michał Sokołowski to jest maszyna
Na EuroBaskecie Sokołowski nie jest w najwyższej formie, gra poniżej swoich możliwości. Na poprzednich mistrzostwach Europy, w których Polska zajęła sensacyjne czwarte miejsce, oceniliśmy go na 5+, tak samo jak Mateusza Ponitkę. Potem "Sokół" był najlepszym graczem turnieju prekwalifikacyjnego do igrzysk, a w lutym 2024 roku został wybrany MVP turnieju o Puchar Włoch, który sensacyjnie zdobyło jego Napoli Basket. Milicić, który wówczas prowadził Sokołowskiego i w reprezentacji, i w klubie, mówił: "On jest maszyną. To jest gracz, którego mogłaby - a choćby powinna - mieć każda drużyna w Europie".
Ale teraz, patrząc na jego statystyki, ktoś mógłby machnąć ręką. 9,2 punktu wygląda dobrze, ale 2,8 zbiórki oraz 1,7 asysty wrażenia nie robi. A skuteczność rzutów wręcz je psuje: 32 proc. z gry, 27 proc. za trzy, 66 proc. z wolnych. Wszędzie poniżej oczekiwań i to grubo. Tylko pod względem fauli jest "dobrze" - tych Sokołowski ma najwięcej w drużynie, średnio 3,8 na mecz. Ale to efekt jego defensywnych zadań i ciężkiej pracy, które wkłada obronę. Co do niej, nikt nie ma żadnych zastrzeżeń. Sokołowskiego chwalą Milicić, Ponitka, każdy docenia jego wkład w defensywę.
Atak? Tu jest słabiej, choć "Sokół" rozkręca się w trakcie turnieju - w sześciu meczach rzucał kolejno osiem, siedem, trzy, 15, 12 i 10 punktów. Być może potrzebuje więcej czasu, by wejść w rytm? Na tle innych kadrowiczów jego przypadek jest wyjątkowy, bo za nim trudny i dziwny sezon.
Kilka zdań od Michała Sokołowskiego. Przerwa mu pomogła
24 listopada w wyjazdowym meczu reprezentacji z Estonią doznał urazu stopy, który wyeliminował go z gry na ponad dwa miesiące. Po powrocie zagrał cztery mecze we Włoszech i na tym jego przygoda z Dinamo Sassari się skończyła - i klub, i zawodnik uznali, iż nie chcą kontynuować współpracy. Włosi szukali lepszego gracza niż Polak, "Sokół" nie miał najlepszych relacji z trenerem.
Koszykarz pod koniec lutego dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu, ale jak dotychczas żadnego nie znalazł. Miał propozycję z Hiszpanii, chciał go też King Szczecin, zainteresowanie wyrażały inne polskie kluby. Ale Sokołowski żadnej z tych opcji nie przyjął. Do końca sezonu nie grał i nie trenował z żadnym klubem.
- Jak wygląda twoje przygotowanie po tylu miesiącach przerwy? - zapytałem Sokołowskiego po pierwszym meczu fazy grupowej EuroBasketu. - Dobrze - odpowiedział. Krótko, ale typowo dla siebie, bo "Sokół" mówić nie lubi, jeżeli się rozgada to na trzy zdania. jeżeli mówi, to swoją grą. - Ale pomogła ci ta przerwa? - dopytywałem. - Pomogła, na pewno. Dużo czasu wolnego miałem, spędziłem go z rodziną. Przygotowałem się fizycznie najlepiej, jak mogłem - odpowiedział Sokołowski.
Najwyższy poziom podejmowania decyzji
I na EuroBaskecie "Sokół" daje, ile może. A szczególnie w obronie może dużo. Opisując zwycięstwa polskich koszykarzy najwięcej miejsca poświęcamy Jordanowi Loydowi, który zdobywa średnio po 23,0 punktu na mecz, trafia znakomite 47 proc trójek. Ekscytujemy się Mateuszem Ponitką, który daje nam 18,0 punktu, 8,5 zbiórki i 3,8 asysty, ciągnie drużynę w górę. Doceniamy role rezerwowych, bo Andrzej Pluta, Dominik Olejniczak i Kamil Łączyński mieli mecze z przebłyskami, od ich akcji wiele zależało. Sporo mówimy też o Aleksandrze Balcerowskim, który - choć gra nieco poniżej oczekiwań - jest ważnym elementem zespołu.
O Sokołowskim mówimy mniej, jego styl gry można określić mianem "dla koneserów" - w meczu koszykówki zwykle koncentrujemy się na tym, kto zdobył punkty, a to, co dzieje się w obronie, szczególnie z dala od piłki, potrafi umknąć. No i właśnie tam często największą pracę wykonuje "Sokół".
W meczu z Bośnią i Hercegowiną 33-letni skrzydłowy zagrał w reprezentacji po raz 137. i pojawił się w wypowiedzi Mike'a Taylora - byłego selekcjonera, u którego Sokołowski debiutował w 2015 roku. Amerykanina zapytałem o nieoczywisty element w grze Polaków, który zrobił na nim wrażenie. Odpowiedział tak: - U Mateusza Ponitki i Michała Sokołowskiego widzę najwyższy poziom podejmowania decyzji i czytania gry. Oni robią wiele małych rzeczy w trakcie meczu w sensie fizycznym i mentalnym. Wykonują zwycięskie zagrania. To nie jest coś, czego nie należy nie doceniać. To jednak z podstaw tego, dlaczego Polska ma takie sukcesy.
We wtorek Taylor będzie miał szansę skomentować ćwierćfinałowy mecz reprezentacji Polski z Turcją. Rywal ma w składzie gwiazdy NBA i Euroligi, o których możemy tylko pomarzyć. Ale my mamy "Sokoła".