To wszystko powinno wyglądać inaczej. Barcelona miała już dawno rozgrywać mecze na Camp Nou, a jej bramki miał strzec Joan Garcia. Ale futbol i opóźnienia w przebudowie stadionu bywają nieprzewidywalne.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski już tylko rezerwowym w Barcelonie? Żelazny: Nie wyobrażam sobie, iż przegra rywalizację
Pożar w Barcelonie? Strażak Szczęsny jest na posterunku
Jeszcze tydzień temu Szczęsny stwierdził, iż „jest rezerwowym i nim pozostanie". Nadmienił, iż gdy latem przedłużał kontrakt, wiedział już, jak będzie wyglądała hierarchia w bramce, więc nie jest rozczarowany. Został przewodnikiem kupionego za 25 mln euro Joana Garcii. Od początku sezonu robił więc wszystko, by Hiszpan był w jak najlepszej formie. Nie było między nimi rywalizacji. Współpracowali. - Moją rolą jest teraz przygotowanie Joana. To bramkarz o niesamowitym potencjale. Już jest jednym z najlepszych w Europie - wychwalał go w wywiadzie.
Ale w czwartek wieczorem sytuacja się zmieniła - Garcia, w ostatniej akcji meczu z Realem Oviedo, doznał kontuzji kolana. Konieczna była operacja, a przerwa ma potrwać 4-6 tygodni. Szczęsny znów wskoczył do bramki. Spotkanie z Realem Sociedad było jego pierwszym od maja. Hiszpańskie gazety porównały kontuzję Garcii do wybuchu pożaru, a wejście Szczęsnego do bramki – do przybycia strażaka. – To fantastyczny bramkarz i fantastyczny człowiek. Nie mam żadnych wątpliwości. Wystarczy spojrzeć na poprzedni sezon – z nim w bramce wygraliśmy prawie każdy mecz. Zdobyliśmy z nim trzy tytuły: mistrzostwo Hiszpanii, Puchar Króla i Superpuchar - komentował Hansi Flick.
Szczęsny zapracował na zaufanie – w lidze hiszpańskiej jeszcze nigdy nie przegrał. Barcelona zwyciężyła w czternastu z piętnastu meczów, w których bronił. We wszystkich trzydziestu spotkaniach zachował czternaście czystych kont. Ale suche statystyki to nie wszystko. Szczęsny najpierw godnie znosił bycie rezerwowym, a później zaadaptował się do zupełnie innego stylu gry. Zarażał innych pewnością siebie i spokojem. Dzielił się doświadczeniem. Złapał świetny kontakt z młodymi piłkarzami Barcelony. Cieszył się każdym meczem i treningiem. Propozycja przedłużenia umowy o kolejne dwa lata była konsekwencją tego wszystkiego.
Robert Lewandowski z kolejnym golem. Ale co się stało w końcówce?
Podczas meczu z Realem Sociedad nie można było mrugać. Barcelona od początku rzuciła się do ataków i zapłaciła za nieskuteczność, bo to goście po świetnej kontrze jako pierwsi wyszli na prowadzenie. Ander Barrenetxea idealnie dośrodkował piłkę – za obrońców Barcelony, ale poza zasięgiem Szczęsnego, a Alvaro Odriozola wbił ją do pustej bramki. Polak nie mógł w tej sytuacji uchronić zespołu. Barcelona rzuciła się do odrabiania strat. Oddawała strzał za strzałem - z dystansu próbował Markus Rashford, z bliska Pedri, a z prawej strony pola karnego Roony Bardghji. Ale Alex Remiro, bramkarz Realu, spisywał się doskonale. W końcu jednak choćby on był bezradny - Rashford dośrodkował z rzutu rożnego, a Jules Kounde wyskoczył najwyżej i trącił piłkę głowę. Do przerwy był remis 1:1. Barcelona schodziła z boiska z oszałamiającym wynikiem posiadania piłki - 86 proc.
Po zmianie stron nie zdejmowała nogi z gazu, ale - podobnie jak w wielu akcjach przed przerwą - brakowało jej dokładności. W 58. minucie Hansi Flick rzucił zespołowi na pomoc wracającego po kontuzji Lamine Yamala, który już w pierwszej akcji doskonale dośrodkował piłkę do Roberta Lewandowskiego. Polak, dotychczas niezbyt widoczny i rozgrywający słaby mecz, uderzył ją głową i trafił do bramki. Na wierzch wyszła jakość - i dośrodkowującego, i kończącego akcję. 2:1 i koniec emocji? Ależ skąd! Najlepsze miało dopiero nadejść.
W końcówce meczu najpierw zaatakował Real Sociedad i Takefuse Kubo huknął w poprzeczkę, a chwilę później piłkę przejął Frenkie de Jong i napędził kontrę, którą równie mocnym strzałem w poprzeczkę skończył Lewandowski. Polak nie mógł wymarzyć sobie lepszej sytuacji - Ferran Torres wyłożył mu piłkę na wprost bramki, raptem sześć metrów od niej. Co prawda bramkarz i obrońca Realu desperacko rzucali mu się pod nogi - stąd decyzja o uderzeniu w górną część bramki - ale Lewandowski strzelił już setki goli w znacznie trudniejszym położeniu. Do końca meczu wynik już się nie zmienił.
Dobra rozgrzewka Szczęsnego. Najtrudniejsze nadchodzi
Barcelona wygrała 2:1 i wykorzystała porażkę Realu w derbach stolicy z Atletico (2:5). Teraz to ona jest liderem La Liga. Dla Wojciecha Szczęsnego była to odpowiednia rozgrzewka przed nadchodzącym spotkaniem Ligi Mistrzów z PSG. Przy straconej bramce nie mógł zrobić nic więcej, ale w pozostałych sytuacjach spisywał się bez zarzutu. Nie potrzebował niesamowitych interwencji, wystarczyły zwykłe - wyjście do dośrodkowania, wyłapanie lekkiego strzału, rozegranie piłki z obrońcami. Najtrudniejsze dopiero przed nim.