Oto co zrobił Japończyk, gdy zobaczył Kamila Stocha. Kamery wszystko pokazały

4 tygodni temu
Ponad trzy lata czekał Kamil Stoch, żeby wrócić na podium zawodów najwyższej rangi w skokach narciarskich. Po zawodach w Wiśle był wybuch radości, latanie po skoczni "jak dzik, z jęzorem po kolana", a jeszcze w trakcie konkursu wyjątkowy gest od jednego z rywali.
Od ostatniego takiego sukcesu trzykrotnego mistrza olimpijskiego w sobotę minęło dokładnie 1119 dni. Wtedy, także w Wiśle, wygrywał konkurs Letniego Grand Prix. Tym razem był trzeci, a zwyciężył w niezwykłych okolicznościach, sprawiając ogromną sensację Maciej Kot.


REKLAMA


Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?


Stoch wiedział, iż może wrócić na podium. To żadna sensacja
Taki wynik Stocha sensacją nie był. Już od dwóch tygodni widać, iż Stoch rozpoczął przygotowania do swojej ostatniej zimy w karierze w wysokiej formie. Najpierw zdobył złoto na Letnich Mistrzostwach Polski, a potem pokazywał niezłe - choć słabsze też - skoki na inauguracji LGP w Courchevel.


W Wiśle motywacja, żeby osiągnąć dobry wynik i wrócić na podium była jeszcze większa: ostatnie zawody Letniego Grand Prix w Polsce, jeden z ostatnich takich startów przed własną publicznością w ogóle. Widać było, iż skoczek chce i może cieszyć się tym, co robi. I w końcu Stoch dał kibicom to, na co wspólnie tak długo czekali.
- Ja bym powiedział, iż to nie kamień z serca, tylko taka fajna nagroda za pracę, za wyrzeczenia, za wysiłek. Ale powiem trochę nieskromnie, iż to taka trochę naturalny kolej rzeczy. Bo przerobiłem naprawdę bardzo dużo rzeczy w ciągu ostatnich dwóch tygodni i wiedziałem, jakby miałem takie poczucie, iż stać mnie naprawdę na dobre skakanie - mówił z przekonaniem i pewnością siebie po wszystkim Stoch w studiu Eurosportu.
Japończyk nagle klęknął przed Stochem. Tuż po tym, jak objął prowadzenie
Stoch atakował z ósmego miejsca po pierwszej serii. Skoczył 126 metrów i nie był w samej czołówce konkursu, ale straty pomiędzy zawodnikami były naprawdę niewielkie. Dlatego jego drugi skok na 130 metrów pozwolił mu wspinać się w klasyfikacji i wyprzedzać kolejnych rywali. Ostatecznie przegrał tylko o 3,3 punktu z Kotem i o zaledwie 0,1 punktu z Austriakiem Niklasem Bachlingerem. Tyle zabrakło do pełni szczęścia: polskiego dubletu.


Ale i tak było pięknie. Pewnie: to zawody w niepełnej obsadzie, do letniego skakania i tak podchodzi się z dystansem i nie warto dywagować nad tym, jak wielką wartość ma to podium. Już na pierwszy rzut oka widać było jednak, jak wielkie emocjonalne znaczenie ten sobotni wieczór miał dla Stocha. Najpierw cieszył się z kolegami z kadry tuż po skoku, a potem w miejscu dla lidera zawodów. Za każdym razem, gdy pokazywała go kamera. A to kciuki do góry, a to wesołe i szalone miny. choćby trzymał się za głowę.
W transmisji uchwycono też interesujący moment, gdy Stoch przebrał się po skoku i wchodził na miejsce dla lidera za Yukiyę Sato. A Japończyk z szacunkiem aż przyklęknął, gdy gratulował mu i się z nim zmieniał.


Kamil Stoch (z lewej) i Yukiya Sato (z prawej) podczas zawodów LGP w WiśleScreen Eurosport 1


Wielka euforia Stocha. "Latałem z jęzorem po kolana"
A to nie był jedyny podobny gest tego wieczoru. Przy ceremonii dekoracji czapkę z głowy przed Stochem zdjął Maciej Kot, wchodząc na najwyższy stopień podium.


Na dole, jeszcze przed wręczeniem trofeów najlepszej trójce, Stoch wyściskał się też z trenerami: Maciejem Maciusiakiem, Michalem Doleżalem, Łukaszem Kruczkiem, czy Wojciechem Toporem.


Potrzebowałem tego, bo miejsce na podium daje po prostu poczucie sprawczości. Dlatego tak się dzisiaj cieszyłem. Jak dzik po prostu latałem tutaj z jęzorem po kolana - śmiał się Stoch w rozmowie z Kacprem Merkiem i Jakubem Kotem. - Nie no, cieszę się, bo jest się z czego cieszyć - dodał.


A w niedzielę będzie mógł się spisać choćby lepiej lub powtórzyć swój sukces. Skoczków - poza Kotem i Stochem z Polaków wystąpią także Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Aleksander Zniszczoł - czeka drugi sprawdzian formatu High Five - konkursu, który w pierwszej serii jest rywalizacją grup ustalanych na podstawie wyników kwalifikacji, ale w ostatecznym rozrachunku liczy się tylko rezultat uzyskany w drugiej serii. Stoch w pierwszym konkursie tego typu w Courchevel zajął dziewiąte miejsce.
Idź do oryginalnego materiału