Kamil Stoch wrócił do Pucharu Świata i skacze w Sapporo. W słabym dla siebie sezonie mistrz próbuje wystąpić w Japonii tak, by wywalczyć miejsce w kadrze Polski na zbliżające się MŚ w Trondheim.
REKLAMA
Zobacz wideo Co się dzieje z Legią Warszawa? Kosecki: Są do dupy. Brakuje charyzmy i charakteru. Pokażcie jaja!
W zupełnie innym nastroju Stoch skakał w Sapporo przed MŚ 2017 w Lahti. Osiem lat temu był liderem Pucharu Świata. I udowadniał, jak błyskawicznie potrafi wyciągać wnioski i wprowadzać znakomite poprawki.
Znamienne słowa Stocha: "Wydaje mi się, iż mam już trochę doświadczenia"
W lutym 2017 roku w sobotnich zawodach w Sapporo Stoch był dopiero 18. I mówił po nich dla Skijumping.pl tak: "Ja już się swoje nadenerwowałem w życiu, więc ze spokojem przyjmuję taki stan rzeczy. Nie jest to przyjemne i nie skaczę z radości, iż zajmuję miejsce w drugiej dziesiątce, ale wiem, co trzeba poprawić. To jest dla mnie ważne. Mam na jutro plan działania".
W niedzielę Stoch zamienił słowa w czyny. I wygrał. Zrobił to po niemal idealnym skoku w drugiej serii. W połowie konkursu był drugi, tracił 1,3 pkt do prowadzącego Andreasa Wellingera. W rundzie finałowej pofrunął na 140. metr, wylądował pięknym telemarkiem, dostał noty 19 od wszystkich pięciu sędziów i nie dał szans Niemcowi. Ten uzyskał tylko 132 m i finalnie był drugi, o 7,4 pkt za Polakiem.
- Przeanalizowaliśmy wszystkie aspekty i przedyskutowaliśmy kwestie dotyczące kolejnego konkursu. Jeszcze w sobotę znaleźliśmy powody słabszych prób Kamila, co miało duże znaczenie w kwestii poprawy jego skoków. gwałtownie wprowadził poprawki i pokazał najlepsze swoje skoki – spokojnie tłumaczył na Skijumping.pl trener Stefan Horngacher.
A szczęśliwy Stoch dodawał: "Rzeczywiście wczoraj coś nie grało, nie potrafiłem znaleźć sobie dobrego systemu, zwłaszcza na fazę lotu. Dzisiaj już wiedziałem, co mam zrobić. Po analizie z trenerem miałem pewne punkty do realizacji i tego starałem się trzymać. Nie przypuszczałem, iż da mi to zwycięstwo".
- Wydaje mi się, iż mam już trochę doświadczenia w tym, co robię. Potrafię gwałtownie się odbudować, zregenerować i znaleźć rozwiązanie, które później należy wcielić w życie. W tym momencie jestem w dyspozycji, która pozwala mi na szybkie eliminowanie błędów, czy korygowanie czegoś, co nie wychodzi w danym momencie – dodawał Stoch. I zwracał uwagę na wyjątkowość tamtego zwycięstwa. W Pucharze Świata wygrał wówczas już 21. raz w karierze. Ale to był pierwszy raz poza Europą. I do dziś – przy 39 zwycięstwach Stocha – jest to jego jedyny triumf poza Europą (na igrzyskach wygrał jeden ze swych trzech złotych medali w koreańskim Pjongczangu, a wcześniej dwa mistrzowskie tytuły wywalczył w rosyjskim Soczi, czyli na granicy Europy i Azji).
- Słuchanie "Mazurka Dąbrowskiego" tak daleko od domu jest czymś wspaniałym. Na dodatek z polskimi kibicami, którzy mnie zszokowali, iż tutaj byli. Część z nich mieszka tu, czy też w Tokio, ale przyjechali obejrzeć zawody, a część kibiców z polskimi flagami, to byli również Japończycy, więc miło było zobaczyć nasze barwy – podkreślał Stoch.
Piękne obrazki nie tylko ze Stochem w roli głównej
W nagrodę za tamto zwycięstwo Stoch dostał kielich. To kolejne oryginalne trofeum w karierze naszego mistrza. Najczęściej dostawał puchary, ale zdarzały się też wazony i talerze. A kiedyś choćby rower.
W transmisji telewizyjnej widzieliśmy też, iż jeszcze przed dekoracją Stoch dostał możliwość napisania czegoś na kamerze. Skoczek był tym wyraźnie zaskoczony i upewniał się, czy ma to zrobić. Często po wygranych meczach taką możliwość dostają tenisiści, a Iga Świątek zwykle zostawia jakieś przesłanie, czasami wyraża w ten sposób dla kogoś wsparcie. Stoch po prostu złożył na kamerze swój autograf.
Dziś oglądając takie obrazki możemy tylko żałować, iż absolutnie nie zanosi się na podobne sukcesy polskich skoczków. Sezon z wolna się kończy, a my nie cieszyliśmy się jeszcze z ani jednego polskiego podium. Natomiast wtedy główne wydanie Wiadomości TVP zaczęło się od "Mazurka Dąbrowskiego" z Sapporo. Wtedy świetnie w Sapporo spisywał się też Maciej Kot, który pierwszy konkurs wygrał, a następnego dnia zajął czwarte miejsce. I jeszcze w kwalifikacjach pobił rekord skoczni (144 m).
W tamten wspaniały lutowy weekend Stoch umocnił się na prowadzeniu w Pucharze Świata, a Polska – w Pucharze Narodów. To był przedsmak tego, co później przeżyliśmy na mistrzostwach świata w Lahti. Tam Polska jedyny raz w historii zdobyła drużynowe złoto.