Oto cała prawda o "polskiej" grupie na MŚ. Widać jak na dłoni

1 godzina temu
Polska wyjątkowo ani nie wygrała, ani nie przegrała turnieju już w momencie losowania. jeżeli przejdzie marcowe baraże, trafi do jednej z najsilniejszych i najbardziej wyrównanych grup w stawce. Ale są detale, które pozwalają marzyć o dłuższym mundialu.
Koszyki podczas losowań wielkich turniejów tylko częściowo oddają siłę ich uczestników. Zwłaszcza gdy w dniu losowania nie jest znana ich pełna lista, a drużyny, które awansują po barażach, automatycznie traktowane są jako teoretycznie najsłabsze. Gospodarze zaś mają przywilej towarzyszenia najlepszym. Różnice są więc kolosalne. Gdyby przydzielać zespoły do grup tylko według sportowej siły szacowanej na podstawie zaczerpniętego z szachów rankingu Elo, uznawanego za najbardziej miarodajny, Norwegowie byliby losowani z pierwszego, nie trzeciego koszyka. Amerykanie odwrotnie. Kto po barażach obudzi się w grupie z Włochami, Turcją czy Danią też nie będzie szczęśliwy, bo cała trójka należy do grona dwudziestu najsilniejszych drużyn świata i w rzeczonej klasyfikacji wyprzedza choćby przydzieloną do pierwszego koszyka Belgię. Losowanie faktycznie miało więc znaczenie. Można za jego sprawą bez wychodzenia na boisko wydatnie zwiększyć lub zmniejszyć szanse na udany mundial.

REKLAMA







Zobacz wideo Gala losowania mundialu w cieniu skandalu? Żelazny: Amerykanie łamią prawo wojenne!



Polsce udało się tym razem trafić blisko środka, choć ciągle z zastrzeżeniem, iż w gronie uczestników przyszłorocznych mistrzostw świata na razie nas nie ma. I iż może być choćby trudniej przebrnąć baraże niż pierwszą rundę turnieju. Zakładając jednak, iż wszystko potoczy się szczęśliwie i w grupie F z Holandią, Japonią i Tunezją faktycznie wyląduje Polska, tym razem losowanie nie będzie mogło być uznane za bardzo łatwe albo ekstremalnie trudne. Przy czym, jeżeli brać pod uwagę poziom całej grupy, mowa o jednym z najbardziej wyrównanych i silnych zestawów w stawce.
MŚ 2026. Jedna z najsilniejszych grup
jeżeli na podstawie rankingu Elo uszeregować wszystkie zespoły w koszyku pod względem aktualnej szacowanej siły, powstanie obraz faktycznej grupy śmierci i grupy marzeń. Gdyby z każdego koszyka wylosowano najsłabszy zespół (co nie było możliwe ze względu na kontynentalne obostrzenia), suma ich pozycji wyniosłaby 48 (dwunaste miejsce w koszyku pomnożone przez cztery drużyny). Gdyby w jednej grupie wylądowały najlepsze zespoły każdego koszyka, łączna suma ich pozycji wyniosłaby cztery. Suma miejsc w koszykach drużyn z polskiej grupy wynosi 25, czyli blisko środka między teoretycznie najłatwiejszym i najtrudniejszym wariantem. Ale w rzeczywistości kilka z wylosowanych w piątek grup jest silniejszych od polskiej.


Grupą śmierci, jeżeli baraże interkontynentalne przetrwają Boliwia lub Irak, trzeba będzie okrzyknąć tę, w której jedna z tych drużyn dołączy do Francji, Senegalu, czy Norwegii. Gdyby sensacyjny awans uzyskał Surinam, grupa zyska wyraźnego marudera. Za to w przypadku awansu Boliwii cały kwartet rywalizujących ekip mieściłby się w czołowej pięćdziesiątce świata, czego nie ma w żadnej innej grupie. To bowiem jasne, iż choć na turniej pojedzie 48 reprezentacji, nie będzie to 48 najsilniejszych drużyn świata. Gdyby tak było, większość miejsc musiałaby przypaść Europie. Tylko minimalnie słabiej wypada w tym porównaniu grupa, w której obrońcy tytułu Argentyńczycy spotkają się z Algierią, Austrią i Jordanią. Ta ma jednak wyraźnego faworyta, podczas gdy w rywalizacji rewelacyjnych w eliminacjach Norwegów z Francuzami, czy Senegalczykami każde rozstrzygnięcie wydaje się całkiem prawdopodobne. Kto pamięta mecz otwarcia z 2002 roku, nigdy już przecież nie odbierze Senegalczykom szansy sprawienia sensacji.
Losowanie grup MŚ. Najważniejsza Tunezja
W rankingu najsilniejszych grup ta, w której może zagrać Polska, zajmuje trzecie miejsce ex aequo z zestawem Hiszpania – Republika Zielonego Przylądka – Arabia Saudyjska – Urugwaj. Przy czym polska powinna być bardziej wyrównana. Holandia to dopiero siódmy z najsilniejszych zespołów pierwszego koszyka. Japonia w drugim koszyku jest szósta, czyli idealnie w połowie. Tunezja zaś ósma w trzecim. Polska, jeżeli awansuje, będzie czwartą wśród najsilniejszych ekip koszyka. W światowym rankingu Elo Holandia jest ósma, Japonia szesnasta, Polska 36., a Tunezja 60. 52 miejsca między najsilniejszym a najsłabszym zespołem grupy to tylko trochę mniej niż w między Francją a Boliwią w grupie I (46 miejsc).



To wyrównanie, przy specyficznym formacie nadchodzącego turnieju, może się okazać zarówno przekleństwem, jak i błogosławieństwem. Według podobnego schematu rozgrywana jest od trzech edycji faza grupowa mistrzostw Europy. Wiemy więc na tej podstawie, iż najważniejsze jest ogranie najsłabszego rywala. W 2016 roku była to Irlandia Północna, co otworzyło Polakom drogę do udanych mistrzostw. Na kolejnych turniejach Słowacja i Austria zamknęły taką szansę. Dzięki nim wiemy, iż choćby w formule, w której większość zespołów z trzeciego miejsca przechodzi do najlepszej fazy, odpadnięcie już na pierwszej przeszkodzie jak najbardziej trzeba brać pod uwagę. A choćby odpadnięcie takie, w którym trzeci mecz grupowy już o niczym nie decyduje, jak na Euro 2024 przeciwko Francji. W tym sensie więc rywal z trzeciego koszyka był najważniejszy dla oceny szans Polski na dłuższy udział w turnieju. Tunezja jest pod tym względem dość wdzięcznym losem. A na pewno nie najgorszym.
Równorzędna walka o punkty
Jednocześnie jednak trzy punkty to często za mało, by grać dalej, więc dobrze trafić z wyższych koszyków na rywali, którym można urwać jakiś punkt. W tym sensie ponowne spotkanie z Holandią należy uznać za korzystne. To jasne, iż Holendrzy są faworytem każdego starcia z Polską i nie przegrali z nami od lat 70. Jednocześnie jednak polscy piłkarze zdążyli ich dobrze poznać i udowodnić sobie, iż są w stanie z nimi rywalizować. Urywali im w ostatnich latach punkty na wyjazdach i u siebie. choćby gdy na Euro 2024 ostatecznie przegrali, to też po zaciętym meczu. Spotkanie z Brazylią czy Argentyną, z którymi Polacy rzadko miewają okazję biegać po boisku, mogłyby wywołać delikatny paraliż. Holandia nikogo nie sparaliżuje. Listopadowa zapowiedź selekcjonera Jana Urbana, iż „walniemy ich na mundialu", była pewnie oddaniem stanu ducha całej drużyny. Polacy faktycznie mieli prawo ostatnio poczuć, iż są tego coraz bliżej.


Japończycy to też tylko pozornie rywal odległy i egzotyczny. Owszem, Polska nie gra z nim co chwilę, ale jednak rywalizowała raptem siedem lat temu, w spotkaniu wygranym, choć takim, o którym chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Jak na drużynę z odległego kontynentu, Japończycy będą też stosunkowo łatwi do analizowania dla sztabu i piłkarzy. Wielu z nich gra w europejskich klubach, gdzie są bardzo cenieni i mają wyrobioną markę. To z jednej strony świadczy o ich klasie, z drugiej niweluje element zaskoczenia. Z Japończykami polscy piłkarze rywalizują często tydzień w tydzień w lidze albo dzielą szatnię. To z pewnością jeden z najbardziej „europejskich" zespołów pozaeuropejskich. Będzie trudnym rywalem i faworytem ewentualnego meczu z Polską. Ale mimo wszystko lepiej trafić na niego niż choćby na Kolumbię, czy Ekwador, czołowe ekipy Ameryki Południowej.
Eliminacje bez straty gola
Kto w mundialach poszukuje starcia z nieznanym, z kompletną egzotyką, powinien być zadowolony z nadchodzącego spotkania z Tunezją. W przeszłości oczywiście przecierali tam szlaki polscy trenerzy. Ryszard Kulesza, Antoni Piechniczek i Henryk Kasperczak byli choćby selekcjonerami. Ale w ostatnich latach kooperacja ucichła, a obie reprezentacje nie mierzyły się od trzech dekad. Nagle Polacy będą być może musieli poznawać od zera ekipę, która w całych eliminacjach nie straciła bramki (!), co choćby biorąc pod uwagę średnią klasę rywali, musi imponować.



Tunezja, w przeciwieństwie do Algierii, Egiptu, czy Maroka, nie ma drużyny naszpikowanej gwiazdami europejskiej piłki klubowej. To oczywiście dobrze. Mając jednak skład oparty w zdecydowanej większości na piłkarzach z rodzimej ligi, będą znacznie trudniejsi do rozpracowania i prawdopodobnie zgrani mocniej niż większość ekip na turnieju. Niebawem zanotują też przetarcie turniejowe, bo za trzy tygodnie wystartują w Pucharze Narodów Afryki, czego polski sztab nie powinien przegapić. Tunezyjczycy na mundiale jeżdżą dość regularnie, ale raczej w roli chłopców do bicia. Nigdy nie wyszli z grupy, a na kontynentalnych mistrzostwach w ostatnich dwóch dekadach tylko raz przebrnęli ćwierćfinał. To nie jest potentat, drużyna pełna przyszłych gwiazd – najwyżej wyceniany piłkarz Ismael Gharbi jest rezerwowym w Augsburgu – ale choćby szczelność jej defensywy zwiastuje potencjalnie niełatwe spotkanie.
Logistyczne zagadki przed MŚ 2026
Podczas losowania, oprócz drużyn, które naturalnie ściągnęły na siebie większość uwagi, Polacy poznali także, przynajmniej orientacyjnie, miejsca, w których mogą zagrać. Rozstrzał logistyczny jest spory. Od wariantu z dwoma meczami w Dallas i jednym w Houston, odległym raptem o czterysta kilometrów, czyli w praktyce całą fazą grupową na miejscu, po skakanie między Monterrey w Meksyku, Houston i Kansas City, z przyzwyczajaniem się do lokalnej specyfiki przed każdym spotkaniem. Położone wśród gór Monterrey będzie fizjologicznie innym wyzwaniem niż wilgotne od pobliskiej Zatoki Meksykańskiej Houston. Obyśmy to jednak my, nie Albańczycy, Ukraińcy albo Szwedzi mieli takie problemy. Skoro tym razem nie wygraliśmy ani nie przegraliśmy mundialu już losowaniem, dobrze byłoby mieć możliwość rozegrać go na boisku. Kiedy przed Euro 2024 jeszcze zanim odbyły się baraże, przydzielono Polskę do grupy z Francją, Holandią i Austrią, wiadomo było, iż gra idzie o trzy turniejowe mecze i ani jednego więcej. Teraz takich ograniczeń nie ma. I już samo to zwiększa apetyt na przekonanie się, co byłoby w tej grupie do ugrania.
Idź do oryginalnego materiału