W poniedziałek Aryna Sabalenka zmierzyła się z Jeleną Ostapenko w finale turnieju WTA 500 w Stuttgarcie. Dla Białorusinki była to wyjątkowa okazja, by pierwszy raz w karierze wygrać zawody rozgrywane w Niemczech.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Sabalenka od kilku dni powtarzała, iż marzy o tym, by w końcu zwyciężyć w Stuttgarcie i zgarnąć m.in. auto marki Porsche, partnera turnieju. Do tej pory trzykrotnie docierała tam do finału. W 2021 roku lepsza od niej była Ashleigh Barty, sezon i dwa sezony później Iga Świątek.
Szansa wydawała się tym większa, iż tym razem w spotkaniu finałowym nie czekała na Białorusinkę Polka, a Jelena Ostapenko. Łotyszka pokonała w ćwierćfinale niemieckiej imprezy naszą tenisistkę, a w półfinale Rosjankę Jekaterinę Aleksandrową.
Początek tego meczu ułożył się idealnie dla Ostapenko. Po długim pierwszym gemie przełamała Sabalenkę, a potem podwyższyła na 2:0. Liderka miała swoje szanse, ale nie wytrzymała presji ze strony rywalki.
Ostapenko grała jak ze Świątek
Łotyszka grała, tak jak zwykle - płasko, szalenie ryzykownie, bez kalkulacji. Cały czas atakowała - czy to przy własnym serwisie czy przeciwniczki. Białorusinka słynie z tego, iż uderza najmocniej w kobiecym tourze, ale Ostapenko specjalnie jej nie ustępuje. - Było tak szybko, ze choćby nie zauważyła tej piłki Aryna - zachwycali się komentatorzy Canal+ Sport po jednym z returnów łotewskiej tenisistki.
Mało w tym fragmencie spotkania zależało od faworytki, która mogła poczuć się zdominowana. Jelena Ostapenko dyktowała tempo akcji, traciła punkty głównie po swoich błędach, a tych nie było wiele - zwłaszcza jak na tak szaleńczy sposób prowadzenia wymian. choćby jak zdążyła rozrzucić Sabalenkę i miała prawie cały wolny kort, to i tak celowała następnie tuż przy samej linii. Winner za winnerem, asy - z Igą Świątek kilka dni temu grała podobnie.
- jeżeli Jelena wierzyła przed finałem, iż może wygrać to teraz się w tej wierze ugruntowała - usłyszeliśmy od komentujący, gdy odskoczyła na 3:1. Sabalenka rozkładała ręce po kolejnych nieudanych akcjach czy efektownych uderzeniach Ostapenko.
Chwilę później Łotyszka miała okazję, by prowadzić 5:2 z podwójnym przełamaniem, ale numer jeden rankingu obroniła się serwisem. A następnie było już 4:4, bo Ostapenko pierwszy raz straciła podanie. Słabszy moment, gorsze serwowanie, wysyp błędów Łotyszki i Sabalenka mogła czuć, iż wraca do gry.
I nagle kolejny zwrot! Łotyszka nie załamała się tym, co się właśnie stało. Dalej grała płasko i agresywnie, posyłała returny pod nogi rywalki i znów odebrała serwis Sabalence. Ta była wściekła, iż nie zdołała się przed tym uchronić.
Białorusinka jeszcze rzutem na taśmę mogła się uratować, bo dziesiąty gem był równie zacięty, jak poprzednie w tym pierwszym secie. Ostapenko nie wykorzystała dwóch piłek setowych, ale w końcu wygrała. Po ostatniej piłce wybuch radości, zaciśnięta dłoń i głośne "Come on!" z jej strony. 6:4 po pasjonującej walce, partii stojącej na wysokim poziomie.
Sabalenka nie wytrzymała
W drugiej partii wyglądało to podobnie źle dla Sabalenki. Najpierw straciła serwis i po chwili cisnęła piłkę wyjętą z kieszeni mocno o ziemię. Po chwili odrobiła straty i to do zera przełamując Ostapenko. Wydawało się, iż może jeszcze nie wszystko stracone, ale następnie liderka rankingu właśnie wtedy dwa razy została przełamana!
Nic się nie zgadzało w grze Aryny Sabalenki - serwis kulał, popełniała błędy, zagrywała piłki dokładnie tam, gdzie stała Jelena Ostapenko. Rosła irytacja faworytki. Gdy przygotowywała się do serwisu i otrzymała piłkę od dziewczynki to odbiła ją przed siebie, zamiast schować do kieszeni lub wykorzystać do serwisu. - Nieładne zachowanie Aryny. Te dzieci do podawania piłek naprawdę nie zrobiły nic złego - analizowali komentatorzy.
Lidera rankingu nie wytrzymała. Nie mogła uwierzyć, iż za moment znów przegra finał w Stuttgarcie. Kręciła głową, machała rakietą w powietrzu, kucała, łapiąc się za głowę. A Jelena Ostapenko spokojnie patrzyła, co robi jej przeciwniczka i zdobywała kolejne punkty. W drugim secie zaliczyła choćby serię 10 punktów z rzędu.
Łotyszka wygrała swój trzeci turniej na kortach ziemnych w karierze, a pierwszy od 2017 roku, gdy w wieku 20 lat została niespodziewaną mistrzynią Roland Garros. W Stuttgarcie też nikt nie stawiał, iż wygra, a zrobiła to w kapitalnym stylu!