O nie… Chyba zakochałem się w klubie z Auckland

biegowelove.pl 1 miesiąc temu

Toby Manhire podczas bardzo imponującej okazji, podczas której zrobił coś, o czym myślał, iż nigdy by nie zrobił.

HTrudno sobie wyobrazić, jak wszystko mogło potoczyć się lepiej. Przepełniony stadion. Zwycięstwo 2-0. Transmisja piłki nożnej. Błękitne niebo. Niebieskie flary. Widziałem choćby niebieską błoto pośniegową. Jasne, nie było żadnych wpływów ze sprzedaży biletów ani latania Jumbo Jetami, ale klub piłkarski Auckland Football Club ma jeszcze do rozegrania sezon meczów. Mnóstwo na to czasu

Kiedy najnowsza drużyna A-League w niebiesko-czarnych paskach wystąpiła na stadionie GO Media Stadium, musiała zdawać sobie sprawę, iż w meczu z Brisbane Roar można zdobyć więcej niż tylko pierwsze punkty w sezonie. To był moment o prawdziwych konsekwencjach dla nowozelandzkiej piłki nożnej i miasta Auckland. jeżeli było widać nerwy, nie było ich widać, z wyjątkiem jednego lub dwóch ruchów w ciągu pierwszych pięciu minut. Jednak Auckland ugruntowało swoją pozycję jako drużyna Nowej Zelandii, robiąc postępy w sposób zgodny z duchem patriotycznym: zdobywając bramkę samobójczą.

Tak naprawdę był to gol samobójczy gospodarzy. Wykonane specjalnie przez Hirokiego Sakai, prawego obrońcę i kapitana, który podał piłkę obok bramki i w kierunku biednego, starego Harry’ego van der Saaga. Sakai grał w niemieckiej Bundeslidze i lidze francuskiej, zdobywając 75 występów w reprezentacji Japonii i tutaj był klasą sam w sobie.

Sakai tam był, to prawda, ale nie należy do tych znanych, na wpół starszych piłkarzy, którzy zamiast domu spokojnej starości czy fabryki kleju wybrali miejsce w niższej lidze. Steve Corica zebrał drużynę odpowiedniej jakości, składającą się z wschodzących zawodników z Nowej Zelandii, drużyny All Whites i międzynarodowych talentów. Zasłużyli na sobotnie zwycięstwo. Kiedy weźmiemy pod uwagę stan rdzy, który nęka drużyny w ich pierwszym meczu rywalizacyjnym w dowolnym sezonie w dowolnej lidze na świecie, wyglądają one bystre, opanowane i pełne potencjału.

Kapitan Auckland FC Hiroki Sakai (Zdjęcie: Phil Walter/Getty Images)

Nic z tego nie byłoby możliwe, gdyby nowozelandzka piłka nożna nie była w tak kwitnącej formie. W przeszłości zawodnik z Nowej Zelandii (głównie Wynton Rover) rzadko grał w Europie; W dzisiejszych czasach jest to niemal powszechne. Ta zmiana pokoleniowa, zbudowana na uczestnictwie, doświadczeniu i sieciach międzynarodowych, odbija się na zasobach wsparcia. Jedną z wielu rzeczy, które klub piłkarski Auckland osiągnął pod rządami dyrektora generalnego Nicka Bakera, jest płacenie więcej niż tylko pustymi deklaracjami za swoje zaangażowanie na rzecz klubów w mieście. Każdy, kto zarejestruje się jako członek, może wyznaczyć swój lokalny klub i otrzymać 20% opłat przesłanych do lokalnego klubu. To niezła łapówka (dosłownie Nazwany „Program przekupstwa”.

Klub piłkarski Auckland i jego kibice również mają dług wdzięczności wobec Wellington Phoenix. jeżeli sobotni wieczór w końcu wypędził demony Królów i Rycerzy, Phoenix spalił już na popiół kilka niechlujnych wspomnień, pokazując, iż miasto w Nowej Zelandii może utrzymać drużynę w A-League dłużej niż kilka lat. Phoenix również skorzysta na sukcesie i popularności AFC – istnieje realna możliwość, iż kibice obu drużyn licznie przybędą na trzy derby, z których pierwsze odbędą się w Wellington zaledwie 12 dni później. Istnieje możliwość realnej i trwałej konkurencji. (Jest bardzo podobny do innych słynnych rywalizacji na całym świecie, w tym, jak powiedział w sobotę jeden z seniorów, demonstrując swoją znajomość piłki nożnej, pomiędzy Rangersami i Celtics).

Tam Mówi Z planu wspieranego przez klub piłkarski Auckland, zakładającego utworzenie stadionu na 8000 miejsc w Western Springs. To dobry pomysł, ale może nie wystarczyć, jeżeli gra numer jeden jest jakimkolwiek przewodnikiem. Warriors odnieśli sukces na stadionie Go Media, gdzie w zeszłym sezonie wyprzedali całe miejsce, a ta energia przeniosła się na futbol. Tak czy inaczej, podkreśla to jeden z najpotężniejszych czynników wpływających na frekwencję na wydarzeniach na żywo: niedostatek.

W sobotę wybieram się na stadion Media. Zdjęcie: Toby Manhire

Pełnia rodzi pełnię, a Port – drużyna FC z Auckland i źródło tych niebieskich flar – miał w sobotni wieczór naprawdę dobry głos, miażdżąc im struny głosowe podczas maszerowania i odchodzenia podczas rozgrzewki zawodników przed meczem. Jesteśmy na szczycie ligi Padło kilka sekund po zdobyciu pierwszego gola. Usłyszałem choćby lizanie Jesteśmy zdecydowanie najlepszym zespołem, jaki świat kiedykolwiek widział – Klasyczna piosenka klubowa śpiewana niemal ironicznie w całej angielskiej piłce nożnej, ale robi szczególne wrażenie w ciągu 75 minut od rozpoczęcia rywalizacji przez zespół, po drugiej bramce Logana Rogersona. W miarę kontynuacji pracy można było nagrać wiele innych piosenek ad hoc, ale przez cały czas były one bardziej chóralne niż trzy przesłuchania do All Black razem wzięte.

Niemal każdy element występu Auckland FC w sobotni wieczór był triumfem, aż do gigantycznej zjeżdżalni z mostu, która uszczęśliwiła młodych kibiców podczas tego niewątpliwie rodzinnego wydarzenia. Ale to wciąż było coś więcej niż suma tych części. Było poczucie, iż dzieje się coś wyjątkowego. Przygotowania do gry przeciwko profesjonalnemu klubowi piłkarskiemu u siebie to wielka sprawa. Jest też coś ważnego dla nowozelandzkiego futbolu: trzecie z trzech ważnych wydarzeń w ciągu 15 miesięcy. Pierwszy: lipiec 2023 r., kiedy wypełniony po brzegi stadion Eden Park, mieszczący 42 137 kibiców, kibicował drużynie Football Ferns zwycięstwo W meczu otwarcia Pucharu Świata. Drugi: w maju tego roku, kiedy 33 297 widzów zebrało się na Sky Stadium na półfinałowym meczu w Phoenix. Trzeci: 24 492 nowych wiernych wypełni stadion Go Media w sobotni wieczór.

Dla mnie, urodzonego i wychowanego mieszkańca Wellingtonu i jedynie krótkotrwałego mieszkańca Auckland (przez ostatnie 14 lat), myśl o wspieraniu drużyny z Auckland była przekleństwem mrożącym krew w żyłach. Zdecydowanie mógłbym kibicować Warriors i Breakers, ponieważ Wellington nie ma odpowiednika. Wspierać Blues, Aces, czy jakkolwiek oni się nazywają? brutto.

A jednak tu jesteśmy. Od lat jestem fanem drużyny Phoenix, uczestniczyłem w sześciu meczach w Wellington i Auckland i bardzo mi się podobało. Bardzo je kocham. Jednak może dlatego, iż została założona, gdy mieszkałam za granicą, nigdy nie było w niej miłości. A teraz, kiedy pomogłeś mi w rześki, smutny sobotni wieczór – i mówiąc to, wiem, iż zapraszam, nie, zasługuję na obrzydzenie, które może choćby zakończyć przyjaźń – myślę, iż mógłbym być gotowy pokochać klub w Auckland .

Wrócę w niedzielę na drugi mecz, prawdziwy sprawdzian przeciwko Sydney FC, i będę kibicować. Moje serce pozostaje żółto-czarne, ale może jest jakiś kącik wyrzeźbiony na niebiesko.

Idź do oryginalnego materiału