W ostatnich pięciu sezonach tytuły mistrzowskie w siatkarskiej ekstraklasie kobiet dzielił między sobą Chemik Police (cztery razy) oraz ŁKS (raz). To, co łączyło wszystkie te triumfy, to fakt, iż złote medalistki za każdym razem ogrywały siatkarki Developresu Rzeszów, które musiały zadowolić się srebrem. Pięć tytułów wicemistrzowskich z rzędu? To prawdziwa klątwa. W końcu jednak przyszedł czas upragnionego triumfu.
REKLAMA
Zobacz wideo DevelopRes Rzeszów zwycięski w pierwszym meczu finałowym TAURON Ligi. Katarzyna Wenerska: Jeszcze bardzo daleko
Wielkie wsparcie od dawnego giganta. "Cała Polska wieszała nam srebrne medale na szyjach"
- Przyszłyśmy z Agnieszką (Korneluk - red.) i Bruną (Honorio) po kolejnego mistrza i cieszę się, iż się udało. Rzeszów dzisiaj nie zaśnie! - rzuciła uśmiechnięta Monika Fedusio, która jeszcze grubo po północy pozowała z kibicami do zdjęć, prezentując złoty krążek.
W poprzednim sezonie - podobnie jak Korneluk i Honorio - grała w Chemiku. Wszystkie trzy odeszły z Polic, gdy klub popadł w tarapaty finansowe. Przed sezonem wzmocniły dawnego rywala, czyli Developres. Siatkarki, które wcześniej doprowadzały Rzeszów do łez, teraz dały miastu upragniony triumf.
Trzeci, ostatni mecz finałowy z ŁKS-em Commercecon Łódź (3:1), oglądał komplet publiczności w hali Podpromie, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej w historii kobiecej siatkówki w Rzeszowie. Całą rywalizację o złoto Developres wygrał 3-0, tracąc łącznie zaledwie dwa sety.
We wtorek późnym wieczorem, trzy dni przed 13. rocznicą powstania klubu, strzelały więc korki od szampana z okazji historycznego sukcesu. Choć klub z Rzeszowa był faworytem walki o złoto, to jednak w Rzeszowie obawiali się jej dotychczasowego pecha do ligowych finałów.
- Nie bałam się absolutnie tej klątwy, ale były osoby, które w nią wierzyły. Bały się mówić o złocie. Ja chciałam dostarczyć energii i próbowałam nakręcać dziewczyny w ten sposób, iż to złoto naprawdę jest w naszym zasięgu, iż da się je zdobyć i iż będzie nasze. No i pokazałyśmy, iż nie ma żadnych klątw - podsumowała z zadowoleniem Korneluk.
Holenderka Marrit Jasper przed rozpoczęciem finałowej rywalizacji wydrukowała obrazek przedstawiający złoty medal. Towarzyszył on drużynie podczas wszystkich spotkań o upragniony krążek. - Cała siatkarska Polska znowu nam wieszała srebrne medale na szyjach, bo to taka tradycja. No to pokazałyśmy, iż w tym roku muszą się pogodzić z tym, iż to my jesteśmy złote - zaznaczyła szczęśliwa Katarzyna Wenerska.
"Śniłoby się nam to po nocach". Spokój speców od przegranych finałów
Rozgrywająca, która broni kolorów Developresu od czterech lat, przyznała, iż wiara w złoto była w drużynie znacznie większa niż w przeszłości.
- W poprzednich latach, gdy zbliżały się finały, to nigdy nie widziałam w zespole takiego ognia jak teraz. Od początku, od pierwszego meczu. choćby jak było ciężko, to wiedziałyśmy, iż możemy to zrobić. Trudnych momentów było bardzo dużo i wychodziłyśmy z nich - wskazywała.
Jednym z nich była końcówka czwartego seta we wtorkowym meczu. Najpierw rzeszowianki roztrwoniły przewagę 5:0, a następnie - przy zagrywce rezerwowej Angeliki Gajer - prowadzenie 24:21. Ostatecznie zapewniły sobie tytuł, wygrywając 25:27.
- Gdybyśmy przegrały tę partię, to śniłoby się nam to po nocach. Bo nie wiadomo, jak później by się to wszystko skończyło - zaznaczyła Wenerska.
Przyznała też z uśmiechem, iż sama szukała przed wtorkowym meczem rady u mających dotychczas lepsze wspomnienia z finałów koleżanek. - Po drugim meczu spytałam Agę Korneluk, jak to jest prowadzić 2-0 i jak grać wtedy ten trzeci mecz, bo my nigdy wcześniej w Developresie nie byliśmy w takiej sytuacji - wspominała.
Do pięciu z rzędu srebrnych medali nawiązywali też w żartach członkowie sztabu szkoleniowego. Przed pierwszym meczem z ŁKS-em przyszła do nich osoba z władz klubu zaskoczona ich spokojem. - My już dobrze wiemy, jak to jest przegrywać w takim finale, więc nie mamy się czym stresować - stwierdzili wówczas.
Drużyna nie chciała trenera. "Dziewczyny słuchały z szeroko otwartymi oczami i ustami"
Wszystkie siatkarki podkreślały zgodnie, jak przez cały sezon ważna była dobra atmosfera w drużynie. Chemii nie było jednak na linii drużyna - trener. Latem Stephane'a Antigę, który po pięciu srebrach odszedł do włoskiego Savino Del Bene Scandicci, zastąpił Michal Masek. W nieoficjalnych rozmowach z osobami z klubu można usłyszeć, iż Słowak nie miał autorytetu wśród doświadczonych i utytułowanych zawodniczek, które raziły jego braki warsztatowe.
Pierwsze próby dotyczące zmiany szkoleniowca miały pojawić się jeszcze w grudniu. Ostatecznie Masek pożegnał się z posadą w pierwszej połowie marca. Zespół był wtedy po triumfie w Pucharze Polski i wciąż radził sobie bardzo dobrze w ekstraklasie, ale siatkarki przez cały czas chciały zmiany.
- To my pierwsze zadzwoniłyśmy sprawdzić, czy powrót Stephane'a jest możliwy - usłyszałam od jednej z nich.
Przygoda Antigi w Serie A skończyła się już po kilku meczach i od kilku miesięcy nie prowadził żadnej drużyny. W przyszłym sezonie ma wrócić do męskiej siatkówki (ma pracować w Bogdance LUK Lublin), ale teraz zaliczył półtoramiesięczny powrót do Developresu, który był jego pierwszym kobiecym klubem.
- Na pierwszej odprawie dziewczyny słuchały z szeroko otwartymi oczami i ustami - opowiadał mi jeden z pracowników klubu z Rzeszowa, wskazując na różnicę w jakości pracy Francuza i jego poprzednika.
Zawodniczki po wywalczeniu złota też nie kryły, jak ważna była ta decyzja. Środkowa Magdalena Jurczyk wskazała wprost - dowodem na jej słuszność jest zdobycie wyczekiwanego w Rzeszowie złota. Wenerska stwierdziła zaś, iż Antiga przejął drużynę w idealnym momencie.
- Pomógł zespołowi. Znałam go wcześniej i wiedziałam, iż może to zrobić. Wydaje mi się, iż u dziewczyn, które pierwszy raz z nim pracowały, początkowo widać było pewne stremowanie, ale z każdym następnym spotkaniem i treningiem to wszystko wyglądało dużo lepiej i dało efekt - mówi. - Pracowałyśmy z trenerem Maskiem, ale w pewnym momencie coś się zadziało w tym zespole. Myślę, iż trener Antiga pomógł nam przede wszystkim od strony taktycznej. Reagował szybciej na to, co się dzieje na boisku - wyliczyła doświadczona rozgrywająca.
"Trener mógłby pójść na kawę i po prostu nas oglądać". Wielkie zmiany w mistrzu Polski
Jeszcze bardziej stanowczo w tym temacie wypowiedziała się Fedusio. - Ta zmiana nastąpiła późno, za późno. Pomoc z ławki pokazała, iż teraz naprawdę byłyśmy kompletnym zespołem. W tych najtrudniejszych momentach wszyscy wiedzieli, co mają robić. Nie musieli się skupiać na tym, co było dookoła i przede wszystkim taktycznie byłyśmy niesamowicie przygotowane - wskazywała przyjmująca.
Spytałam ją też, czy jest w stanie ocenić, jak duży był wkład Antigi w finalny sukces zespołu. Francuz, który 11 lat temu doprowadził polskich siatkarzy do mistrzostwa świata, dołączył do rzeszowskiej drużyny dopiero tuż przed ostatnim meczem fazy zasadniczej. Już wcześniej pojawiały się zaś głosy, iż jest ona teraz na tyle mocna, iż niezależnie od trenera byłaby w stanie osiągnąć dobry wynik.
- Tak naprawdę 70-80 procent spotkań mogłybyśmy w tej lidze wygrać bez trenera. Mógłby on pójść na kawę i po prostu nas oglądać. Ale przychodzą takie mecze na dalszym etapie, gdzie jest potrzebna pomoc. Z boku widać więcej szczegółów i to we wtorek było czuć. Było też czuć, iż od ćwierćfinału grałyśmy jak z nut, a mimo to trener Antiga nas gasił i mówił, iż możemy grać jeszcze lepiej. Myślę, iż wszyscy zdawaliśmy sobie z tego sprawę, iż nie wolno się zachłysnąć tym, iż prowadzimy 2-0 w finale i iż to teraz był najważniejszy moment - analizowała kapitan Developresu.
Jest ona w grupie siatkarek, które w dużej liczbie zasiliły klub przed mistrzowskim sezonem i które po nim odejdą. Ze złotej drużyny pozostać ma zaledwie pięć zawodniczek: Aleksandra Szczygłowska, Wenerska, Jasper, Magdalena Kubas i Karina Chmielewska. Trenerem będzie Hiszpan Cesar Hernandez Gonzalez, a jego asystentką Serbka Jelna Blagojević, która grała w rzeszowskim klubie w latach 2017-23.
- Czy obawiam się zmian w składzie? Nie, bardziej jestem ciekawa, jak to znowu będzie. Jak zespół się poukłada, jak się ze sobą będą wszyscy dogadywać. W tym sezonie mieliśmy bardzo zgraną drużynę. Ale taki jest sport. Wiele wyzwań przed nami i mam nadzieję, iż rozwiązaliśmy worek ze złotymi medalami - zaznaczyła w rozmowie ze Sport.pl wiceprezes klubu Ewa Walas.