Nokaut w meczu Świątek! Rywalka miała pretensje. "Myślałam, iż zareaguje"

2 godzin temu
Iga Świątek zagra z Emmą Navarro o ćwierćfinał turnieju w Pekinie. Polka i Amerykanka mierzyły się podczas tegorocznego Australian Open, a po meczu najwięcej mówiło się nie o jego wyniku, ale o kontrowersyjnej decyzji sędzi. Jak będzie w stolicy Chin?
W poniedziałek Iga Świątek awansowała do czwartej rundy turnieju WTA 1000 w Pekinie. Przy stanie 0:6, 0:40 Camila Osorio skreczowała, a ich spotkanie trwało zaledwie 41 minut. Podobnie wyglądał ostatni mecz Emmy Navarro, gdy Lois Boisson zeszła z kortu, przegrywając 2:6, 0:1. Świątek i Navarro zagrają w środę o ćwierćfinał imprezy w stolicy Chin, będzie to ich drugi pojedynek w dorosłym tenisie.

REKLAMA







Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie



Świetny początek
Pierwszy raz Polka i Amerykanka zmierzyły się w styczniu w ćwierćfinale turnieju wielkoszlemowego Australian Open. Świątek świetnie weszła w mecz, od razu przełamała Navarro i to do zera. Jej siła uderzeń, zwłaszcza z forhendu, była imponująca. Rywalka w pierwszych dwóch gemach ugrała tylko jeden punkt.
Amerykańska tenisistka nie potrafiła przejąć inicjatywy i wielokrotnie była zmuszona do gry w defensywie. Biegała od prawnej do lewej, ambitnie walczyła o każdy punkt, ale zwykle wymiany kończyły się sukcesem wiceliderki rankingu. Nasza mistrzyni prawie nie popełniała błędów, mimo dużego ryzyka podejmowanego w uderzeniach. Dzięki temu po raz drugi odebrała serwis przeciwniczce, odskakując na 1:4.
Amerykanka mogła się załamać, bo w siódmym gemie pierwszej partii prowadziła 40:0, skończyła akcję efektownym forhendem, ale i tak nie zbliżyła się do faworytki na 2:5. Efekt? Gładkie 6:1 dla Igi Świątek po 36 minutach.
W drugiej partii obraz gry wyrównał się i to przede wszystkim za sprawą podania Emmy Navarro. Amerykanka lepiej serwowała, dzięki czemu była w stanie dłużej utrzymać kontakt z Polką. Do tego częściej atakowała, była w stanie narzucić presję w wymianach. Do stanu 2:2 mogła wierzyć, iż powalczy o lepszy wynik, ale wtedy właśnie zaczęła rosnąć przewaga Igi.



Czytaj także: Dzieje się ws. wykluczenia Izraela
Najpierw nasza tenisistka obroniła się przed przełamaniem, a po chwili było już 4:2 dla niej. Obserwowaliśmy więcej długich wymian, Emma Navarro imponowała poświęceniem w obronie, ale gdy mogła zaatakować, pozostawała zbyt pasywna. Iga Świątek na tym korzystała, wygrywając cały mecz po 91 minutach 6:1, 6:2.
Dziennik "USA Today" analizując to spotkanie, podkreślił: "Emmie Navarro, która pokazała swoją wytrzymałość i odporność w pierwszych czterech rundach Australian Open, w końcu zabrakło paliwa". Nawiązano do tego, iż ówczesna ósma tenisistka świata spędziła wcześniej na korcie aż 10 godzin, a Iga Świątek raptem cztery i pół.
Kontrowersje wokół jednej z akcji
Najwięcej po tym spotkaniu mówiono jednak nie o jego wyniku, a o spornej sytuacji z drugiego seta. Przy stanie 3:2 dla Świątek doszło do efektownej wymiany wygranej przez Polkę, gdy obie tenisistki znalazły się przy siatce.



Navarro miała pretensje do sędzi Evy Asderaki, iż ta przyznała punkt naszej tenisistce. W powtórce telewizyjnej mogliśmy się przekonać, iż Amerykanka miała rację - gdy wiceliderka rankingu dochodziła do dropszota, piłka zdążyła już dwa razy odbić się po jej stronie. Sędzia tego jednak nie zauważyła i nie zmieniła decyzji.
Po zakończeniu spotkania temat ten podejmowano na konferencjach prasowych Polki i Amerykanki. Świątek przyznała tak: "Szczerze mówiąc, nie widziałam powtórki, bo nie popatrzyłam po tym na telebimy na arenie, jako iż chciałam zachować koncentrację. Nie byłam pewna czy doszło do podwójnego odbicia, czy może podbiłam tę piłkę ramą rakiety. Trudno to było ocenić, bo biegłam na pełnej prędkości, nie widziałam miejsca odbicia. Czasami też nie patrzysz, gdy uderzasz piłkę. Myślałam, iż sędzia jakoś zareaguje."


Z przepisów wynika, iż sędzia mogła posłużyć się wideoweryfikacją jedynie wówczas, gdyby Amerykanka przerwała wymianę i poprosiła o sprawdzenie. Navarro tego nie zrobiła, kontynuowała akcję i swoje żądania przedstawiła dopiero po zakończeniu punktu. Po meczu tłumaczyła: "Myślę, iż powinno być dozwolone zobaczenie po akcji, co się wydarzyło, choćby jeżeli kontynuujesz wymianę. Z tyłu głowy człowiek myśli: "Ok, może przez cały czas mogę wygrać punkt, mimo iż nie został rozstrzygnięty. Będzie to przygnębiające, jeżeli zatrzymam punkt i okaże się, iż to nie było podwójne odbicie."
Cień tamtej Navarro
Navarro podkreśliła także, iż nie ma żadnych pretensji do Świątek o tamtą sytuację. - Stało się to tak szybko. Nie wiem, czy wiedziała, czy nie o podwójnym odbiciu. Ostatecznie to sędzia musi podjąć decyzję. Trudno jest kogokolwiek obwiniać.



Wspomniany przepis nie zmienił się do tej pory, oby podczas ich najbliższego meczu obyło się bez podobnych kontrowersji. Amerykanka i Polka zagrają o ćwierćfinał imprezy w Pekinie, a faworytką znów będzie nasza tenisistka. Nie tylko z uwagi na świetną formę, jaką prezentuje od czerwca, ale także z powodu słabszej dyspozycji rywalki.


Emma Navarro była objawieniem poprzedniego sezonu w kobiecych rozgrywkach. Organizacja Kobiecego Tenisa przyznała jej choćby wyróżnienie w kategorii "Największy postęp". To efekt m.in. awansu do top 10 rankingu, coraz lepszych wyników wielkoszlemowych. W tym roku jednak Amerykanka obniżyła loty, a zwłaszcza w ostatnich tygodniach.
Trzecia runda US Open, szybkie przegrane w Montrealu, Waszyngtonie oraz Cincinnati czy rozczarowujące występy w finałach drużynowych zawodów Billie Jean King Cup wskazują, iż Navarro brakuje tej regularności na wysokim poziomie, jaką imponowała 12 miesięcy temu. W efekcie spadła na 17. miejsce w rankingu, a w środę stanie przed poważnym wyzwaniem, by postawić się naszej mistrzyni. Nie pozostało znana godzina rozpoczęcia tego meczu. Transmisja w Canal+ Sport, relacja w Sport.pl.
Idź do oryginalnego materiału