Noc i poranek w Le Mans za safety carem. Kiedy powrócimy do rywalizacji? Deszcz wszystko utrudnia

1 tydzień temu

Trwa wyścig 24 godziny Le Mans. Niestety, rywalizacja została bardzo mocno zakłócona przez opady deszczu. Od kilku godzin zawodnicy po prostu jechali za safety carem, gdyż walka na torze przy pełnej prędkości byłaby zbyt niebezpieczna. Teraz natomiast okres samochodu bezpieczeństwa dobiega końca. Jak radzi sobie Robert Kubica i ekipa Ferrari 499P z numerem 83 wspierana przez ORLEN?

Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.

Deszcz zakłócił wyścig w Le Mans

Raport po upływie 16 godzin rywalizacji

Kiedy żegnaliśmy się o godzinie 23:00, sędziowie rozpatrywali incydent, do którego doszło pomiędzy Robertem Kubicą i Driesem Vanthoorem. W wyniku kontaktu między Ferrari #83 i BMW #15 ten drugi Hypercar wylądował na barierze, a na torze pojawił się safety car. Przypominam, iż Robert Kubica wraz z ekipą prowadzili wtedy w wyścigu 24 godziny Le Mans. Wyjazd samochodu bezpieczeństwa na tor zniwelował jednak ich przewagę do zera. Kto ostatecznie został ukarany za tę sytuację?

fot. Scuderia Ferrari Media Centre

Winnym uznany został Kubica, natomiast kara wyniosła „tylko” 30 sekund „stop and go”. Polak był później bardzo mocno zdenerwowany na to, co robił kierowca BMW. Zacznijmy od tego, iż Vanthoor był kierowcą zdublowanym. Chwilę przed wypadkiem zepchnął Kubicę na auto GT3. Później ściął szykanę i znów pojawił się przed Polakiem. Kwestia w zasadzie jest prosta i Robert sam o tym powiedział – zdublowani kierowcy nie powinni się ścigać z liderem wyścigu, a po prostu go przepuścić. Od tego są niebieskie flagi dla wolniejszych, zdublowanych aut.

Jak wygląda sytuacja?

Sędziowie wzięli to wszystko pod uwagę, natomiast tak czy inaczej ukarali zespół #83. Jak już jednak wspominałem, można to uznać za łagodny wymiar kary. W bliźniaczych sytuacjach w poprzednich latach zespoły dostawały po 3 minuty kary „stop and go”. Tutaj było tylko 30 sekund, natomiast… to tak czy inaczej oznaczało sporą stratę. Bo przecież do tych 30 sekund spędzonych bez ruchu na stanowisku serwisowym trzeba jeszcze doliczyć długi przejazd przez pitlane. Wówczas ekipa z Kubicą w składzie oczywiście stracił swoje prowadzenie.

fot. Scuderia Ferrari Media Centre

Jej odrabianie początkowo wydawało się problematyczne, ale o godzinie 3:44 na torze pojawił się kolejny safety car. Potężne opady deszczu storpedowały rywalizację. Bezpieczna rywalizacja przy pełnej prędkości nie była w tym momencie już możliwa. Powiedzmy sobie tylko, iż zawodnicy spędzili za tym samochodem bezpieczeństwa grubo ponad 4 godziny! Teraz – tuż po godzinie 8:00 okres safety caru się kończył. Zawodnicy ustawiali się już w odpowiedniej kolejności do restartu.

Będzie walka?

Robert Kubica, Robert Shwartzman i Yifei Ye zajmują aktualnie 5. miejsce. Pamiętajmy jednak o tym, iż do końca rywalizacji pozostało jeszcze… 8 godzin. Przypominam, iż w przypadku pozostałych rund serii WEC nie ma w kalendarzu dłuższego wyścigu, niż właśnie 8 godzin. W pewnym sensie możemy zatem powiedzieć, że… wszystko zaczyna się od nowa. Przed nami finałowa 1/3 wyścigu. A safety car zniwelował stratę #83 do zera! Trzymamy kciuki za ekipę wspieraną przez ORLEN. Walka o podium wciąż jest jak najbardziej realna.

Zdjęcie wyróżniające: Scuderia Ferrari Media Centre

Idź do oryginalnego materiału