Nitras miał rację. Piesiewicz przyznał, co się stało z pieniędzmi dla olimpijczyków

2 godzin temu
Zdjęcie: zdjęcia Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


- Mam dowody, iż pan Nitras wpływał na decyzje spółek Skarbu Państwa - powiedział Radosław Piesiewicz w "Gościu Wydarzeń". To kolejny odcinek konfliktu między prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego a ministrem sportu i turystyki. Piesiewicz w rozmowie podkreślił, iż premie dla olimpijczyków zostały wypłacone. Odniósł się także do kwestii własnych zarobków.
- Jesteśmy pół roku po igrzyskach, a sportowcy nie dostali nagród za medale - mówił w połowie stycznia Sławomir Nitras na antenie RMF FM o działaniach prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosława Piesiewicza. Nitras podkreślił, iż kontrole przeprowadzone w siedzibie PKOl-u wykazały, iż Piesiewicz inkasował miesięcznie choćby 100 tysięcy złotych. Zdaniem ministra sportu i turystyki prezes zarabiał te pieniądze wbrew przepisom i powinien je zwrócić.


REKLAMA


Zobacz wideo Polska sztafeta z brązowym medalem mistrzostw Europy w short tracku. Pierwszy raz od 12 lat!


Kolejny odcinek konfliktu Radosław Piesiewicz - Sławomir Nitras. "To był atak polityczny"
W poniedziałkowy wieczór Radosław Piesiewicz gościł na antenie Polsat News w programie "Gość Wydarzeń", w którym poinformował, iż polscy medaliści olimpijscy z Paryża i ich trenerzy otrzymali premie. - Pragnę powiedzieć, iż to była kwota w sumie 4 milionów 800 tysięcy złotych. [...] To były historycznie największe nagrody. Zbudowano budżet, żeby nasi sportowcy mieli o co walczyć i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Nagrody są na kontach, zostały przelane w zeszłym tygodniu - zaznaczył, czym przyznał jednak, iż Sławomir Nitras miał rację i nasi olimpijczycy długo musieli czekać na należne im pieniądze.
Prezes PKOl-u został zapytany o to, czy to nie wstyd, iż nagrody zostały wypłacone grubo po igrzyskach, które odbyły się w sierpniu ubiegłego roku. Piesiewicz wykorzystał okazje, by skontrować politycznego rywala. - Ja mógłbym się tylko i wyłącznie wstydzić za pana Nitrasa, który zaraz po igrzyskach bardzo mocno zaatakował Polski Komitet Olimpijski, po to, żeby spółki Skarbu Państwa mogły natychmiast zrywać umowy. To był atak stricte polityczny i pokazanie, jak upolitycznione są spółki - stwierdził.


- Zarabiam 100 tys. miesięcznie? Prawdą jest to, iż w 2023 roku zarobiłem 380 tysięcy, rok temu 426 tysięcy, a w tym roku będzie to około 300 tysięcy. To jest prawda. Tak transparentnie jak w PKOl-u, to myślę, iż nie ma w żadnej instytucji - powiedział wprost Piesiewicz, odbijając kolejny zarzut Nitrasa o brak transparentności. Zapowiedział, iż nie zwróci zarobionych pieniędzy. - Nie oddam, bo nie ma takiej możliwości. Zarabiałem zgodnie z przepisami prawa - podkreślił.
Zobacz też: To już przesądzone. Polska chce być jak Niemcy. Koniec eurołomotu


- Mam dowody, iż pan Nitras wpływał na decyzje spółek Skarbu Państwa - wypalił Piesiewicz, dodając to jako argument, iż minister sportu i turystyki "maczał palce" w rozwiązaniu umów przez SSP z PKOl-em. Jego zdaniem cały konflikt Piesiewicz-Nitras potrzebny jest wyłącznie politykowi Kolacji Obywatelskiej. - Ze względu na to, iż nic w ministerstwie sportu się nie udało i nie zrobiło - ocenił.
Idź do oryginalnego materiału