„Nikt nie przypuszczał, iż Albania jest w stanie strzelić nam gola” – to słowa Dariusza Szpakowskiego z 1984 roku, które zostały wykorzystane w kultowym polskim filmie. W eliminacjach EURO 2024 nikt nie przypuszczał, iż Polska znajdzie się w grupie za Albanią, a jednak tak się stało. Tyle iż trenerem polskiej drużyny był wtedy przebieraniec z Portugalii. Teraz kadra Jana Urbana trafia na Albanię w półfinale barażów o mundial. Jesteśmy zdecydowanym faworytem, dobrze, iż akurat z tym rywalem gramy u siebie, bo na trybunach nie będzie tumultu i atmosfery nienawiści. A o ile przeanalizuje się mecze Albańczyków i ich problemy ze zdobywaniem bramek, można zacytować w innym kontekście lekko przerobione słowa Szpakowskiego sprzed 41 lat. Nikt nie przypuszcza, iż Albańczycy mogą zwyciężyć.
Pewnie wielu z was oglądało film Janusza Zaorskiego „Piłkarski poker”. Jest tam scena, w której główny bohater, sędzia Jan Laguna (świetny Janusz Gajos) odwiedza prezesa Powiśla (Mariusz Dmochowski), a ten ogląda w telewizji mecz naszej kadry. W pewnym momencie słychać Dariusza Szpakowskiego, który załamanym głosem mówi: „Nikt nie przypuszczał, iż Albania jest w stanie strzelić nam gola”. Widzimy urywek spotkania i Agustina Kolę, który cieszy się z bramki na 2:1 w meczu wyjazdowym przeciwko Polakom.
Ostatecznie Biało-Czerwoni wtedy, 31 października 1984 roku, na stadionie w Mielcu, zaatakowali w końcówce i skończyło się remisem 2:2. Ale tamto spotkanie pokazało, że, choć drużyna Antoniego Piechniczka ogarnęła się w eliminacjach i awansowała na mistrzostwa świata w 1986 roku w Meksyku, to jednak polską piłkę czekały gorsze lata.
Czy teraz Albania jest w stanie realnie zagrozić reprezentacji Jana Urbana? Wydaje się, iż Polacy, przynajmniej jeżeli chodzi o półfinał barażów, wylosowali dobrze. Tamten remis w Mielcu to jedyny w historii mecz Polska – Albania rozgrywany w naszym kraju, którego Biało-Czerwoni nie wygrali. Bilans na własnym stadionie to siedem zwycięstw i jeden remis. Bilans całościowy z Albańczykami: 10 zwycięstw, trzy remisy i dwie porażki.

Piłkarska reprezentacja Albanii
Reprezentacja Polski miała przebierańca, teraz ma trenera
Ktoś powie, iż przecież ostatni mecz z Albańczykami przegraliśmy. Zgadza się, w Tiranie było 0:2, ale warto pamiętać o okolicznościach. Albania to drużyna, na której terenie nie gra się łatwo, w dużej mierze ze względu na fanatycznych kibiców, którzy czasami przeginają.
W 2021 roku, kiedy reprezentacja Paolo Sousy zwyciężała w Tiranie 1:0, po golu Karola Świderskiego, przed spotkaniem lokalni kibice obrzucali fanów z Polski kuflami po piwie, a później się na nich rzucili. Kiedy Świderski trafił do siatki, na murawę poleciały plastikowe butelki, a choćby telefon komórkowy. W 2023 roku było równie gorąco – wybuczany polski hymn, niesamowity tumult, wroga atmosfera, wyzywanie Polaków. Po 30 sekundach w stronę Wojciecha Szczęsnego poleciały race i świece dymne. W 37. minucie kapitalnym strzałem lewą nogą popisał się Jasir Asani, a w drugiej połowie Mateusz Wieteska, który zmienił kontuzjowanego Jana Bednarka, nie popisał się w kryciu i rywale podwyższyli wynik.
Jednak 26 marca 2026 roku na PGE Narodowym będą inne realia. Zagramy u siebie, prowadzi nas człowiek w pełni zasługujący na miano selekcjonera, czyli Jan Urban, a nie trenerski przebieraniec w postaci Fernando Santosa. Wydaje się też, iż Jan Bednarek (zakładamy, iż będzie zdrowy) znajduje się w wyższej formie niż dwa lata temu.
Choć, gdy patrzę na skład z 2023 roku, dochodzę do wniosku, iż niewykluczone, iż w pierwszej jedenastce zobaczymy aż ośmiu tych samych piłkarzy.
Wtedy z Albanią wyszliśmy tak: Szczęsny – Bereszyński, Kędziora, Bednarek, Kiwior – Zieliński, Krychowiak – Cash, Szymański, Kamiński – Lewandowski.
Teraz możemy wyjść tak: Skorupski – Kędziora, Bednarek, Kiwior – Cash, Zieliński, Slisz, Skóraś – Szymański, Kamiński – Lewandowski.
Wydaje się jednak, iż Albańczycy, których największą gwiazdą jest być może… trener, prowadzący ich od 2023 roku Sylvinho – były zawodnik m.in. Arsenalu, Barcelony i Manchesteru City – mają w tej chwili trochę mniejszą siłę rażenia.

Robert Lewandowski podczas meczu, przegranego 0:2 w 2023 roku
Potrafili pokonać reprezentację Portugalii
Reprezentacja Albanii przez lata była drużyną, której brakowało odpowiednich warunków. Dziennikarze z tego kraju czasami wspominają historię, jak zespół narodowy przed meczem towarzyskim musiał przebierać się w garderobie teatru. Selekcjonerzy często wkurzali się, iż musieli trenować na prowizorycznym w przeszłości stadionie w Tiranie. Na murawę wbiegały psy, bywało też, iż nie działał prąd i nagle podczas zajęć panował półmrok.
W latach 60. reprezentanci Albanii występowali w strojach, przerabianych z materiałów wojskowych. Narzekali, iż są ciężkie i nie da się w nich biegać. Panajot Pano, jedna z największych albańskich gwiazd lat 70., nie był w stanie utrzymać się z piłki. Dorabiał, pracując w klinice dentystycznej. Albańczycy doświadczali również ingerencji polityki w sport. W 1972 roku nie mogli wystąpić w eliminacjach, bo władze orzekły, iż bratanie się ze złym Zachodem byłoby szerzeniem wrogiej idei kapitalizmu.
Ale z piłką w tym kraju jest już znacznie lepiej. Albania nigdy nie grała w mistrzostwach świata, ale w EURO wystąpiła dwukrotnie – w 2016 i 2024 roku. Już podczas eliminacji do pierwszej z tych imprez Albańczycy udowodnili, iż potrafią postawić się najlepszym. Pierwszy mecz i sensacyjne ogranie 1:0 na wyjeździe Portugalii, po bramce Bekima Balaja, który w okresie 2013/2014 występował w Jagiellonii Białystok.
Ostatecznie drugie miejsce w grupie eliminacyjnej, tylko za Cristiano Ronaldo i spółka, a przed Duńczykami. Dzień wywalczenia awansu nazwano drugim Dniem Niepodłegłości. Do dziś w stolicy kraju można kupić wina albo nalewki z etykietą „France 2016”.W turnieju finałowym Albańczycy najpierw trochę pechowo przegrali 0:1 ze Szwajcarią. Z Francją trzymali się dzielnie do 90. minuty, ale później faworyt zdobył dwie bramki. Pokonali Rumunię, ale to było za mało, żeby awansować do 1/8 finału.

Mecz Albania – Rumunia na EURO 2016
Podczas ostatniego EURO trochę łączyło ich z Polską: oba zespoły znalazły się w bardzo trudnych grupach i oba zdobyły ledwie punkt. Wydaje się jednak, iż Albania zrobiła to w nieco lepszym stylu. Najpierw zmierzyli się w Włochami, obrońcami trofeum. I szok – objęli prowadzenie już w 23. sekundzie, za sprawą bramki Nedima Bajramiego. To był najszybciej strzelony gol w historii mistrzostw Europy. Kolejnym rywalem była Chorwacja. Albańczycy przez ponad godzinę prowadzili z trzecią drużyną mundialu w Katarze, ale stracili dwa gole. Nie poddali się, wyrównali. Trzeci mecz, a w nim przeciwnikiem Hiszpania. Zespół, który wygra całą imprezę. Znów dzielna walka drużyny z Bałkanów i porażka tylko 0:1.
Nie są najmocniejsi w ofensywie
Gdy przeanalizuje się występy Albańczyków w niedawno zakończonych eliminacjach, pierwszy wniosek jest następujący: nie są zespołem, który strzela sporo goli. W Grupie K zajęli drugie miejsce, mimo iż w ośmiu meczach strzelili tylko siedem goli (tracąc pięć). Dla porównania – Norwegia, która dopiero staje się europejską potęgą, przez tyle samo minut grania zdobyła 37 bramek, tracąc tyle samo. A aż 16 goli strzelił sam Erling Haaland.
Najmocniejsza w grupie okazała się reprezentacja Anglii, która wygrała wszystkie mecze i choćby nie straciła w nich gola, co też pokazuje jak dominowała nad konkurencją. Albańczycy? Z kadrą Thomasa Tuchela przegrali dwa razy po 0:2. Na plus fakt, iż potrafili pokonać na wyjeździe 1:0 Serbię, ale jednocześnie męczyli się ze słabiutką w skali Europy Łotwą. Na wyjeździe 1:1, uratowało ich to, iż przeciwnik wbił sobie „swojaka”, a u siebie tylko 1:0 z Łotyszami, w dodatku po golu z karnego. Tylko w jednym meczu, domowym z Andorą (3:0), Albańczycy w eliminacjach potrafili strzelić więcej niż jednego gola.
Dla porównania – kadra Michała Probierza, a teraz Jana Urbana, takich spotkań w eliminacjach rozegrała cztery.
Mecz towarzyski z Gibraltarem z września tego roku? Wygrana Albanii, ale ledwie 1:0. Po EURO 2024 do końca ubiegłego roku Albańczycy tylko raz w sześciu spotkaniach więcej niż raz trafiali do siatki, w spotkaniu z Ukrainą (2:1).
Wielki pechowiec znów jest kontuzjowany
Asani, kat Polaków z 2023 roku, w tej chwili występuje w Esteghlal FC, klubie z ligi irańskiej. Strzelił w tym sezonie sześć goli, ale liga nie robi wrażenia. W kadrze raczej jest rezerwowym.
Za największy talent w albańskiej piłce uchodził niedawno Armando Broja. Trudno się dziwić – rocznik 2001, urodzony w Anglii, wychowanek Tottenhamu. Później trafił do Chelsea, ale najpierw był wypożyczany, później stracił rok z powodu zerwania więzadła i znów szedł na wypożyczenia. Latem przeniósł się do Burnley. Kosztował 23 miliony euro, ale w nowym klubie w Premier League rozegrał dotąd tylko 75 minut i nie trafił do siatki.
Od sezonu 2022/23 Broja rozegrał łącznie 48 spotkań w Premier League i zdobył ledwie dwa gole. W dodatku jego pech znów dał o sobie znać. Kilka dni temu wszedł na boisko w 75. minucie spotkania z Anglią (0:2), by po 10 minutach paść na murawę. Zalał się łzami, musiał zejść. Doznał poważnej kontuzji kostki.

Armando Broja
A ci, którzy zwykle występują z przodu w pierwszym składzie albańskiej kadry?
Myrto Uzuni strzelił w obecnym sezonie w lidze sześć goli, miał też trzy asysty, ale występuje w Austin, w amerykańskiej Major League Soccer. Bajrami to zawodnik Rangersów, ale gra tam ogony, a ostatnio w ogóle nie podnosił się z ławki. Arber Hoxha ma na koncie trzy gole i dwa ostatnie podania, ale mówimy o gościu z Dinama Zagrzeb – klubu, odbijającego się w Lidze Mistrzów od europejskich potęg. Qazim Laci? Latem został pozyskany przez turecki Rizespor, ale w 12 ligowych spotkaniach nie strzelił jeszcze gola.
Pomocnik Widzewa Łódź w środku pola
Kapitanem jest Berat Djimsiti, ale doświadczy 32 latek, choć zwykle wybiega w pierwszym składzie, dostosowuje się ostatnio poziomem do swojego klubu, czyli zawodzącej w Serie A Atalanty Bergamo. Najlepszy zawodnik to zdecydowanie Kristjan Asllani, 23-letni defensywny pomocnik, pewniak w składzie Torino, który mimo stosunkowo młodego wieku ma już na koncie 97 meczów w Serie A.
Niewykluczone, iż w meczu z Polską u jego boku w środku pola zagra Juljan Shehu. Pomocnik, który od 2022 roku gra w Widzewie, zadebiutował w kadrze stosunkowo późno, bo dopiero w marcu tego roku. Grał we wszystkich meczach eliminacji poza spotkaniami z Anglią, wystąpił też w sparingu z Jordanią. Ktoś powie, iż to zawodnik wyrastający ponad Widzew, jeden z lepszych środkowych pomocników Ekstraklasy. Ale inna osoba może stwierdzić, iż nie ma się kogo bać, bo mówimy o zawodniku 12. w tej chwili drużyny Ekstraklasy.
I też na swój sposób będzie miała rację.
JAKUB RADOMSKI
WIĘCEJ O LOSOWANIU BARAŻÓW NA WESZŁO:
- Nasze szanse na mundial wzrosły
- Kulesza dla Weszło: Nie wiemy, gdzie zagra Ukraina
- Urban: Jesteśmy faworytem pierwszego meczu

4 godzin temu

















