Nikola Grbić zasłużył sobie na nasze zaufanie. Prawda po powołaniach na igrzyska

2 miesięcy temu
Zdjęcie: Nikola Grbić Źródło: Newspix.pl / Jakub Piasecki / Cyfrasport


Nikola Grbić w niedzielę 7 lipca odkrył karty. Trener reprezentacji Polski siatkarzy wskazał trzynastkę, która pojedzie na turniej olimpijski igrzysk w Paryżu.


Od dwudziestu lat polska siatkówka czeka na przełamanie koszmaru, do którego urosło wyzwanie w postaci ćwierćfinału igrzysk. Zaczęło się w Atenach, w 2004 roku, i tak konsekwentnie, na każdym kolejnym turnieju olimpijskim, Polacy kończą imprezę tuż po przejściu fazy grupowej. Czyli pierwszego stopnia, będącego w przypadku reprezentacji z takim potencjałem sportowym jak Polska, po prostu obowiązkiem.


Ale choćby ta „klątwa” nie była w ostatnim czasie na tyle istotna, jak to, kogo zdecyduje się zabrać do Paryża w kadrze turniejowej trener Nikola Grbić. Serb pracuje z Polakami od początku 2022 roku i konsekwentnie udowadnia, iż PZPS, na czele z Sebastianem Świderskim, podjął słuszną decyzję. Skoro po latach klubowego odbijania się w Europie, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle sięgnęła po Ligę Mistrzów, ogrywając po drodze nie tylko włoskie marki pokroju Cucine Lube czy Itas Trentino, ale też rosyjski – w 2021 roku, czyli czasach hipotetycznie przedwojennych – Zenit Kazań, to przeszczepiono ten zwycięski gen na reprezentacyjne realia. „Świder” dobrze wiedział, co robi, niemal pod każdym względem, wcześniej zatrudniając Grbicia w PlusLidze, jako… szef ZAKSY.


Paryż 2024: Nikola Grbić dokonał wytłumaczalnej selekcji kadry


To jednak spore uproszczenie, bo reprezentacja Polski to nie ZAKSA (co przez cały czas łatwo udowodnić), a trener Grbić zdołał zahaczyć zawodowo o włoską Perugię, ale faktycznie się udało. Polska już bez Michała Kubiaka, Piotra Nowakowskiego czy Fabiana Drzyzgi, zaczęła kolejny, a zarazem nowy, medalowy rozdział. Bo przecież skoro siatkarze, to muszą być medale. Grbić zdołał się z tą polską prawidłowością na tyle oswoić, iż do igrzysk olimpijskich w Paryżu (2024) poprowadził drużynę narodową przez pięć imprez, każdą kończąc na podium. Z odzyskaniem w 2023 roku tytułów w Lidze Narodów (dawniej Lidze Światowej, wcześniej wygrana edycja 2012) czy mistrzostwach Europy (wcześniej 2009).


Grbić postawił na swoich ludzi, bądź jak to się utarło, żołnierzy. Oś zbudowana na dawnym fundamencie w Kędzierzynie-Koźlu, nieco wytarta zębem czasu, przez cały czas jednak funkcjonuje. Serb w rozmowie z Sarą Kalisz z TVP Sport (świetna praca, kłaniam się), ujawnił, jak trudne były dla niego ostateczne wybory olimpijskie. Jasno argumentując swoje decyzje, a przy tym określając, iż sen, lekko mówiąc, nie był jego sprzymierzeńcem przez ostatnie dwa tygodnie.


Termin ostatecznej deklaracji był zresztą kilkukrotnie przesuwany, co niektórzy zarzucają Serbowi, jako pułapkę, w którą sam wpadł. Widać jednak, iż tego potrzebował, żeby mieć pewność. Albo przynajmniej przekonanie, iż zrobił wszystko to, co mógł.


A trudne to były wybory, choć w całkowitym swoim kształcie, wytłumaczalne.


Reprezentacja Polski siatkarzy broni się swoimi wynikami


Przy tak trudnych decyzjach, mając do wyboru klasowych siatkarzy, zawsze znajdą się poszkodowani. Nie ma tu co stopniować. Gdyby była taka możliwość, prawdopodobnie Bartosz Bednorz, Jakub Popiwczak, Karol Kłos, Bartłomiej Bołądź czy Marcin Komenda, do końca byliby w grze o igrzyska, a choćby mogliby na olimpijski turniej pojechać. Ostatecznie jedynie Bołądź z wymienionej grupy znalazł się w zespole, jako rezerwowy. Ten, który ma być alternatywą dla duetu atakujących, gdyby rzeczywiście nominacje Bartosza Kurka i Łukasza Kaczmarka, okazały się być w Paryżu niewystarczające.


Niedzielne popołudnie błyskawicznie stało się gorące w siatkarskim środowisku, rozgorzała dyskusja o słuszności kroków, które podjął Grbić. Decyzji, które obronią się tylko wtedy, kiedy reprezentacja Polski z Paryża przywiezie medal. Po to zresztą do stolicy Francji prawdopodobnie pojedzie sam Serb. To wielki mistrz, który, choć niejednokrotnie podejmował trudne do wytłumaczenia typowemu Kowalskiemu decyzje, na końcu bronił się wynikami. Ten stan trwa już 2,5 roku i jest najmocniejszym argumentem „przeciw” wszelkiej krytyce. choćby ci najbardziej krzyczący, mający wiele do zarzucenia miesiącom za plecami wspomnianego Kaczmarka czy Aleksandra Śliwki, mają tę świadomość.


Ogromna odpowiedzialność na barkach Nikoli Grbicia


Trochę to smutne, kiedy krótkowzroczność co poniektórych nie skłania do nieco dłuższej refleksji, w czym tkwi sekret udanej pracy selekcjonera.


Przed rokiem trener Grbić potrafił „odzyskać” Kamila Semeniuka, mającego swoje klubowe problemy. Ten potrafił odpłacić się dla reprezentacji, ale też zaliczył później świetny sezon w lidze włoskiej.


Analogia? Kaczmarek i Śliwka mieli najważniejsze znaczenie w niemal idealnym dla kadry roku 2023. Sport nie lubi jednak próżni i teraz panowie, po wielu perypetiach o różnym charakterze, przez cały czas są daleko od boiskowego błysku. ZAKSA ma już za to innych swoich ludzi w składzie, tj. Bartosza Kurka i Marcina Janusza.


W przyjęciu fundament gruntowali podczas finałów VNL 2024 Tomasz Fornal i Wilfredo Leon. Kaczmarek i Śliwka gdzieś z drugiego planu, zaliczali epizody. Ale to właśnie sztuka selekcji (nie, nie kolesiostwa), żeby zbudować drużynę. I kiedy jest nieco gorzej u lidera, dać szansę komuś innemu, niekoniecznie automatycznie tego pierwszego wykreślając z turniejowego składu.


Grbić wziął na siebie ogromną odpowiedzialność. Imponującą, w moim przekonaniu, na dłuższym dystansie nie do wytrzymania. Dlatego dobrze, iż już coraz bliżej do igrzysk. Pewności nie mam, ale jakoś podskórnie wyczuwam, iż decyzje Serba ponownie się obronią. Na pohybel krytykom wspominającym m.in. najbardziej bolesną, bo ostatnią, katastrofę z igrzysk w Tokio. Z obrazkiem zapłakanego Kurka, który wraz z kolegami, przegrał ćwierćfinał z późniejszymi mistrzami, Francuzami.


Wyczytałem już analogię niedzielnych wyborów trenera do tamtego, pandemicznego turnieju. Wówczas na igrzyska pojechał Kubiak, jako kapitan, choć nie pomógł drużynie na boisku. Wykluczony przez kontuzję. Sytuacja ze Śliwką czy Kaczmarkiem wydaje się być jednak zgoła odmienna, bo to inni na miesiąc przed igrzyskami, mają ciągnąć reprezentacyjny wózek. Wtedy wyciągnięcie Kubiaka było ciosem w tył głowy, na który Vital Heynen nie znalazł recepty.


Klamka zapadła i teraz pozostaje czekać na efekty. Przypomnę raz jeszcze. Pięć imprez, pięć medali, niezależnie od składu osobowego. Grbić zasłużył sobie na nasze zaufanie.
Idź do oryginalnego materiału