Była końcówka pierwszej serii konkursu duetów w ramach mistrzostw Polski w skokach, gdy nagle belka startowa została przeniesiona o dwa stopnie w dół, z 18. na 16., ale tylko na jeden skok. Wszystko działo się przed startem Kamila Stocha. I po chwili okazało się, dlaczego było to konieczne.
REKLAMA
Zobacz wideo Urban nie wytrzymał! "Czy ja się nie przesłyszałem?!"
Petarda Stocha na mistrzostwach Polski. Odleciał innym
To była prawdziwa petarda. Stoch nieźle odbił się z progu skoczni w Wiśle-Malince, leciał wysoko i w świetnym stylu. A wylądował swobodnie zdecydowanie najdalej ze wszystkich zawodników, którzy tego dnia prezentowali się w Wiśle. 132,5 metra to - jak na ten moment przygotowań do nowego sezonu - naprawdę dobry wynik.
Co najważniejsze, to nie był efekt tzw. "lufy pod narty", czyli wyjątkowo mocnego i sprzyjającego zawodnikom podmuchu, który mógłby ponieść ich w powietrzu. Skok Stocha imponował, zwłaszcza jeżeli spojrzy się na niego z perspektywy samej skoczni - na filmiku opublikowanym przez Polski Związek Narciarski w mediach społecznościowych.
Najbardziej cieszył uśmiech samego zawodnika po lądowaniu i opuszczeniu zeskoku. Ze środowiska kadry można usłyszeć, iż to nie jedyny taki skok Stocha w ostatnim czasie i, jak padło w studiu TVP Sport podczas transmisji z zawodów, sam trener kadry Maciej Maciusiak wskazywał, iż to trzykrotny mistrz olimpijski jest w tym momencie w najlepszej formie spośród członków kadry A polskich skoczków.
Stoch odleciał, a potem upadł. Winne wiązanie
Po tym skoku Stocha jego zespół Eve-nementu Zakopane 1 prowadził w stawce. Razem ze Stochem w Wiśle skakał Szymon Sarniak, który w pierwszej rundzie uzyskał 117 metrów. Mieli przewagę aż 23,8 punktu nad Aleksandrem Zniszczołem (124,5 metra) i Piotrem Żyłą (127 metrów) z Wiślańskiego Stowarzyszenia Sportowego I. Podium dopełniali Adam Niżnik i Franciszek Kiełbasa z drugiego zespołu Wisły Zakopane.
W drugiej serii Stoch znowu spisał się naprawdę dobrze - poszybował na 124 metry, ale upadł przy lądowaniu. Szczęśliwie Polak gwałtownie się pozbierał i opuścił zeskok o własnych siłach, ale stracił sporo punktów dla swojego zespołu. Po konkursie w studiu TVP Sport Stefan Hula zdradził, iż przy upadku Stocha najważniejsze znaczenie miał problem z wiązaniem.
Stochowi mogło być żal upadku, zwłaszcza iż skaczący z nim Sarniak uzyskał 123 metry i mogliby dalej prowadzić. Tymczasem spadli na drugą pozycję, za Zniszczoła (126 metrów) i Żyłę (127 metrów) z WSS Wisła I. Na trzecią pozycję awansowali Maciej Kot (122,5 metra) i Tymoteusz Amilkiewicz (121,5 metra) z AZS-u Zakopane I.
Historyczny medal klubu Stocha. Żyła i Zniszczoł mistrzami Polski
Ostatecznie pomimo słabszego skoku Piotra Żyły (119 metrów) w drugiej serii to właśnie jego duet z Aleksandrem Zniszczołem (129 metrów) w barwach WSS Wisła I zgarnął złoty medal. Wyprzedzili o 10,3 punktu Eve-nement Zakopane I, który z Kamilem Stochem (127,5 metra) i Szymonem Sarniakiem (116,5 metra), zdobył pierwszy medal MP w swojej historii. Gdyby nie upadek Stocha z drugiej serii mieliby choćby złoto, a nie srebro. Brązowy medal trafił do AZS Zakopane I, którego skład stworzyli Maciej Kot (126,5 metra) i Tymoteusz Amilkiewicz (116,5 metra).
Srebrny medal Eve-nementu to wyjątkowa historia, bo Stoch nie jest tylko zawodnikiem, ale zaangażowanym członkiem klubu, który prowadzi razem ze swoją żoną Ewą Bilan-Stoch. To także sukces 17-letniego Sarniaka - młodszego od swojego partnera z duetu o aż 21 lat.
Stoch wygrałby także klasyfikację indywidualną konkursu z notą 345,4 punktu. To wynik o 13 punktów lepszy od drugiego Aleksandra Zniszczoła. Trzeci byłby Maciej Kot.
Niespodzianką w wynikach zawodów może być fakt, iż drużyna WSS Wisła II z Pawłem Wąskiem w składzie, nie awansowała do trzeciej, finałowej serii zawodów. Najlepszy polski skoczek zeszłego sezonu w pierwszej serii dostał silny podmuch wiatru, który zachwiał jego sylwetką w locie i skończyło się na lądowaniu na 115. metrze. W drugiej rundzie uzyskał dziewięć metrów więcej, ale to nie wystarczyło, żeby jego duet z Tomaszem Pilchem (109 i 119 metrów) skakał we wszystkich rundach zawodów.
Zawody przerwane na godzinę. Kuriozalny powód
Konkurs duetów na MP w skokach rozegrano po raz pierwszy w historii. To format zaczerpnięty z Pucharu Świata, powoli zastępujące tradycyjne konkursy drużynowe z udziałem czteroosobowych zespołów. Wcielono go do polskiego krajowego czempionatu głównie ze względu na obecność na igrzyskach olimpijskich - już w lutym przyszłego roku w Predazzo o medale będą rywalizować reprezentacje złożone z dwóch skoczków. W czwartek przy debiucie tego formatu w Polsce nie obyło się bez problemów.
Zaplanowano trzy serie rywalizacji - pierwszą z udziałem 26 zespołów, drugą z 12, a finałową przy ośmiu na liście startowej. Niestety, w trakcie zawodów wiał mocny wiatr, który utrudniał rywalizację, więc nie przebiegały w pełni płynnie. W dodatku po pierwszej serii trzeba było przerwać konkurs aż na godzinę.
To z dość kuriozalnego powodu: ze względu na problemy techniczne z systemem firmy ewoxx, która przekazuje dane o odległościach, notach za styl, czy przelicznikach za wiatr. To pokazywane jest później w transmisji telewizyjnej. Kłopoty wynikały najprawdopodobniej z późnych zmian w listach startowych, których nie udało się poprawić w systemie. Później z tego względu pojawiały się problemy z liczeniem punktów. Ostatecznie dokończono jednak rywalizację i rozegrano cały konkurs.
Na piątek zaplanowano konkurs indywidualny o tytuł letniego mistrza Polski na dużej skoczni. Ostatnim zawodnikiem, który zdobył złoto dokładnie w takim konkursie, był Dawid Kubacki, który siedem lat temu, w październiku 2018 roku, wygrał na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. W zeszłym roku na normalnej skoczni - zakopiańskiej Średniej Krokwi - mistrzostwo kraju zdobył Klemens Joniak. Początek piątkowych konkursów mężczyzn i kobiet w Wiśle o 17:30.