Niewiarygodne, co przeżył w Polsce. "W parku czekało na mnie kilku ultrasów"

2 godzin temu
Emilian Dolha w 2008 roku odszedł z Lecha Poznań i wrócił do ojczystej Rumunii, aby tam kontynuować karierę. Ciężko rozstrzygnąć, czy żałuje tej konkretnej decyzji, ale gdyby wytrzymał jeszcze minimum rok, to mógłby się pochwalić dzieleniem szatni z jednym z najlepszych napastników w historii. Po latach opowiedział rumuńskim mediom, jak to wyglądało.
Emilian Dolha to rumuński bramkarz, którego polscy kibice mogą znać z występów najpierw w Wiśle Kraków, a potem w Lechu Poznań. W Polsce spędził dwa lata (2006 - 2008), po czym odszedł do Dinama Bukareszt. Karierę skończył w 2015 roku. Ma na koncie dwa występy w reprezentacji Rumunii.


REKLAMA


Zobacz wideo Wojciech Borowiak, trener judo, o dzieciństwie Roberta Lewandowskiego: on choćby gdy jadł zupę, to z piłką pod pachą


Były piłkarz Lecha tak mówi o Lewandowskim. Króciutko
Na portalu sport.ro ukazał się długi wywiad z Dolhą, w którym opowiada on o swojej karierze. Nie zabrakło wątku odejścia z Lecha Poznań. Odejścia, którego Dolha może nieco żałować, ponieważ stracił szansę na to, żeby grać w jednej drużynie z jednym z najwybitniejszych zawodników naszych czasów.
- Świat się ze mnie śmieje! Odszedłem z Wisły do Lecha Poznań jako najlepszy bramkarz w lidze. Ale sprawy nie potoczyły się tak, jak się spodziewałem. Miałem też operację łokcia, nie zaadaptowałem się. Czas mijał i pod koniec kontraktu dostałem ofertę z Dinama, chciałem odejść. Ludzie w Lechu chcieli, żebym został, mimo iż nie rozegrałem wielu lub bardzo dobrych meczów. Dyrektor sportowy przychodził do mnie codziennie, żeby przekonać mnie do pozostania w Lechu - opowiadał Dolha.
- Ostatniego dnia, kiedy musiał mi dać dokumenty, żebym odszedł z drużyny, zabrał mnie do parku. W parku czekało na mnie kilku ultrasów - trzech czy czterech chłopaków. Wszyscy kazali mi zostać. Ciągle szukałem powodów, żeby im powiedzieć, iż odchodzę, żeby mi dali dokumenty, żebym odszedł. Powiedziałem im nawet, iż nie mamy dobrego ataku, a oni powiedzieli mi, iż przychodzi król strzelców drugiej ligi. Powiedziałem: "Zostawcie mnie w spokoju" - powiedział były bramkarz Lecha.


Wspomnianym królem strzelców drugiej ligi był nie kto inny, jak Robert Lewandowski, który trafił do Lecha ze Znicza Pruszków. - I był tam ten chłopak. Przyszedł, został na rok (Dolha się myli, w rzeczywistości Lewandowski spędził dwa lata w Lechu - red.), a potem odszedł do Dortmundu. Lewandowski to jeden z najlepszych napastników w historii - podsumował Rumun.


Co ciekawe, Rumuni piszą, iż Dolha mógł grać z Lewandowskim choćby po odejściu z Lecha. W 2009 roku jego Dinamo Bukareszt szukało napastnika i polecono im właśnie Lewandowskiego. Klub jednak nie zdecydował się na ten ruch, a Polak trafił właśnie do Borussii, gdzie został wielką gwiazdą.
Idź do oryginalnego materiału