Marcin Bułka to pięciokrotny reprezentant Polski i bramkarz saudyjskiego Neom SC. Jego piłkarską karierę kibice śledzą niemal od początku, kiedy jako nastolatek wyjechał do największych klubów świata. kilka osób zna jednak historię jego choroby, którą sam zdiagnozował, mając 14 lat.
REKLAMA
Zobacz wideo Marcin Bułka nagle stracił przytomność. "Łóżko było całe mokre"
- Czułem się coraz gorzej, mimo iż treningi wyglądały tak samo. Piłem po 10-12 litrów wody dziennie, ciągle chodziłem do toalety, bolały mnie oczy, a do tego schudłem 25 kilogramów. Przy wzroście około 190 cm ważyłem zaledwie 61 kg. Wtedy zacząłem wpisywać objawy w Google. Siedziałem w zamkniętym pokoju, nie mówiąc nic rodzicom. Wyskoczyła tylko jedna odpowiedź - cukrzyca. Pamiętam, jak poszedłem do mamy i powiedziałem: "chyba mam cukrzycę". W jej oczach zobaczyłem strach, w moich pojawiły się łzy, bo czułem, iż to prawda, a wtedy już wiedziałem, iż to nieuleczalna choroba - mówi w naszym nowym programie "Od kulis".
- Przy pierwszym badaniu glukometr pokazał mi około 600 mg/dl - przy normie 80-120. Wtedy było już pewne, iż mam cukrzycę. Trafiłem na dwa tygodnie do szpitala w Warszawie, gdzie uczyłem się wszystkiego: insulin, pompy, zasad odżywiania. I właśnie tam usłyszałem od lekarki najgorsze słowa: "O profesjonalnym sporcie możesz zapomnieć". Wyszedłem z gabinetu załamany, jakby ktoś odciął mi wszystkie marzenia - mówi o jednym z najtrudniejszych momentów w życiu.
Marcin Bułka: Wtedy dotarło do mnie, jak poważna jest ta choroba
- Byłem załamany, ale wtedy mama wzięła sprawy w swoje ręce i mnie uratowała. Zaczęła czytać wszystko o cukrzycy, szukała historii osób, którym się udało. To ona znalazła historię Michała Jelińskiego - mistrza olimpijskiego, wioślarza, który również choruje na cukrzycę. Jego przykład pokazał mi, iż jeżeli on może trenować na takim poziomie, to ja też mogę. To był moment, w którym wróciła mi motywacja, a mama pokazała mi, iż warto walczyć, choćby jeżeli szanse są małe - wspomina dziś Bułka.
Bramkarz reprezentacji Polski, podobnie jak Michał Jeliński, choruje na cukrzycę typu 1. To choroba autoimmunologiczna, niezależna od diety i trybu życia, w której układ odpornościowy atakuje i niszczy komórki trzustki odpowiedzialne za produkcję insuliny. Zbyt niski poziom insuliny jest bardzo niebezpieczny - może prowadzić do utraty przytomności, a w konsekwencji śmierci.
- Przytomność straciłem dwa razy. Pierwszy raz w Londynie, kilka dni po przyjeździe do Chelsea. Pewnego wieczoru podałem insulinę i zasnąłem ze zmęczenia. Podczas snu cukier spadł tak nisko, iż nie mogłem się obudzić. Łóżko było całe mokre, opiekunka znalazła mnie w zimnych potach i wezwała karetkę. Obudziłem się, dopiero gdy medycy podali mi glukagon. Nie wiedziałem, gdzie jestem. To było ostrzeżenie - zrozumiałem, iż muszę być dużo bardziej zdyscyplinowany. Drugi raz zdarzyło się to kilka lat później, już w Polsce. Też we śnie. To był moment, kiedy powiedziałem sobie: "Koniec, nigdy więcej". Wtedy dotarło do mnie, jak poważna jest ta choroba - mówi Sport.pl Marcin Bułka.
Transfer przepadł na ostatniej prostej. "Czułem wstyd, gniew i rozczarowanie"
Jednym z najbardziej bolesnych momentów w karierze 26-latka były pierwsze zagraniczne testy w Udinese. - Wszystko było dogadane, pojechałem do Włoch, lekarze zrobili mi badania, a te pokazały za wysoką hemoglobinę glikowaną - czyli za słabo kontrolowany cukier z ostatnich miesięcy. Lekarze nie zgodzili się, żebym wyszedł na boisko. To było dla mnie upokorzenie. Czułem wstyd, gniew i rozczarowanie. Przyjechałem z nadzieją, a wróciłem z poczuciem porażki - mówi.
- Wtedy wsparł mnie prezes Escoli Varsovia Wiesław Wilczyński. Powiedział, iż cukier da się wyregulować, iż pomoże mi znaleźć specjalistę i iż dostanę kolejną szansę. Miał rację - niedługo później wskaźniki miałem już idealne, a rok później pojechałem na testy do Barcelony i do Chelsea. Tam wszystko było w porządku i mogłem normalnie trenować - opowiada Bułka.
Dziś nie ma żadnych wątpliwości, iż sport - każdy, nie tylko profesjonalny - bardzo pomaga w kontrolowaniu cukru. - Cukrzyca nauczyła mnie dyscypliny, regularności, odpowiedzialności. Dzięki niej inaczej podchodzę do życia i sportu. To wymagająca choroba, ale da się z nią żyć, trenować, osiągać cele. Trzeba tylko chcieć i być konsekwentnym - zaznacza.
Jego historia ma być nie tylko inspiracją, ale też realną pomocą, bo od grudnia 2025 roku Marcin Bułka jest ambasadorem "Fundacji Dla Dzieci i Dorosłych z Cukrzycą". - Wiele osób pyta mnie o radę - jak trenować, jak łączyć chorobę z życiem sportowym. Zawsze mówię: "Da się. Sky is the limit". Sam jestem tego przykładem, ale są też inni, którzy osiągają wielkie rzeczy mimo chorób znacznie trudniejszych niż cukrzyca. Cieszę się, iż mogę być ambasadorem fundacji. Chcę pomagać dzieciom i dorosłym, którzy dopiero zaczynają tę drogę. Wiem, jak bardzo potrzebne są edukacja, wsparcie i świadomość. Sam przeszedłem przez ciężkie momenty i chcę, żeby inni nie musieli powtarzać moich błędów - kończy bramkarz reprezentacji Polski.
Całą rozmowę z Marcinem Bułką możecie obejrzeć tutaj:

1 godzina temu















