O tym jak wielkiej sztuki dokonał Jak Jones na mistrzostwach świata, najlepiej świadczy fakt, iż do tej pory 30-letni snookerzysta ani razu nie grał w finale żadnych profesjonalnych rozgrywek. Kyren Wilson osiągnął zdecydowanie więcej sukcesów. W 2020 roku zagrał już choćby w finale mistrzostw świata, ale wtedy przegrał 8:18 z legendarnym Ronniem O'Sullivanem.
REKLAMA
Zobacz wideo
Kyren Wilson mistrzem świata. Jak Jones mógł sprawić niespodziankę
Anglik świetnie rozpoczął finał, bo już na otwarcie zdobył brejka 129 - taka sytuacja nie zdarzyła się od 1993 roku. Swoją jakość pokazywał też w kolejnych frejmach. Łącznie wygrał aż sześć z rzędu! Po takim początku mogło się wydawać, iż Jak Jones nie ma żadnych szans na odwrócenie wyniku.
W niedzielę wieczorem Walijczyk pokazał jednak, iż nie można go przedwcześnie skreślać. Wciąż było daleko od odrobienia strat, ale przewaga Wilsona zmalała do pięciu frejmów.
Finał kontynuowano w poniedziałek i był moment, w którym Kyren Wilson mógł się zacząć obawiać. Gdy wydawało się, iż jest już o krok od zwycięstwa - prowadził 17:11, a snookerzyści grają do 18. wygranych frejmów - to nagle... kolejne trzy z rzędu przegrał. Zapachniało zbliżającą się sensacją.
Ostatni frejm w tym meczu zaczął się kiepsko dla obu zawodników. Kyren Wilson raz nie trafił choćby czarnej bili mimo pomocy podpórki. Anglik w końcu jednak odzyskał rytm i ostatecznie wygrał. Tym samym został nowym mistrzem świata. Trzeba jednak docenić postawę Jaka Jonesa w tym turnieju, dla którego finał jest pierwszym tak dużym sukcesem w karierze, a który i tak miał w nim moment, w którym nastraszył zdecydowanego faworyta.