Niemiecki bramkarz umiera. "Lekarze dali mi sześć miesięcy życia"

1 tydzień temu
- Umrę, bo ta choroba jest nieuleczalna. Nie wiem jednak kiedy Bóg mnie zabierze. Rok temu lekarze powiedzieli mi, iż zostało mi sześć miesięcy życia, ale wciąż tu jestem - powiedział Georg Koch, niemiecki bramkarz, mający ponad 200 wystepów w Bundeslidze w rozmowie z "Bildem".
24 sierpnia 2008 roku Georg Koch, wtedy piłkarz Rapidu Wiedeń podczas derbowego meczu z Austrią został trafiony petardą rzuconą z trybun, w wyniku czego doznał wstrząsu mózgu i uszkodzenia ucha. Miał problemy z równowagą. Rozpoczął treningi w zespole SC Herford, gdzie udało mu się choćby rozegrać jeden mecz ligowy. Musiał jednak zakończyć karierę w 2009 roku.


REKLAMA


Zobacz wideo
Sceny w trakcie finału Pucharu Polski! Wisła Kraków i Pogoń Szczecin w akcji


Były niemiecki bramkarz Georg Koch poważnie chory. "Lekarze dali mi sześć miesięcy życia"
- Chciałem wrócić za wszelką cenę do sportu. Podjąłem ostatnią próbę, ale nie udało się. Od wybuchu petardy przez cały czas cierpiałem na zaburzenia równowagi. Była to bardzo bolesna decyzja, ale musiałem zakończyć karierę - mówił wtedy Koch.


O derbach Wiednia nigdy nie zapomniał. - Budzę się, jest piąta rano. Kompletna cisza, a ja nie mogę zasnąć. Czuję dziwną presję - mówił po kilku latach.
W maju ubiegłego roku Koch opuścił stanowisko trenera trzecioligowego klubu niemieckiego FC Viktoria Köln.
Teraz okazuje się, iż były piłkarz przechodzi kolejną osobistą tragedię. W wywiadzie dla niemieckiego "Bilda" zdradził, iż ma raka w zaawansowanym stopniu i lekarze powiedzieli mu, iż niedługo umrze.


- Umrę, bo ta choroba jest nieuleczalna. Nie wiem jednak kiedy Bóg mnie zabierze. Rok temu lekarze powiedzieli mi, iż zostało mi sześć miesięcy życia, ale wciąż tutaj jestem. Chciałbym obejrzeć jeszcze jeden mecz każdego klubu, w którym występowałem. Są dni, kiedy mam wrażenie, iż mógłbym wyrwać drzewo z korzeniami. Są jednak też takie chwile, kiedy czuję się nieszczęśliwy i nie wstaję z łóżka, bo zajmuje mi to aż pół minuty - powiedział 52-letni Koch.
Dodaje jednak, iż stara się być silny, walczy i poznał ludzi, którzy mają gorzej od niego.
- To słodko-gorzkie uczucie, gdy przeczesujesz włosy i nagle trzymasz w dłoniach całą ich kępkę. To, co kiedyś zajmowało ci pięć sekund, teraz zajmuje pół minuty. Ale muszę się pogodzić z chorobą. Narzekanie nie pomaga i nigdy nie było w moim stylu. Są momenty, w których zadaję sobie pytanie, dlaczego mi się to przydarzyło. Byłem jednak na oddziale onkologicznym i widziałem, ile tam jest nieszczęścia i iż dotyka ono też małe dzieci i młodzież. Wtedy można to inaczej sklasyfikować i dojść do wniosku: miałem wspaniałe życie - dodał Koch.


W swojej karierze Koch grał też w takich drużynach jak: Fortuna Duesseldorf, Arminia Bielefeld, FC Kaiserslautern, Energie Cottbus czy Dinamo Zagrzeb. W Bundeslidze zagrał 213 spotkań, a na jej zapleczu - 165 razy.
Idź do oryginalnego materiału