Sprawa odejścia Imada Rondicia ciągnęła się przez większość zimowego okienka transferowego. Bośniak zaliczył świetną rundę jesienną w barwach Widzewa Łódź, strzelając dziewięć goli i notując dwie asysty. Do tego imponować mogła jego pracowitość w pressingu oraz rozegraniu. Nikt w zespole nie biegał tyle kilometrów na mecz co on (10,94). Jego forma przykuła uwagę klubów spoza Polski, a przede wszystkim z Niemiec.
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki o walkowerze dla Celticu: Wszyscy o tym wiedzieli! To nie wina Marty Ostrowskiej
Niemcy rzucili się na Rondicia
Jako pierwsze zza naszej zachodniej granicy zgłosiło się walczące o awans do Bundesligi FC Koeln. Sam piłkarz miał gwałtownie dogadać się z klubem, ale potrzeba było jeszcze oferty zdolnej przekonać samego Widzewa. Później Florian Plettenberg z niemieckiego Sky Sports donosił, iż do gry weszły także kluby z Berlina, czyli drugoligowa Hertha i grający w Bundeslidze Union.
Rondić się zbuntował i... dopiął swego
Sam Rondić, widząc, iż Widzew nie spieszy się z przyjęciem którejkolwiek z ofert, postanowił wymusić transfer. Portal Meczyki informował, iż Bośniak zagroził klubowi, iż jeżeli nie dadzą zgody na transfer, to on już nie zagra w łódzkich barwach. Potwierdzał to potem na portalu X sam prezes Michał Rydz. Napastnika w rzeczy samej zabrakło w kadrze Widzewa na rozpoczynający ekstraklasowe zmagania w 2025 roku mecz z Lechem Poznań. Osłabieni brakiem Rondicia łodzianie zostali rozbici 1:4 w stolicy Wielkopolski.
Teraz wygląda na to, iż Bośniak dopiął swego. Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki poinformował, iż ostatecznie to FC Koeln wygrało wyścig po podpis napastnika. Widzew ma zarobić 1,5 miliona euro + 10 proc. od następnego transferu Rondicia. Sam zawodnik ma jeszcze dziś przejść testy medyczne przed oficjalnym potwierdzeniem przenosin. Dodajmy, iż FC Koeln to aktualny lider tabeli 2. Bundesligi.