Niemcy kłamią ws. polskich sędziów? "To bzdura, fejk"

1 tydzień temu
- Moim zdaniem to jest bzdura, fejk, iż Tomek przepraszał piłkarzy Bayernu - mówi były sędzia Michał Listkiewicz o swoim synu Tomaszu Listkiewiczu, który rzekomo przyznał się do błędu w półfinale Ligi Mistrzów pomiędzy Realem Madryt i Bayernem Monachium (2:1).
Dyrektor sportowy Bayernu Max Eberl, trener Thomas Tuchel, ale przede wszystkim Matthijs de Ligt, bo to jego wypowiedź pojawiła się jako pierwsza i była szeroko cytowana. To on po środowym półfinale Ligi Mistrzów wyjawił, iż Tomasz Listkiewicz - asystent Szymona Marciniaka - miał jeszcze na boisku przeprosić piłkarzy Bayernu za to, iż błędnie zasygnalizował pozycję spaloną.
REKLAMA






Zobacz wideo Sceny w trakcie finału Pucharu Polski! Wisła Kraków i Pogoń Szczecin w akcji



Chodzi konkretnie o sytuację ze 103. minuty, już doliczony czas gry do drugiej połowy. Piłkę z głębi pola w kierunku pola karnego zagrał wtedy Joshua Kimmich. Tam na granicy spalonego balansowali właśnie de Ligt i Noussair Mazraoui. Do siatki trafił ten pierwszy, ale gol nie został uznany - Listkiewicz podniósł chorągiewkę, a Marciniak natychmiast użył gwizdka i przerwał grę.
- To pokazuje, iż Tomek był pewien swojej decyzji - mówi Michał Listkiewicz i dodaje, iż z powtórek telewizyjnych dla niego ta decyzja też była słuszna, czyli iż De Ligt był na spalonym. - Nie zapominajmy również o tym, iż ta niby-bramka została zdobyta też długo po przerwaniu gry. Zawodnicy Realu stanęli, nie interweniowali włącznie z bramkarzem. Tu możemy tylko domniemywać, co by działo się, gdyby gra nie została przerwana. Wiadomo, iż tego nie da się udowodnić, ale myślę, iż ten gol by nie padł. To znaczy: piłkarze Realu - konkretnie dwóch obrońców i bramkarz - zdążyliby zainterweniować. Sam strzał też był taki tylko dla porządku, zwykłe kopnięcie przed siebie - zauważa były sędzia.
Gigantyczna burza po półfinale Ligi Mistrzów
- jeżeli był spalony, to okej, ale skąd możesz to wiedzieć, jeżeli tego nie sprawdzisz? Mamy w piłce zasady. Gdy spalony nie jest oczywisty, jak w tej sytuacji, to nie gwiżdżesz, tylko czekasz do końca akcji. Tak było przy golu Joselu. Nie mogę tego zrozumieć. Powinien pozwolić akcji biec dalej. jeżeli w tej naszej sytuacji był spalony, to okej, nie mam żadnych pretensji, ale jeżeli nie było, to był to ogromny błąd sędziego - powiedział po meczu De Ligt. I po chwili dodał: - Sędzia liniowy powiedział mi: "przepraszam, popełniłem błąd". Ale co z tego? Nic z tego nie mamy.
To ostatnie zdanie podchwycił Fabrizio Romano, jeden z najpopularniejszych dziennikarzy sportowych na świecie. To on zacytował je na swoim profilu na "X", gdzie ma ponad 20 mln obserwujących. Wypowiedź De Ligta była powtarzana w niemieckich i hiszpańskich mediach. W świat poszedł przekaz, iż polscy sędziowie zaraz po meczu przyznali się do błędu.



Już wiemy, iż było inaczej. A przynajmniej tak twierdzą osoby z otoczenia polskich arbitrów - o czym na Sport.pl pisał już Dawid Szymczak - którzy przekonują, iż to nieprawda. Żaden z polskich sędziów nie przepraszał piłkarzy Bayernu. Listkiewicz, otoczony piłkarzami, miał jedynie powiedzieć, iż jeżeli w tej sytuacji nie było spalonego, to popełnił błąd. Wziął odpowiedzialność na siebie, ale do błędu się w żaden sposób nie przyznał (więcej tutaj).


Michał Listkiewicz nie wierzy w taki scenariusz
W taki scenariusz nie wierzy też Michał Listkiewicz. - Jeszcze nie rozmawiałem z synem, bo nie mam takiego zwyczaju, by dzwonić do niego od razu w emocjach po meczach, ale moim zdaniem to jest bzdura, fejk, iż Tomek przepraszał piłkarzy Bayernu - mówi. - To choćby nie chodzi o to, iż to jest mój syn, bo to mógł być ktokolwiek - sędzia z Argentyny czy Szwecji, to nie ma znaczenia - ale takie rzeczy w piłce się po prostu praktycznie nie zdarzają. Zawodnicy czy trenerzy nieraz po meczach zrzucają winę na sędziego. Mówią, iż ten ich przepraszał, ale z reguły nikt tego nie widzi i nie słyszy. Dla mnie takie tłumaczenia to często są zwykłe ściemy, próby zrzucania z siebie odpowiedzialności - tłumaczy Listkiewicz.
I dodaje: - Dla mnie to też jest trochę zabawne, iż niemieckie media, a przynajmniej ja się z tym nie spotkałem, nie analizują, iż fantastyczny w tym meczu Manuel Neuer przy straconym golu popełnia aż taki błąd. Albo iż trener Tuchel, który po meczu grzmi i w stosunku do naszych sędziów jest wręcz agresywny, sam nie jest rozliczany z tego, jakie zrobił zmiany. Że to one zabiły ducha w jego drużynie, dały jej sygnał, iż już tylko ma się bronić i desperacko wybijać piłkę.
Ostatecznie Real Madryt, który do 88. minuty przegrywał z Bayernem, zwyciężył 2:1. Awansował do finału Ligi Mistrzów, gdzie 1 czerwca na Wembley zmierzy się z Borussią Dortmund.
Idź do oryginalnego materiału