Na początku meczu zdecydowanie lepszą tenisistką była Peyton Stearns (42. WTA). To ona miała dużo więcej winnerów, dominowała w większości akcji, miała mniej niewymuszonych błędów. Już w drugim gemie zdobyła przełamanie, a chwilę później prowadziła 3:0. Mało tego miała dwie kolejne szanse na podwójne przełamanie, ale je zmarnowała.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Niesamowity zwrot w półfinale w Rzymie
W piątym gemie Amerykanka, która po raz pierwszy w karierze grała w półfinale turnieju rangi WTA 1000, przy swoim podaniu prowadziła 40:0, ale ku wielkiej euforii włoskich fanów, Jasmine Paolini (5. WTA) za chwilę miała dwie szanse na przełamanie. W nich jednak klasę pokazała Stearns i znów swoimi ofensywnymi akcjami, zdobywała punkty. Do kilku jej winnerów, Paoloni choćby nie ruszała, tylko bezradnie odprowadzała piłkę wzrokiem.
Stearns chwilę słabości miała w siódmym gemie. Przy swoim serwisie i stanie 30:30 popełniła niewymuszony błąd z bekhendu, a po chwili podwójny błąd serwisowy i została przełamana. - Mam wrażenie, iż Stearns wpuszcza rywalkę do meczu. Za mało korzysta ze swojego forhendu, którym potrafi grać fantastycznie. Ma forhend, który może siać ogromne spustoszenie rywalek - mówił komentator Canal+Sport.
Amerykanka prowadziła 5:3, serwowała, ale nie wykorzystała piłki setowej. Drugą zmarnowała też w 10. gemie. Doszło do wielkich emocji w końcówce. Przy stanie 5:5 i równowadze, Amerykanka popełniła dwa z rzędu niewymuszone błędy i została przełamana. Po chwili przegrała seta, trwającego godzinę i cztery minuty.
- Stearns kompletnie nie ma pojęcia, co się z nią dzieje. Jest teraz mocno zdenerwowana, kolokwialnie mówiąc jest tenisowym heblem. Jestem przekonany, iż na początku drugiego seta, pokaże kompletnie inny tenis - dodawali komentatorzy Canal+Sport.
Tak się jednak nie stało. Drugi set był zdecydowanie mniej emocjonujący, bo Amerykanka zawiodła. Stearns wyglądała już na kompletnie usztywnioną, nie pracowała nogami, była zdenerwowana i rozbita. Jakby nie mogła zapomnieć, iż w pierwszej partii prowadziła 5:3, a potem miała dwie piłki setowe. Tymczasem Paolini grała jak natchniona, przestała popełniać niewymuszone błędy. W efekcie od stanu 1:0 dla Amerykanki, wygrała aż sześć gemów z rzędu. Mecz trwał 100 minut.
Włoszka miała dwa razy mniej winnerów (14-28), ale też zdecydowanie mniej niewymuszonych błędów (24-48).
Zobacz: To miał być wielki rewanż Hurkacza! Pierwszy set trwał 76 minut
Paolini w finale zmierzy się ze zwyciężczynią czwartkowego meczu: Qinwen Zheng (Chiny, 8. WTA) - Coco Gauff (USA, 3. WTA).
Włoszka będzie miała szansę na swój trzeci w karierze wygrany turniej rangi WTA. Ostatni raz triumfowała w lutym ubiegłego roku w Dubaju.
Półfinał w Rzymie: Jasmine Paolini - Peyton Stearns 7:5, 6:1.