We wtorek Polacy ulegli 77:91 Turcji w ćwierćfinale mistrzostw Europy – walczyli do końca, ale wygrał zespół lepszy, mający w składzie siedmiu obecnych lub byłych graczy NBA. Polacy nie mają ani jednego i także dlatego ich awans do najlepszej ósemki EuroBasketu należy postrzegać jako sukces. Drużynie Igora Milicicia udało się to po raz drugi w ciągu trzech lat.
REKLAMA
Zobacz wideo Marcin Gortat o stylówce Adama Sandlera: Zawsze mam wrażenie, jakbym mijał bezdomnego
A jak zagrali poszczególni koszykarze? Całą kadrę z EuroBasketu oceniliśmy w szkolnej skali 1-6, kolejność alfabetyczna:
ALEKSANDER BALCEROWSKI: 3+
(7,1 punktu oraz 5,1 zbiórki w 21,6 minuty na boisku)
Starał się, walczył, a będąc na parkiecie otwierał drużynie różne opcje do gry w ataku, ale w skali całego turnieju zaliczył występ poniżej oczekiwań. Na pewno gorszy niż na EuroBaskecie przed trzema laty. Widać było brak pewności i ogrania, co prawdopodobnie wynika z faktu, iż w dwóch minionych sezonach grał stosunkowo niewiele, nie miał ważnej roli. W reprezentacji ją ma, zaufanie od trenera i kolegów też jest na miejscu, a mimo to Balcerowski rozczarował. Potrafił dobrze ustawić się w polu trzech sekund, nie potrafił pewnie wykończyć akcji. Skuteczność wolnych też do poprawy – miał 18/32, czyli słabe 56 proc.
ALEKSANDER DZIEWA: 3
(2,8 punktu oraz 1,0 zbiórki w 7,9 minuty)
Dziwny turniej dla doświadczonego podkoszowego. W ćwierćfinale z Turcją Dziewa na parkiet wszedł szybko, już w 3. minucie, ale zadecydował o tym przypadek – rozcięta warga Michała Sokołowskiego. Jako awaryjny zmiennik wypadł jednak bardzo dobrze – trafił trzy trójki, w sumie zdobył 11 punktów, zaliczył trzy zbiórki w 20 minut. Ale we wcześniejszych sześciu spotkaniach uzbierał ich zaledwie 11 i trudno cokolwiek z jego gry zapamiętać. Pozostajemy przy ocenie wyjściowej.
TOMASZ GIELO: 2
(0,7 punktu, 1,3 zbiórki, 22 proc. z gry w 8,2 minuty)
Po doświadczonym skrzydłowym spodziewaliśmy się więcej, pod nieobecność Jeremiego Sochana i Igora Milicicia juniora Gielo był typowany do miejsca w piątce na pozycji nr 4, ale selekcjoner wybrał inne rozwiązanie. W pierwszym meczu ze Słowenią Gielo zdobył cztery punkty w 16 minut, potem dostał 13 minut z Izraelem, ale z czasem grał coraz mniej. I nic dziwnego, bo w sumie nie dał powodu, by stawiać na niego w większym wymiarze.
JORDAN LOYD: 5+
(22,3 punktu, 3,3 zbiórki, 2,0 asysty, 42 proc. za trzy)
Spodziewaliśmy się, iż będzie liderem i najlepszym strzelcem zespołu, ale żeby aż tak? 32 punkty i 7/8 za trzy ze Słowenią, zwycięska dobitka z Izraelem, 28 punktów i 9/9 z wolnych z Bośnią i Hercegowiną – Jordan momentami był wielki! Z łatwością kreował sobie pozycje na obwodzie, umiejętnie wchodził pod kosz, a jednocześnie grał zespołowo, nie stwarzał wrażenia, jakby na siłę grał pod siebie. Korzystał z tego, iż drużyna go szuka, drużyna korzystała z tego, jak grał Loyd. Gwiazda reprezentacji Polski, gwiazda EuroBasketu, to był świetny turniej w jego wykonaniu.
KAMIL ŁĄCZYŃSKI: 4
(2,7 punktu i 2,7 asysty w 15,1 minuty)
Miało go na tym turnieju nie być, ale selekcjoner Igor Milicić miał swój autorski pomysł na 36-letniego rozgrywającego. "Łączka" miał być trzecią opcją na tej pozycji, ale kontuzje Sochana i Milicicia spowodowały takie przesunięcia w rotacji, iż stał się graczem ważniejszym, momentami pierwszopiątkowym. "Dziadzia", jak nazywają go w kadrze, trafił bardzo istotną trójkę w meczu z Islandią, potem, choć miał gorączkę i leżał w łóżku, zerwał się na spotkanie z Francją i do sześciu punktów dodał osiem błyskotliwych asyst. Nie wszystkie jego mecze były udane, ale generalnie Łączyński wprowadzał spokój.
MICHAŁ MICHALAK: 2
(1,0 punktu, 0,8 zbiórki, 20 proc z gry w 4,8 minuty)
Historia podobna do przypadku Gielo, czyli dobrego kolegi Michalaka – razem nagrywają zresztą świetne podcasty o koszykówce. Po czołowym graczu ekstraklasy spodziewaliśmy się więcej, tymczasem doświadczony rzucający nie wnosił do drużyny nic. Milicić próbował "otworzyć" go w drugiej kwarcie z Islandią, a potem w meczu z Belgią, ale Michalak pudłował swoje rzuty (w całym turnieju 2/10) i nie dał żadnych argumentów, by dostawać kolejne szanse.
DOMINIK OLEJNICZAK: 4+
(7,4 punktu i 5,4 zbiórki w 17,7 minuty)
Udany powrót do reprezentacji. Dwa lata temu Olejniczak poprosił Milicicia, by ten go nie powoływał do kadry, bo sam czuje, iż kilka jest w stanie dać drużynie. Teraz na EuroBaskecie dał bardzo wiele – twardą, skuteczną grę pod koszem, solidne zmiany dla Balcerowskiego. Olejniczak jest mniej wszechstronny, a bardziej schematyczny od kolegi z pierwszej piątki, ale w tych swoich wyuczonych schematach jest bardzo efektywny. Dobry turniej.
ANDRZEJ PLUTA: 4+
(7,7 punktu, 3,7 asysty, 40 proc. za trzy w 24,9 minuty)
Wyróżniający się gracz finału ekstraklasy, czołowy gracz mistrzowskiej Legii Warszawa, podołał wyzwaniu. Na wysoki poziom EuroBasketu przełożył i swoje firmowe trójki po odskoku, i rozsądne prowadzenie gry kończone asystami. W kilku meczach Pluta trafiał w najważniejszych momentach, trzymając nas w grze – tak było choćby w 1/8 finału z Bośnią i Hercegowiną, gdy zdobył dziewięć punktów na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. Tak jak w przypadku Olejniczaka – dobry turniej.
MATEUSZ PONITKA: 5+
(18,1 punktu, 8,1 zbiórki, 4,1 asysty w 32,9 minuty)
Trochę tak, jak w przypadku Loyda – wiedzieliśmy, iż będzie liderem i gwiazdą, ale jednak zostaliśmy zaskoczeni, bo Ponitka dał coś więcej. Do punktów, zbiórek i asyst dołożył charyzmę, energię i wyjątkowy charakter sportowca, który nie daje zgody na porażki i zawsze gra o zwycięstwo. 32-letni skrzydłowy grał mądrze i sprytnie. Nadawał tempo i ton grze, a jak trzeba było, to brał na siebie odpowiedzialność. Był szalenie równy – zaczął od 23 punktów ze Słowenią, a potem zdobywał 16, 18, 16, 16, 19, 19. W kolejnym turnieju udowodnił, iż grając dla reprezentacji Polski, jest w stanie wznieść się na wyżyny.
MICHAŁ SOKOŁOWSKI: 4
(9,7 punktu, 2,7 zbiórki, 1,9 asysty w 31 minut)
Ewidentnie nie był w swojej najlepszej dyspozycji, kilka miesięcy przerwy od grania prawdopodobnie zrobiło swoje. W ataku Sokołowski nie był tak przebojowy, jakim potrafi być, miał kiepską skuteczność rzutów z dystansu (7/30, 23 proc.). Ale nadrabiał obroną przeciwko gwiazdom – twardo i skutecznie stawiał się i Luce Donciciowi, i Deniemu Avdiji. Robił też wiele rzeczy, których nie widać w statystykach, był chwalony za mądre decyzje. "Sokół" choćby w słabszej dyspozycji jest nieodzownym i silnym punktem reprezentacji.
SZYMON ZAPAŁA: bez oceny
Zagrał dwie minuty w jednym meczu i choć Igor Milicić pochwalił go za dobrą rotację w obronie i mądry faul na środkowym Islandii, to jednak jest to zdecydowanie za mało, by go oceniać.
PRZEMYSŁAW ŻOŁNIEREWICZ: 3+
(1,4 punktu oraz 2,6 zbiórki w 9,5 minuty)
"Żołnierz" to taki mniejszy "Sokół". Ma podobne parametry, siłę fizyczną i chęć do walki, trochę mniejsze doświadczenie i zaufanie od trenera. Ale swoje w tym turnieju zrobił – dawał solidne zmiany, aktywnie walczył na deskach. Zdobył sześć ważnych punktów ze Słowenią, miał sześć istotnych zbiórek w spotkaniu z Bośnią i Hercegowiną. Solidny punkt zespołu.
IGOR MILICIĆ: 5+
Wiedzieliśmy, iż trener jest specjalistą od dłuższych przygotowań, iż kiedy ma czas na pracę przez kilka tygodni, to potrafi zaprogramować zespół do zwycięstw – pod względem taktycznym i mentalnym. Ale Milicić i tak nas pozytywnie zaskoczył – świetnie poradził sobie z przestawieniem rotacji po stracie Sochana i Milicicia juniora, dobrze wkomponował w drużynę Loyda, umiejętnie wykorzystał potencjał Olejniczaka i Łączyńskiego. Selekcjoner zdecydował się też na grę węższą rotacją, mocno postawił na liderów i się na nich nie zawiódł. Z drużyną bez koszykarza NBA wszedł do ósemki mistrzostw Europy i to jest jego sukces.