Ryoyu Kobayashi w kapitalnym stylu wygrał sobotni konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Sapporo. Japończyk aż o 19,7 pkt wyprzedził drugiego w zawodach Jana Hoerla (na podium stanął jeszcze Domen Prevc). Można powiedzieć, iż Kobayashi znokautował wszystkich rywali. I – niestety – musimy sobie szczerze powiedzieć, iż nie tylko przez niego znokautowani zostali wszyscy nasi zawodnicy.
REKLAMA
Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę
Paweł Wąsek zajął 19. miejsce, Kamil Stoch był 22., a Maciej Kot – 25. Kacper Juroszek nie awansował do drugiej serii, kończąc zawody na 36. miejscu. Taki jest bilans soboty dla polskiej kadry. Można tłumaczyć ją tym, iż do Japonii nie polecieli Aleksander Zniszczoł, Dawid Kubacki, Jakub Wolny i Piotr Żyła. Ale jeżeli to są na ten moment nasi skoczkowie numer 2, 3, 4 i 5, to jakie wnioski mamy wyciągać, widząc, jak niewielka jest różnica między naszym skoczkiem numer 1, czyli Wąskiem, a skoczkami walczącymi o miano numeru 6, czyli Stochem i Kotem?
- Wiadomo, iż jestem wkurzony – tak brzmiały pierwsze słowa Wąska w pokonkursowej rozmowie z Eurosportem. - Tyle godzin w podróży, tyle się tu jechało, a jak braknie tego szczęścia, to się człowiek wkurza. Ale na matkę naturę się nie obrażam. I cieszę się, iż skoki były dobre. Trener też mówił, iż było bardzo fajnie – dodawał lider naszej kadry.
Sąsiad Wąska wygrał. A matka natura też mu przeszkadzała
To prawda, iż Wąsek nie miał szczęścia do wiatru. W obu seriach wiało mu w plecy, za co system przeliczników dodał mu 9,4 oraz 7,8 pkt do not za odległość i styl. Ale oko laika widziało, iż błędy też były, zwłaszcza zaraz po wyjściu z progu, w pierwszej fazie lotu. A kiedy oko laika spojrzy w tabelę wyników, to zobaczy, iż Kobayashi, który wygrał, miał niemal identyczne warunki pogodowe, jak Wąsek. Japończyk dostał w pierwszej serii 7,1, a w drugiej 9,1 pkt rekompensaty. On skoczył 137 i 136,5 metra. Wąsek lądował na 118. i 126. metrze. W sobotę w Sapporo sąsiadów z drugiej dziesiątki klasyfikacji generalnej Pucharu Świata (Japończyk dzięki zwycięstwu zgarnął 100 punktów i przeskoczył Polaka – jest 12., a Wąsek – 14.) dzieliła przepaść (60 punktów różnicy w końcowej nocie w konkursie).
Kobayashi wygrał pierwszy raz w sezonie, ostatnio był piąty w Lake Placid i dwa razy siódmy w Willingen. Widać, iż jego forma na dwa tygodnie przed mistrzostwami świata rośnie. A co z formą Wąska? Chcielibyśmy wierzyć, iż jest w porządku i iż to tylko matka natura przeszkodziła mu powalczyć z najlepszymi. Ale już od jakiegoś czasu nasz najlepszy skoczek nie wygląda tak dobrze jak w Zakopanem, gdzie był piąty czy w Oberstdorfie, gdzie uzyskał swój najlepszy w życiu wynik w Pucharze Świata, zajmując czwarte miejsce.
Wąsek ma kłopoty, ale to i tak nic przy problemach innych naszych skoczków. Maciej Kot poleciał do Sapporo po dobrych startach w Pucharze Kontynentalnym. W pierwszej serii wykorzystał wiatr pod narty, skoczył 130 metrów i był 20. W drugiej serii uzyskał już tylko 116 metrów i spadł o pięć miejsc. Nieznacznie przeskoczył go Kamil Stoch (122 i 125,5 m), broniąc w drugiej serii 22. miejsca, jakie zajmował na półmetku. Kot żałował błędów w swoim drugim skoku, natomiast Stoch zaskoczył. - Nie, nie oczekiwałem od siebie tutaj wiele – stwierdził w pierwszych słowach przed kamerą Eurosportu. A przecież w Sapporo nasz wielki mistrz walczy o miejsce w polskiej kadrze na MŚ w Trondheim (zabierzemy pięciu lub sześciu zawodników). - Mam świadomość, gdzie jestem i akceptuję to. Ale starałem się po prostu robić wszystko na tyle dobrze, na ile jestem w stanie w danym momencie i skoki były dobre technicznie, były poprawne. Konkurs zaliczam na plus – Stoch zaskakiwał dalej. - Bo byłem w nim i jeszcze zdobyłem punkty, a to jest duży krok do przodu w stosunku do poprzedniego startu – tłumaczył.
Na te słowa zareagował obecny w studiu TVN-u i Eurosportu Jakub Kot. - Skoro najlepszy Estończyk, najlepszy Francuz i najlepszy Włoch są lepsi od całej naszej kadry, to bardzo mnie to martwi – szczerze powiedział ekspert.
Polskie skoki czekają na cud
Nie sposób się z Kotem nie zgodzić. A dodać można jeszcze, iż lepszy od całej polskiej kadry był również najlepszy Amerykanin.
Jedenaste miejsce Estończyka Aigro, 13. Francuza Fouberta, 15. Włocha Insama i 18. Amerykanina Bicknera w normalnych okolicznościach choćby by nas nie zainteresowały. Jako normalne okoliczności trzeba rozumieć te, do jakich przez lata przywykliśmy – iż Polacy są w grze o zwycięstwa, podia, medale, trofea. Dziś nas tam nie ma. I – niestety – im bliżej są mistrzostwa świata, tym mniejsze możemy mieć nadzieje, iż stanie się cud.
Drugi konkurs w Sapporo odbędzie się w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego. Na godzinę 1.30 zaplanowano kwalifikacje, o 3.00 powinna rozpocząć się pierwsza seria zawodów. Transmisje w TVN-ie, Eurosporcie i na platformie Max. Relacje na Sport.pl.