Wokół PKOl pod rządami Radosława Piesiewicza trwa permanentna burza. Tym razem polityczna, którą wywołało Ministerstwo Sportu. Szefowie resortu zorganizowali na Stadionie Narodowym dyskusję na temat ewentualnej organizacji igrzysk w Polsce w 2040 r. W panelu wzięli udział najważniejsi ludzie z zarządu PKOl, m.in. Adam Małysz, Otylia Jędrzejczak czy Sebastian Świderski. Zaproszenia nie dostał za to szef organizacji, czyli Radosław Piesiewicz.
REKLAMA
Zobacz wideo Kontrowersje wokół zarobków Piesiewicza. "Jego pensja jeździła jak winda w Pałacu Kultury"
"Sugeruje rozważenie rezygnacji z funkcji"
"To smutne, iż pan minister Jakub Rutnicki wprowadza politykę do sportu. Bardzo żałuję, iż pan minister nie zaprosił PKOl do rozmów dotyczących organizacji IO w Polsce" – pisał Piesiewicz na platformie X tuż przed konferencją.
- Nastąpiła pewna zmiana, bo przez ostatnie miesiące Radosław Piesiewicz twierdził, iż najlepszym pomysłem na reformę polskiego sportu będzie likwidacja ministerstwa sportu. Cieszę się, iż pan prezes zauważył, iż my po prostu robimy, a nie gadamy. Stąd spotkanie, na które zaprosiliśmy przedstawicieli PKOl, ludzi, którzy po prostu znają się na tym, w jaki sposób realizować projekty - tłumaczył minister Rutnicki w rozmowie z dziennikarzem Sport.pl Łukaszem Jachimiakiem.
Prezes Piesiewicz rzeczywiście chciał likwidować ministerstwo sportu. W rozmowie z Wirtualną Polską mówił, iż po konsultacji z prezydentem Karolem Nawrockim prawnicy PKOl mają "ruszyć nad pracami nad taką ustawą". Być może należy to rozumieć jako formę straszaka wobec politycznych oponentów, bo sam pomysł wydaje się absurdalny.
Nie dziwi więc, iż ci, którzy z zaproszenia prezesa Rutnickiego skorzystali, mocno podpadli Piesiewiczowi.
Według informacji Sport.pl szef PKOl do co najmniej kilku z nich wysłał list. Wyrażał w nich niezadowolenie, a niektórych - jak Mariana Kmitę - wprost wzywał do rezygnacji ze stanowiska w PKOl.
"Ze względu na coraz wyraźniejszy rozdźwięk. W precyzyjnym rozdzieleniu pełnionych funkcji. Co w sposób bardzo wyraźny zostało wykorzystane choćby w przestrzeni medialnej, sugeruję rozważenie rezygnacji z funkcji pełnionej w PKOl" - napisał Piesiewicz do Kmity (pisownia oryginalna).
Dodawał także, iż jest zdziwiony i nie rozumiał, kogo Kmita na spotkaniu reprezentował, bo PKOl "nie delegował do prac rzeczonego zespołu jakiegokolwiek przedstawiciela Komitetu". Piesiewicz dodał, też, iż jeżeli Kmita wyrażał tam jakieś deklaracje i stanowiska, to "winny one zostać potraktowane jako prywatne".
"Złożyłeś na mnie donos"
To mocne słowa. Dyrektor sportu w Polsacie od ponad dwóch lat jest wiceprezesem PKOl. Trudno było go uznawać za opozycję wobec Piesiewicza. Grupa Polsat Plus została sponsorem PKOl, a Polsat partnerem medialnym, który na swojej antenie pokazywał konferencje, czy uroczystości PKOl. Kmita raczej starał się łagodzić napięcia, być łącznikiem między ówczesnym ministrem sportu Sławomirem Nitrasem, a Piesiewiczem. A przecież afer nie brakowało - jak sprawa wynagrodzenia Piesiewicza, brak wypłat dla olimpijczyków, czy podejmowane jednoosobowo decyzje związane z komitetem.
W końcu jednak i dla szefa sportowej telewizji miarka się przebrała. Czarę goryczy przelał podpis prezesa PKOl pod kontrowersyjną umową sponsorską z giełdą kryptowalut Zondacrypto.
Ta umowa została parafowana bez dyskusji i uchwały zarządu czy prezydium zarządu. Dodatkowo Piesiewicz zagwarantował sponsorowi, iż Centrum Olimpijskie, które nosi dziś imię Jana Pawła II, od dzisiaj nazywać się będzie Zondacrypto Centrum Olimpijskie.
Co ciekawe, konferencję z Monako ogłaszającą te "dobre nowiny", pokazywał Polsat, ale nie dostał wcześniej informacji, co się w jej trakcie wydarzy. W późniejszym komunikacie poinformował, iż ma "duże zastrzeżenia do treści i przebiegu" i dodał, iż nie będzie w przyszłości przeprowadzał takich transmisji bez weryfikacji.
"Zrobiłeś to w całkowitej tajemnicy przed Zarządem PKOl ("bo – PKOl to ja, Radosław"). W efekcie Twoich działań, ów sponsor zamiast odnieść korzyści z tej współpracy, jak wszyscy wiedzą, znalazł się – podobnie jak PKOl – w kryzysie wizerunkowym. Gdybyś wcześniej poinformował nas, co planujesz - ustrzegł bym i Ciebie, i nas przed zmianą nazwy Centrum Olimpijskiego. O tym, iż nosi ono imię Jana Pawła II wiadomo od maja 2005 roku. Czy Ty o tym wiedziałeś? Twoja niewiedza w konsekwencji spowodowała wizerunkowe szkody" - punktował Kmita.
Nieprzychylne komentarze innych wiceprezesów i ludzi sportu pojawiały się też na antenie Polsatu, co być może Piesiewicza trochę zaskoczyło. W innych punktach swego listu Kmita ujawnia też to, co działo się za kulisami sprawy ze sponsorem.
"Dwa dni po naszym spotkaniu na ostatnim Prezydium, gdzie podaliśmy sobie ręce, złożyłeś na mnie donos do Prezesa Zarządu Telewizji Polsat. (...) Pomówiłeś Telewizję Polsat o podawanie nieprawdy, gdy twierdziła, iż nie wiedziała o formie i treści konferencji ("bo przecież Marian Kmita wiedział, to i Polsat wiedział"). (...) Nie kompromituj się argumentem, iż przecież wiedziałem z plotek z miasta. Plotki nie są formalną i standardową formą komunikacji w biznesie" - wyłuszczył Kmita. Dyrektor sportu w Polsacie przypomniał też prezesowi PKOl o tym, co stacja dla PKOl zrobiła. Chodzi o wypracowanie 80 mln zł ekwiwalentu reklamowego, 11 tys. newsów, 110 magazynów olimpijskich i inne wydarzenia, które nadawca pokazał widzom. "A Ty na mnie donosisz i pomawiasz publicznie Polsat" - puentował to Kmita.
PKOl "Biura wątpliwej jakości promocji swojej osoby"
Szef sportu w Polsacie wytknął Piesiewiczowi jeszcze jedno: udział w programie TV Republika, w którym lży się pamięć poprzednich prezesów PKOl "z wyjątkowo podłym fragmentem atakującym - szczególnie mi bliskiego - Piotra Nurowskiego. I Ty tego materiału nie kwestionujesz. Autoryzujesz i nie protestujesz. Podpisujesz się pod tezą, iż PKOl przez ostatnie dekady to była zamrażarka peerelowskich agentów".
"Wbrew Twoim nadziejom oczywiście pozostanę w PKOl w tej bardzo trudnej sytuacji. Będę walczył o jego dobre imię, jako Członek Zarządu PKOl co najmniej do kwietnia 2027 roku, gdy kończy się moja – i Twoja kadencja" - kończy list Kmita.
Kolejną z osób, której Piesiewicz pogroził za spotkanie na Narodowym, jest Tomasz Chamera, wiceprezes PKOl i wiceprezes Polskiego Związku Żeglarskiego. Chamera odebrał list jako dążenie Piesiewicza do skonfliktowania środowiska. Swoją odpowiedź też wysłał do wszystkich. Wyjaśnił, iż dezaprobata dla udziału w spotkaniu o rozwoju sportu "jest Twoim indywidualnym stanowiskiem i efektem Twoich emocji, a nie głosem zarządu, który powinieneś reprezentować, a de facto omijasz szerokim łukiem".
Chamera wypunktował, jak Piesiewicz - nieudolnie jego zdaniem - zarządza PKOl. Wytknął mu organizowanie posiedzeń wygodnych tylko dla siebie, niekonsultowania działań z zarządem, czy wyrażania skrajnie nieodpowiedzialnych opinii. "Sprowadziłeś PKOl do roli biura wątpliwej jakości promocji swojej osoby i generowania konfliktów" - spuentował wiceprezes. Chamera dodał, iż przy braku refleksji najlepiej będzie, jak Piesiewicz ustąpi ze stanowiska. I to zdanie napisał wprost.
Poniżej prezentujemy całe listy wiceprezesów Chamery i Kmity.
Szanowny Radosławie,
Z zażenowaniem zapoznałem się z listem, który skierowałeś do mnie w dn. 21.11.br. Niestety jego forma oraz przesłanie go do wiadomości do wszystkich członków Zarządu, po raz kolejny świadczy o Tobie jako osobie dążącej do permanentnych konfliktów w środowisku sportowym, którego z nieudanym skutkiem usiłujesz być reprezentantem.
Zacznę od tego, iż z dumą przyjąłem zaproszenie otrzymane od Ministra Sportu i Turystyki na spotkanie Zespołu roboczego ds. organizacji igrzysk olimpijskich w Polsce. Zostałem zaproszony jako Wiceprezydent Światowej Federacji Żeglarskiej World Sailing (jeden z nielicznych Polaków piastujący tak zaszczytną funkcję w strukturach międzynarodowego sportu olimpijskiego) oraz jako Wiceprezes PKOl. Odbieram to jako wolę współpracy ze strony środowisk samorządowych i sportowych, które w przeciwieństwie do Ciebie, mimo różnic politycznych, mają na celu dobro i promocję Polski oraz polskiego sportu. Nieskromnie uważam, iż zasadność mojego uczestnictwa w spotkaniach o pozytywnym charakterze dla rodzimego sportu, jest jak najbardziej oczywista.
Dezaprobata dla udziału mojego, Adama Korola i Mariana Kmity w spotkaniu Zespołu, które miało charakter wstępny, jest Twoim indywidualnym stanowiskiem i efektem Twoich emocji, a nie głosem Zarządu, który powinieneś reprezentować, a de facto omijasz szerokim łukiem. Dziękuję za przypomnienie listy moich obecności w posiedzeniach Prezydium i Zarządu. Niestety, do tej pory nie byłeś w stanie przedstawić planu pracy obu gremiów, zwołując je ad hoc, dla potrzeb dyskusji na temat generowanych przez Ciebie konfliktów. Spotkania zwołujesz w terminach nie konsultowanych z członkami Prezydium i Zarządu, dostosowując je do swoich potrzeb. W przeciwieństwie do Ciebie nie pobieram (i nie zamierzam pobierać) wynagrodzenia za swoją działalność w PKOl. Prowadzę natomiast aktywne życie zawodowe i oczekiwałbym od Ciebie poprawnych zasad zarządzania organizacją, a także szacunku dla jej członków w tak prozaicznych sprawach, jak odpowiednio wcześniej konsultowany kalendarz posiedzeń Prezydium i Zarządu PKOl.
Umożliwienie Tobie objęcia stanowiska Prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego zakładało kontynuację drogi poprzedników, którzy upowszechniali idee oraz wartości olimpijskie w Polsce, a w centrum ich zainteresowania byli sportowcy. Obiecywałeś, iż Polski Komitet Olimpijski będzie działał w sposób, który umożliwi „wszystkim ogromną satysfakcję z dokonań". Zamiast tego od miesięcy mamy do czynienia z nadużywaniem przez Ciebie stanowiska do celów osobistych, autopromocję na tle najwybitniejszych polskich sportowców oraz nieustanne podżeganie do konfliktów, zarówno wewnątrz naszej organizacji, jak również z kluczowymi interesariuszami, na czele z MSiT.
PKOl to nie Ty, ale grupa ludzi reprezentujących rodzimy sport, swoje związki, zawodników, trenerów, którzy swoim działaniem i sukcesami sportowymi udowodnili, iż godnie reprezentują Polskę i Polaków. Przedstawiciele PKOl mają za zadanie stać na straży idei olimpijskich, takich jak: uczciwość, równość, solidarność, transparentność oraz zasady fair play. Tymczasem Ty sprowadziłeś naszą organizację do roli biura wątpliwej jakości promocji swojej osoby i generowania konfliktów.
Twoja działalność nieustannie uderza w wizerunek PKOl i polskiego sportu. Doprowadziła do braku zaufania licznych interesariuszy, spowodowała też negatywne konsekwencje dla sportowców i polskiego sportu. Kontynuujesz osobiste, nieskonsultowane z Zarządem PKOl działania, wyrażasz skrajnie nieodpowiedzialne opinie m.in. o konieczności likwidacji MSiT, brakuje Tobie jakiejkolwiek refleksji, ponadto nie widać perspektywy na poprawę obecnej sytuacji. Dla dobra polskiego sportu i olimpizmu powinieneś ustąpić ze stanowiska Prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Jestem pewien, iż Twoja rezygnacja otworzy drogę do odbudowy autorytetu należnego Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu
Tomasz Chamera
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szanowny Radosławie,
Z dużym rozczarowaniem przeczytałem Twój list adresowany do mnie i wszystkich członków Zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Odpowiedź otrzymają oczywiście wszyscy, z którymi podzieliłeś się swoim pismem.
1. Zacznę od tego, iż wszyscy zgadzamy się, iż głównym celem dla którego wspólnie działamy w PKOl jest dobro polskiego sportu i PKOl. To, w czym różnimy się to rozumienie czym jest PKOl, dobro polskiego sportu i naszych sportowców.
To co jest wyraźnie widoczne w Twoim zachowaniu w ostatnich miesiącach, to przekonanie, iż polski sport i PKOl to Radosław Piesiewicz. Próbujesz swoim postępowaniem stawiać znak równości pomiędzy sobą i PKOl. Usiłujesz nas wszystkich przekonać, iż "PKOL to ja - Radosław Piesiewicz".
2. Zdaniem zdecydowanej większości opinii publicznej doprowadziłeś swoimi działaniami do największego kryzysu wizerunkowego w historii PKOl. Cały okres Twojej prezesury to spór, kłótnie i niepokoje. Większość Prezesów PKOl zawsze szukało porozumienia i kompromisu ze swoim otoczeniem – sportowcami, działaczami, decydentami politycznymi czy sponsorami. Nie zdarzało się dotychczas, aby PKOl wywoływał tak wiele kontrowersji. Jest to efektem Twojego działania.
3. Uważam za skandaliczne Twoje zwrócenie się nie tylko do mnie, ale przede wszystkim do innych Członków Zarządu PKOl - w tym naszych wybitnych sportowców i działaczy, którzy dla polskiego sportu zrobili o wiele więcej niż Ty - z żądaniem, aby odeszli z PKOl.
Niepoważnym jest bowiem stawianie zarzutów osobom związanym z PKOl, iż zostały – bez Twojej zgody – zaproszone do prestiżowego grona ekspertów pracujących na rzecz organizacji letnich Igrzysk Olimpijskich w Polsce. To jest raczej wyróżnienie i zaszczyt zarówno dla PKOl i każdej Polki i Polaka.
Adam Korol, Tomek Chamera i ja mamy według Ciebie tłumaczyć się z tego, iż dostaliśmy imienne zaproszenia od Ministra Sportu i Turystyki do tego grona. Oczywiście - możemy w zespołach roboczych tego projektu reprezentować tylko siebie, jeżeli taka będzie wola Zarządu PKOl. Ale byłaby to decyzja małostkowa, gdyż jest oczywiste dla całej naszej trójki, iż jesteśmy też tam po to, aby PKOl miał pełną wiedzę na temat tego projektu. Przy czym – mówimy o wstępnym etapie rozmów – Polska nie ma przyznanej organizacji IO, więc nie rościmy sobie prawa "na zawsze" do udziału w tym potencjalnie wieloletnim projekcie.
4. Fatalnie zarządziłeś narażonym na wizerunkowe kłopoty projektem wprowadzenia do grona sponsorów PKOl firmy Zondacrypto. Zrobiłeś to przede wszystkim całkowitej tajemnicy przed Zarządem PKOl ("bo – PKOl to ja, Radosław"). W efekcie Twoich działań, ów sponsor zamiast odnieść korzyści z tej współpracy, jak wszyscy wiedzą, znalazł się – podobnie jak PKOl – w kryzysie wizerunkowym.
Gdybyś też wcześniej poinformował nas, co planujesz - ustrzegł bym i Ciebie i nas przed zmianą nazwy Centrum Olimpijskiego. O tym, iż nosi ono imię Jana Pawła II wiadomo od maja 2005 roku. Czy Ty o tym wiedziałeś? Twoja niewiedza w konsekwencji spowodowała wizerunkowe szkody dla PKOL i firmy Zondacrytpto, a przez fachowców od marketingu sportowego została publicznie nazwana "tragikomedią".
5. Dwa dni po naszym spotkaniu na ostatnim Prezydium, gdzie podaliśmy sobie ręce, złożyłeś na mnie donos do Prezesa Zarządu Telewizji Polsat. W istocie pomówiłeś Telewizję Polsat o podawanie nieprawdy, gdy twierdziła, iż nie wiedziała o formie i treści konferencji ("bo przecież Marian Kmita wiedział to i Polsat wiedział"). Poinformuj opinię publiczną proszę – w jaki sposób Telewizja Polsat i ja zostaliśmy poinformowani przez Ciebie o formie i treści tej konferencji. Tylko nie kompromituj się argumentem, iż przecież wiedziałem z plotek z miasta. Plotki nie są formalną i standardową formą komunikacji w biznesie.
Jest to z Twojej strony kolosalne nadużycie. I co więcej, w ramach „prezydialnego pojednania", po kolejnych dziesięciu dniach na internetowej stronie PKOL zawieszasz streszczenie owego donosu, w formie „Oświadczenia PKOl", w którym PKOl oskarża Telewizję Polsat o publiczne podawanie nieprawdy.
Od kwietnia 2023 roku, czyli od początku naszej wspólnej pracy w PKOL, głównie dzięki moim staraniom, Telewizja Polsat wypracowała na rzecz PKOl ponad 80 mln złotych ekwiwalentu reklamowego, produkując i nadając ponad 11 000 (!) newsów, 110 magazynów olimpijskich, kilkadziesiąt transmisji ze studia IO w Paryżu, konferencji prasowych, ślubowań, pikników olimpijskich, gal i innych wydarzeń różnego rodzaju. A Ty na mnie donosisz i pomawiasz publicznie Polsat.
6. Toczyliśmy przez wiele miesięcy trudną walkę o dobre imię PKOl z byłym ministrem sportu. Gdy ten spór zakończył się, Ty rozpoczynasz kolejne.
Tym razem z nowym ministrem sportu Jakubem Rutnickim, wszystkich nas stawiając w swoich środowiskach w kłopotliwej sytuacji. Nie ma racjonalnego powodu, po odejściu w niebyt ministra Nitrasa, abyśmy w PKOl-u utrzymywali stan „oblężonej twierdzy". Odwrotnie powinniśmy skorzystać z koncyliacyjności obecnego ministra sportu i nawiązać z nim kontakty na wszystkich możliwych i ważnych dla polskiego portu polach. Tymczasem Ty proponujesz abstrakcyjną likwidację ministerstwa sportu, powołując się na poparcie Pana Prezydenta RP Karola Nawrockiego (zdementowane de facto później przez przedstawiciela Kancelarii Prezydenta).
7. Po cytowanym wyżej ostatnim Prezydium uzgodniliśmy, iż nie rozmawiamy z mediami a rzeczniczka PKOl napisze krótki pojednawczy komunikat. Wbrew ustaleniom udzieliłeś wypowiedzi redakcji WP, w której kwitujesz te trzy godziny rozmowy na Prezydium, jako nasz (Twój i mój) wyścig po fotel prezesa PKOl, w którego tle stoją Jacek Sasin i Grzegorz Schetyna. W moim tle nikt nie stoi, ale Ty przyznałeś wprost, iż w Twoim jak najbardziej. Czy to oznacza, iż przyznajesz, iż PKOl jest sterowane z tylnego siedzenia przez kogoś innego?
8. Bierzesz udział w programie Piotra Nisztora w TV Republika, w którym lży się pamięć poprzednich prezesów PKOl od Aleksandra Kwaśniewskiego do Andrzeja Kraśnickiego, z wyjątkowo podłym fragmentem atakującym - szczególnie mi bliskiego - Piotra Nurowskiego. I Ty tego materiału nie kwestionujesz. Autoryzujesz i nie protestujesz. Podpisujesz się pod tezą, iż PKOl przez ostatnie dekady to była jedynie zamrażarka peerelowskich agentów. Przez kilka lat kierowałeś jednym ze związków sportowych – to nie jest alibi dla obrażania swoich wielkich poprzedników pełniących zaszczytną funkcję Prezesa PKOl.
9. Polski sport i PKOl są ważniejsze od Ciebie czy ode mnie. Mogą jednak funkcjonować lepiej lub gorzej. Według mnie nie spełniłeś oczekiwań wielu ludzi, którzy widzieli w Tobie nadzieję na lepszą przyszłość PKOl i polskiego sportu. Wydaje się, iż ta funkcja po prostu nieco Cię przerosła.
Wbrew Twoim nadziejom, oczywiście pozostanę w PKOl w tej bardzo trudnej sytuacji. Będę walczył o jego dobre imię, jako Członek Zarządu PKOl co najmniej do kwietnia 2027 roku, gdy kończy się moja – i Twoja kadencja.
Marian Kmita

2 godzin temu















