Nie do wiary! Polaków czeka kulturowy szok. To już się dzieje

19 godzin temu
Jako wieloletni obserwator występów polskich klubów w europejskich pucharach czuję się cokolwiek dziwnie. Jak to możliwe, iż w tym sezonie jeszcze żadna z polskich drużyn się nie skompromitowała? Więcej jeszcze: trzy z nich osiągnęły takie wyniki, iż rewanże wydają się tylko formalnością. Aż boję się myśleć, iż 15. miejsce w rankingu UEFA, to może nie być górny pułap możliwości polskich klubów - pisze Michał Kiedrowski ze Sport.pl.
Do tego, iż w eliminacjach europejskich pucharów nie czeka nas nic dobrego, mogliśmy się przez lata przyzwyczaić. Każdy kibic pamięta to zażenowanie, gdy Wisła Kraków odpadała z Levadią Talinn, albo gdy zbyt silny dla Jagiellonii okazał się Irtysz Pawłodar z Kazachstanu. Lech "wsławił się" odpadnięciem z Żalgirisem Wilno i zaliczeniem wpadki z islandzkim Stjarnanem. Natomiast macedońska Skendija Tetowo okazała się mocarzem w starciu z Cracovią. I to tak mocnym, iż krakowski klub przegrał oba mecze. Dla Legii natomiast przeszkodą nie do przejścia okazał się m.in. Dudelange z Luksemburga czy Sheriff Tyraspol z Mołdawii. Bywały sezony, iż sierpień się jeszcze nie skończył, a polskich drużyn już nie było w międzynarodowych rozgrywkach.


REKLAMA


Zobacz wideo Sensacyjny powrót do reprezentacji Polski?! Jan Urban: Nie wahałbym się


To nie do pomyślenia, by polskie kluby tak grały latem
Kibice tak bardzo przyzwyczajeni byli do katastrofalnych startów polski zespołów w pucharach, iż ukuli na to powtarzalne doświadczenie niecenzuralny termin: eurowp***dol. Na każdy kolejny sezon czekali nie z dreszczykiem emocji, ale z obawą, iż znów będą musieli wstydzić się za piłkarzy. Jeszcze pięć lat temu ekstraklasa zajmowała 30. miejsce w rankingu UEFA i wyprzedzały nas takie futbolowe potęgi jak Kazachstan, Azerbejdżan i Białoruś.


Sam się przyznam, iż wynajdowałem wiele usprawiedliwień dla polskich klubów, które zaliczały kompromitujące wpadki, bo musiały swoje najważniejsze mecze w okresie grać zaraz po urlopach. Naczelną wymówką było to, iż dla trenera to misja z gatunku niemożliwych, jeżeli z jednej strony ma przygotować zespół do całej rundy meczów od lipca do połowy grudnia, a jednocześnie wysoką formę wypracować na sam początek, by przebrnąć eliminacje w Europie. Niejeden szkoleniowiec stracił w Polsce pracę, choć zdołał wprowadzić zespół do fazy grupowej w pucharach. Czesław Michniewicz, Besnik Hasi, Hening Berg, Jacek Zieliński czy Maciej Skorża to tylko przykłady tych szkoleniowców, którzy wprowadzili drużyny do fazy grupowej, ale w klubie nie dotrwali choćby do wiosny, bo na ligę ich zespołom sił już nie starczyło.
Kulturowy szok! Polskie kluby przestały się kompromitować
Dlatego to, co teraz się dzieje z polskimi drużynami w eliminacjach, to kulturowy szok. Już rok temu było nieźle, teraz jednak trzy na cztery polskie drużyny adekwatnie rozstrzygnęły sprawę awansu w pierwszych meczach. Lech wygrał 7:1, Raków 3:0, a Jagiellonia co prawda jedynie 2:1, ale na wyjeździe. Najsłabiej wypadła Legia, ale 2:2 z Banikiem Ostrawa na wyjeździe to też dobry wynik, zwłaszcza iż stołeczny zespół przez dłuższą część meczu sprawiał lepsze wrażenie niż rywale i miał okazje, by rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść.


Przyznam się szczerze, iż do tej pory patrzyłem na 15. miejsce ekstraklasy w rankingu UEFA z pewną dozą nieufności. Polacy oszukali bowiem system, nabijając sobie wiele punktów w najsłabszej z pucharów Lidze Konferencji. Obawiałem się, iż zaraz to eldorado się skończy, kiedy inni zorientują się, iż też tak można. Teraz jednak pojawia się uporczywa myśl, iż może to będzie trwało dłużej. Że setki milionów złotych przepalanych w polskich klubach przez lata, w końcu przyniosą jakiś efekt. Że ekstraklasa naprawdę jest w stanie zrobić duży krok do przodu i przynajmniej uniknąć kompromitujących wpadek w eliminacjach. I być może to myśl przedwczesna, ale już pojawia się u mnie mała nadzieja, iż i ów przywołany na początku termin eurowp***dol będzie można wykreślić z naszego piłkarskiego słownika.
Idź do oryginalnego materiału