Na ten mecz czekało wielu. Aryna Sabalenka po ograniu reprezentantki gospodarzy Jessiki Peguli 4:6, 6:3, 6:4 awansowała do finału US Open. W decydującym spotkaniu zmierzyła się w Nowym Jorku z Amandą Anisimową, która w półfinale pokonała Japonkę Naomi Osakę 6:7, 7:6, 6:3. W ćwierćfinale Anisimowa była zaś lepsza od Igi Świątek 6:4, 6:3.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie
Początek meczu to festiwal przełamań, choć jeszcze w pierwszym gemie Aryna Sabalenka obroniła się przed trzema szansami na przełamanie dla Amandy Anisimowej. Po chwili Białorusinka prowadziła 2:0, bo rywalka popełniła kilka niewielkich błędów. Liderka rankingu także się myliła. - Jest nerwowo, czuć iż można kroić powietrze jak galaretę - zauważyli komentatorzy Eurosportu.
Zwrot za zwrotem
Po chwili jednak Anisimowa znacznie podniosła swój poziom gry, zwłaszcza z bekhendu. Jednym takim zagraniem po linii sprawiła, iż publiczność nagrodziła ją brawami. - Pięknie i bardzo odważnie - wskazała komentująca Justyna Kostyra. Na koniec trzeciego gema reprezentantka gospodarzy wygrała długą wymianę, obfitującą w potężne uderzenia. Kibice wstali z miejsc, docenili jakość gry z obu stron.
Anisimowa wytrzymywała tempo gry Sabalenki, co rzadko zdarza się kobiecym tenisie. Obie uderzały mocno, płasko, piłki przelatywały nisko nad siatką. Głębokość zagrań amerykańskiej tenisistki dawała efekt, zwłaszcza przy returnach. To dzięki temu z 0:2 wyszła po dwóch przełamaniach liderki rankingu na 3:2.
Wydawało się, iż Amanda Anisimowa pójdzie za ciosem po słabszym wejściu w mecz, ale po chwili straciła serwis i to do zera. Znów obniżyła swój poziom, przede wszystkim falował jej forhend oraz serwis. Popełniła kilka podwójnych błędów serwisowych, samym świetnym bekhendem nie mogła wygrywać wszystkich akcji. W efekcie nastąpił kolejny zwrot - tym razem to Aryna Sabalenka wygrała trzy gemy z rzędu i całego seta 6:3. Białorusinka nie była stroną dominującą w wymianach, ale grała znacznie stabilniej - lepiej serwowała, popełniała dużo mniej niewymuszonych błędów, w pierwszej partii zaledwie cztery przy 16 rywalki.
Czytaj także: Brak szacunku? Ojciec Casha zabrał głos
Sabalenka obroniła tytuł!
W drugim secie Sabalenka przełamała Anisimową już w trzecim gemie. Najpierw zaimponowała w defensywie, ratując się z tarapatów, na koniec popisując fantastycznym skrótem. - Ależ pokaz siły i sprawnośći Aryny! - zachwycali się komentatorzy. Po chwili Amerykanka wybrała fatalny kierunek ataku i przeciwniczka z łatwością ją minęła. Było już 3:1 dla faworytki z Białorusi, obrończyni tytułu w Nowym Jorku. Grała konsekwentnie na forhend Anisimowej, który nie funkcjonował dobrze. Widzieliśmy wiele szybkich, krótkich wymian, tempo było zabójcze.
Po chwili Amerykanka odżyła, do zera przełamała Białorusinkę dochodząc na 3:3. Kibice na trybunach znów zaczęli wierzyć, iż to jeszcze nie koniec, iż ich zawodniczka podniesie się i doprowadzi do trzeciego seta. Anisimowa straciła jednak podanie, znów popełniła podwójny błąd serwisowy, znów nie zmieściła forhendu w korcie. Doszło do wyniku 5:3 dla numer jeden rankingu, która prezentowała się nadzwyczaj spokojnie, korzystała z dobrego podania. Przed US Open dołączył do jej teamu były świetny deblista Max Mirnyj, który miał jej pomóc właśnie w poprawie serwisu.
Sabalenka serwowała przy stanie 6:3, 5:4. Było 30:30, gdy Białorusinka miała piłkę w górze, pusty kort, a smecz posłała w siatkę. - Niebywałe! Za szybko, za szybko, zbyt nerwowo! - analizowali komentatorzy. Anisimowa walczyła w tym gemie za wszelką cenę i w ostatniej chwili odrobiła straty. Kibice szaleli, przeszkadzali trochę pierwszej rakiecie świata, hałasując między pierwszym a drugim podaniem. Takie zachowania to niestety standard w Nowym Jorku.
O losach drugiego seta zadecydował tie-break, w którym lepsza okazała się Aryna Sabalenka. To dlatego, iż wróciły kłopoty Amandy Anisimowej - podwójny błąd, nieregularny forhend. Białorusinka pozostała cierpliwa, nie poniosły ją nerwy. Wygrała swój 21. tie-break w tym sezonie, przegrywając dotychczas tylko jeden. Obroniła tytuł w Nowym Jorku, to jej czwarte zwycięstwo wielkoszlemowe w singlu w karierze.
- Uratowała Aryna trochę ten sezon - podsumował na koniec Lech Sidor z Eurosportu. Faktem jest, iż Sabalenka już prawie rok prowadzi w kobiecym tenisie, ale brakowało jej zwycięstw w najważniejszych startach. W 2025 przegrała zarówno w finale Australian Open, jak i Roland Garros, a w Wimbledonie odpadła na poziomie półfinałów, ulegając.. Anisimowej. Teraz w Nowym Jorku Białorusinka wzięła srogi rewanż. Przede wszystkim trzeba podkreślić jej spokój, którego brakowało chociażby w spotkaniu finałowym w Paryżu z Coco Gauff. To tym Sabalenka zwyciężyła w rywalizacji z ambitną, ale jednocześnie bardzo chimeryczną Amerykanką. Została pierwszą tenisistką od czasów Sereny Williams (2013, 2014), która jako obrończyni tytułu ponownie wygrała nowojorskie zawody.
Przed Wami najnowszy Magazyn.Sport.pl! Polscy koszykarze zagrają w Katowicach o mistrzostwo Europy. Korespondenci Sport.pl czuwają, a już teraz mamy oryginalny starter pack kibica basketu. Ekskluzywne wywiady, odważne felietony i opinie przeczytasz >> TU