Wypuszczenie z ręki rakiety, pełne niedowierzania spojrzenie w stronę członków sztabu szkoleniowego, a choćby łapanie się za głowę. Dopiero potem była radość. Pierwsza reakcja Igi Świątek po ostatniej piłce tegorocznego finału Wimbledonu i turnieju w Cincinnati nie pozostawiała wątpliwości - te sukcesy były dla niej szokiem. I nie tylko dla niej. Brano pod uwagę, iż kiedyś może zwyciężyć w tych imprezach, bo przecież ma ogromny potencjał, ale teraz raczej prędzej szykowano się na męczarnie. Dzięki m.in. pomocy sztabu i organizatorów tych turniejów było jednak inaczej.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek przeszła do historii Wimbledonu! "Gwiazda na skalę wszechświata"
Świątek idzie pod prąd. "Przekonanie" zamiast "zmuszania"
- Nie wiem, czemu wygrałam turnieje, które były ostatnimi, w których bym się tego spodziewała. Dziękuję więc (mojemu teamowi - red.) za zmuszanie mnie do tego, bym stawała się lepszą tenisistką i uczyła się, jak grać na tych wszystkich szybszych nawierzchniach - stwierdziła z uśmiechem Świątek tuż po triumfie w Cincinnati, który dało jej zwycięstwo nad Włoszką Jasmine Paolini 7:5, 6:4.
Nieco ponad miesiąc wcześniej przemawiała po wygraniu Wimbledonu, rozbijając w meczu o tytuł Amerykankę Amandę Anisimovą 6:0, 6:0. Ogółem w czterech ostatnich startach aż w trzech dotarła do finału. Nie byłoby to takie zaskakujące, gdyby właśnie nie fakt, iż dokonała tego dwukrotnie na trawie i raz na jednym z szybszych "betonów" w tourze. Mając za sobą 13 miesięcy bez występu w meczu o taką stawkę. Mało tego, po okresie rozczarowujących startów. choćby na ukochanych kortach ziemnych.
Przypomnijmy krótko, choć wszyscy fani Świątek dobrze to wiedzą - 24-latka najlepiej czuje się na wolnej nawierzchni. Kiedy ma czas odpowiednio ustawić się do piłki w akcjach ofensywnych i skuteczniej popracować w defensywie, w czym jest świetna. Ogółem - im wolniej, tym lepiej dla niej. Choć potrafiła też wygrywać imprezy na twardej nawierzchni. Ale znacznie częściej dokonywała tego w wiosennych turniejach w Katarze czy USA niż tych letnich po powrocie do Ameryki Północnej. Dlatego też jej triumf w US Open 2022 odbierano jako bardzo dużą niespodziankę. Ale ona i tak traci moc w porównaniu z tą, którą był lipcowy sukces wielkoszlemowy w Londynie.
- Najpierw było rozczarowanie pierwszą połową sezonu, zwłaszcza ziemią. Ale od czasu Wimbledonu to już idziemy pod prąd. Totalnie pod prąd - podsumował po finale w Cincinnati na antenie Canal+ Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Billie Jean King.
Słynny amerykański dziennikarz zajmujący się tenisem Ben Rothenberg napisał wręcz o cudach dokonywanych tego lata przez Świątek. Dlaczego więc wyczekiwany od dawna przełom Polki nastąpił w warunkach, które dotychczas były dla niej najmniej komfortowe?
Po pierwsze, tam, gdzie zawsze jej najlepiej szło, najmocniej oczekiwano od niej tego powrotu na drogę triumfów. Presja była po prostu większa. W żartobliwym stwierdzeniu z poniedziałkowej przemowy po wygranej w Cincinnati też jest sporo prawdy, choć oczywiście "zmuszanie" trzeba zastąpić raczej "przekonaniem" - do niewielkich zmian w grze, które zwiększyły jej skuteczność na szybszych kortach.
Wyczekiwane "kliknięcie" w zaskakującym momencie. Trener byłej nr 1 o Świątek: mistrzostwo świata
Nie bez znaczenia jest też fakt, iż był to moment, w którym pracowała już ponad pół roku z Belgiem Wimem Fissettem. W środowisku tenisowym nieraz można usłyszeć, iż na pierwsze efekty współpracy z nowym trenerem trzeba poczekać właśnie co najmniej sześć miesięcy. Teraz Świątek sama przyznała, iż wykonała w Ohio dużą pracę mentalną, wskazując tu też na zasługi należącej do jej sztabu od wielu lat psycholożki sportowej Darii Abramowicz.
- Byłam bardziej opanowana niż wcześniej w Montrealu. Uważam, iż np. dobrze serwowałam też wcześniej w Australii, choć może nie realizowałam wtedy wszystkich założeń. Podczas Wimbledonu, czy ogółem na trawie, rzeczywiście "kliknęło" i teraz staram się to po prostu kontynuować. Jestem bardzo zadowolona z efektów - opowiadała Polka w poniedziałkowym wywiadzie dla telewizji Tennis Channel.
Do znudzenia też wszyscy powtarzają - i w pełni zasadnie - o zasługach Macieja Ryszczuka. Dzięki niemu Świątek od lat góruje nad przeciwniczkami przygotowaniem fizycznym i nieraz wygrywa na korcie walkę na wyniszczenie. Z pewnością miało to duże znaczenie teraz w Cincinnati, gdzie panował olbrzymi upał i we znaki dawała się duża wilgotność.
Świątek miała też przy tym dodatkowo trochę szczęścia, bo w trzeciej rundzie w ogóle nie musiała wychodzić na kort za sprawą walkowera kontuzjowanej Ukrainki Marty Kostiuk. Bardziej wymagające rywalki miała zaś dopiero od półfinału. W drodze po triumf w Wimbledonie z kolei nie mierzyła się z żadną rywalką z Top10. I nie chodzi o to, by deprecjonować z tego powodu te sukcesy. Przywołać warto tu choćby słowa trenera Pawła Ostrowskiego po londyńskim zwycięstwie.
- Nie da się ukryć, iż rozwój wypadków w drabince sprzyjał. Natomiast sztuką jest, szczególnie w żeńskim tenisie, taką szansę wykorzystać. Dla mnie to absolutne mistrzostwo świata, bo znam bardzo dużo przykładów, kiedy turniej układał się pod daną zawodniczkę, ale ta nie była w stanie udźwignąć tego mentalnie. Proszę mi wierzyć, nieliczne tenisistki to potrafią. Zwłaszcza kiedy mowa o turnieju, którego nigdy wcześniej się nie wygrało - zaznaczył w rozmowie ze Sport.pl były trener Angelique Kerber.
"Absurd" i "żart", czyli próby przyciągania kibiców do tenisa. Świątek wprost o zmianach dot. szybkich kortów
Dochodzi jeszcze jeden aspekt, który sprzyjał Świątek. Zauważalna jest tendencja do spowalniania szybszych kortów, by zapewnić więcej dłuższych wymian, co ma z kolei przyciągać więcej kibiców. Na Wimbledonie wprowadzono nowy rodzaj stosowanej mieszanki trawy w 2001 roku i systematycznie od tego czasu pojawiają się głosy dotyczące zmiany nawierzchni, która zawsze uchodziła wcześniej za najszybszą. Do tego zawodnicy sugerują, iż dodatkowy efekt spowalniający daje stosowanie innych niż wcześniej piłek, a także wysuszający trawę upał, który dawał się we znaki choćby w tym roku.
- Piłki są najgorsze z możliwych, a ta trawa to żart. To choćby nie jest już trawa. Ten kort jest wolniejszy niż te ziemne - denerwował się rozstawiony z numerem 27. Kanadyjczyk Denis Shapovalov, który odpadł już w pierwszej rundzie tegorocznej edycji londyńskiego turnieju.
Były brytyjski deblista Dominic Inglot z kolei w rozmowie z dziennikarzem BBC przyznał, iż zmiana trawiastej nawierzchni wymusiła też zmianę stylu gry na niej.
- Pomysł, który stał za tym, był taki, by Wimbledon konkurował pod względem długich i zaciętych wymian z tymi, które oglądało się podczas Australian Open, US Open i Roland Garros. Kiedyś było absurdem, by stosować na trawie kick serwis (Świątek często po niego sięga - red.), bo piłka po nim nie zachowywała się tak samo jak na ziemi czy hardzie. Tak więc 10 lat temu to było nie do pomyślenia, a teraz działa - analizował.
Świątek również potwierdziła w lipcu dziennikarzom, iż korty w Londynie zrobiły się wolniejsze, a piłka inaczej się odbija podczas upału. Nie kryła też teraz, iż nawierzchnia w Cincinnati wcześniej była dla niej zbyt szybka.
- To było wariactwo. Teraz to coś, na czym można grać w tenisa. Jest nieco wolniej, co ma większy sens. Ale to nie jest tylko kwestia tego. Mam wrażenie, iż tym razem poprawiam się po prostu z meczu na mecz. W przeszłości od początku było mi tu ciężko, a teraz czułam się trochę inaczej - stwierdziła jeszcze w trakcie turnieju Polka.
choćby jeżeli korty w Londynie i Ohio są wolniejsze niż kiedyś, to raczej trzeba z odpowiednim dystansem podchodzić do opinii rozgoryczonego Shapovalova. I dlatego też Celt wskazał także na znaczenie wielkiego potencjału Świątek.
- Powtarzane było, iż Iga nie lubi tych kortów w Cincinnati. Ale jest tenisistką unikatową. To dziewczyna stworzona do wygrywania największych rzeczy w tenisowym świecie. Rozwija się cały czas w błyskawicznym tempie, adaptuje się do nowych warunków i okoliczności. Jestem pewny, iż będzie niedługo odnosić kolejne sukcesy. Pokazała w tym roku, iż jest w stanie wygrywać też na kortach, na których do tej pory miała sporo problemów - zaznaczył.
W Cincinnati nigdy wcześniej nie była w finale, a w Wimbledonie najdalej wcześniej zaszła do ćwierćfinału. I to tylko raz.
W dwóch minionych sezonach tenisistka, która wygrywała turniej w Cincinnati, triumfowała zaraz potem także w US Open. Czy Świątek podtrzyma tę passę? Przekonamy się we wrześniu. Na razie pokazała, iż potrafi zaskoczyć wszystkich, łącznie z samą sobą.