Nie do wiary, co zrobiła Fręch. Było 4:1 i nagle zwrot. Przecieraliśmy oczy

4 godzin temu
Magdalena Fręch przegrała z Laurą Siegemund w trzeciej rundzie turnieju w Wuhanie 4:6, 6:7(2). Strasznie szkoda tego meczu, bo Polka prowadziła w pierwszym secie 4:1, a w drugim 5:2. W decydujących momentach grała zbyt pasywnie, reagowała wyjątkowo nerwowo - jak nie ona. Rzuciła rakietą, innym razem krzyknęła do siebie czy do trenera Andrzeja Kobierskiego.
W środę Magdalena Fręch pokonała w turnieju WTA 1000 w Wuhanie Czeszkę Karolinę Muchową, która skreczowała przy wyniku 7:6, 4:1 dla Polki. Niemka Laura Siegemund sprawiła jeszcze większą niespodziankę, ogrywając Rosjankę Mirrę Andriejewą 6:7, 6:3, 6:3. W czwartek Polka i Niemka spotkały się w starciu o ćwierćfinał chińskiej imprezy.


REKLAMA


Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie


Organizatorzy zaskoczyli planem dnia w Wuhanie. Mecz Fręch z Siegemund pierwotnie miał się zacząć jako drugi na korcie numer jeden od godziny 5:00 rano czasu polskiego, następnie przesunięto start rywalizacji na tym obiekcie na godzinę 7:00, potem przeniesiono mecz Polki na kort numer dwa i miały zacząć grać o 7:30, następnie o 8:00, aż w końcu wyszły na kort po 8:30. Ma to związek z warunkami w Chinach, gdzie jest bardzo gorąco - ponad 30 stopni.
Fręch z 4:1 na 4:6
Początek spotkania ułożył się świetnie dla naszej tenisistki. Po 25 minutach prowadziła 4:1. gwałtownie przełamała Niemkę, która popełniała wiele błędów. Siegemund często chodziła do siatki, ale nie dawało jej to punktów, została raz efektownie minięta przez Fręch w czwartym gemie. To o tyle zaskakujące, iż Niemka należy od lat do grona najlepszych deblistek na świecie, zwykle dobrze operuje wolejem, wie kiedy zaatakować.


- Trzeba przyznać, iż pomaga dziś Laura, nie prezentuje się najlepiej, ale to nie jest zmartwienie naszej zawodniczki - zauważył Maciej Zaręba, komentator Canal+ Sport. Magdalena Fręch wygrywała większość długich wymian, była dużo solidniejsza.
Czytaj także: Wpuścili Rosjan na igrzyska i się zaczęło


Niestety po chwili było już 4:4. Gra Niemki falowała, ale częściej zdobywała akcje przy siatce, nie poddawała się. Z kolei Polka oddała inicjatywę, była zbyt pasywna. Najlepszy dowód to ostatnia piłka siódmego gema, gdy przeciwniczka zaskoczyła ją potężnym forhendem po linii. Siegemund doprowadziła do remisu, choć przy własnym podaniu chwilę wcześniej popełniła aż trzy podwójne błędy serwisowe w jednym gemie.
Końcówka seta ułożyła się źle dla naszej tenisistki. Rywalka zauważyła, iż Fręch miała problem z odgrywaniem skrótów i posyłała nie raz takie zagranie tuż za siatkę. - Niestety dziś nie jest to najmocniejsza strona naszej tenisistki - przyznał komentator.
Fręch prowadziła też 5:2
Rosła liczba pomyłek Polki, nieczystych zagrań m.in. z forhendu. Znów straciła serwis i zrobiło się 5:4 dla Siegemund. W ostatnim gemie tej partii Fręch walczyła ambitnie, obroniła dwie piłki setowe. W jednej z akcji kolejny raz kapitalnie minęła stojącą przy siatce Niemkę. Po chwili jednak wyrzuciła proste uderzenie na aut i nie wytrzymała, krzycząc do siebie: "Nie mogę przebijać, nie jestem w stanie przebić!".


Magdalena Fręch rzadko w ten sposób reaguje na korcie, ale widać było jak jest niezadowolona ze swojej postawy. Przegrała pięć gemów z rzędu i seta 4:6. Laura Siegemund spojrzała na nią wymownie, zacisnęła mocno pięść i po 69 minutach wyszła na prowadzenie.


Po powrocie na kort Polka dalej pozostawała dość nerwowa. W pewnym momencie krzyknęła tym razem do trenera Andrzeja Kobierskiego, żeby udzielał jej mniej rad z trybun. - Nie jest to prosta relacja między tenisistką, której mecz się nie układa, a trenerem, który próbuje pomoc. Sami państwo słyszeli, co Magda mówiła - wskazał komentator Canal+.
To jednak zadziałało być może mobilizująco na Fręch, która w kolejnych akacjach znów grała odważniej. Agresywny return pozwolił jej przełamać Siegemund i odskoczyć na 4:1. Nasza tenisistka prowadziła już 5:2, gdy jednak ponownie została dogoniona przez Niemkę. Ta raz atakowała, innym razem skracała wymiany skrótami, zmieniała ciągle rytm gry. Polka wyglądała na zdezorientowaną, ze złości po kolejnym błędzie rzuciła rakietą. To dlatego, iż doczekała się dwóch piłek setowych, których nie wykorzystała. Mogło być 6:4 dla niej, a to Siegemund doprowadziła do 5:5.
O losach seta przesądził tie-break, w którym Niemka gwałtownie odskoczyła na 4:1. Grała dużo pewniej niż na początku meczu, a nasza tenisistka popełniała błąd za błędem. Fręch przegrała ostatecznie tie-breaka 2:7 i całe spotkanie 0:2. Druga partia trwała aż 91 minut.
Żal tylu szans, bo nasza tenisistka w obu setach była bliska zwycięstwa. Tym samym nie obroni wszystkich punktów, bo rok temu w chińskim turnieju dotarła do ćwierćfinału. W efekcie spadnie w rankingu WTA w okolice 70. miejsca. Z drugiej strony to jeden z lepszych jej występów w ostatnich tygodniach. Gdyby w czwartek w decydujących fragmentach unikała pasywnej gry, to prawdopodobnie ona cieszyłaby się z awansu do najlepszej "ósemki".


W ćwierćfinale imprezy w Wuhanie Laura Siegemund zmierzy się z Chinką Shuai Zhang (142. WTA ) albo Amerykanką Coco Gauff (3.). W czwartek koło 13:00 czasu polskiego swój mecz trzeciej rundy w tym turnieju rozegra także Iga Świątek (2.). Jej rywalką będzie Szwajcarka Belindą Bencic (15. WTA). Transmisja w Canal+ Sport, relacja w Sport.pl.
Idź do oryginalnego materiału