Nie do wiary, co zrobiła Anisimova. Świątek w szoku. "To się nie dzieje!"

3 godzin temu
Amanda Anisimova zagrała tak w ćwierćfinale US Open z Igą Świątek (6:4, 6:3), iż komentatorzy Eurosportu nie mogli uwierzyć. Nie oni jedyni, bo Iga Świątek na koniec meczu też zareagowała wymownie. - To się nie dzieje! - usłyszeliśmy.
Przed meczem Łukasz Jachimiak z portalu Sport.pl przywoływał słowa Amandy Anisimovej pytanej o kolejny mecz z Igą Świątek: "Kto by pomyślał, iż tak gwałtownie znowu się spotkamy? To będzie świetny mecz. Mam nadzieję, iż tym razem będzie - mówi Amerykanka teraz, przed ćwierćfinałem US Open, w którym znów zmierzy się z Polką. Czy Anisimova może zrobić coś, czego przeciw Świątek nikt nigdy nie dokonał?".


REKLAMA


Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie


Amanda Anisimova zrobiła w meczu o półfinał w Nowym Jorku więcej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Nie mogła zagrać tak źle, jak w Wimbledonie, gdy przegrała kilka tygodni temu w finale z Igą Świątek 0:6, 0:6. Tym razem pokazała się jednak z o tyle lepszej strony, iż to ona będzie rywalizować w czwartek o awans do finału tegorocznego US Open.
Co za forma Amerykanki
Amerykanka zagrała tak, iż aż ręce składały się do oklasków. Podejmowała w uderzeniach wielkie ryzyko, a mimo to popełniała mało błędów. Jej returny siały spustoszenie, na płaskie i mocne forhendy Iga Świątek nie zawsze była w stanie znaleźć odpowiedź. To był jeden z najlepszych występów Amandy Anisimovej w karierze obok półfinału niedawnego Wimbledonu i starcia z Aryną Sabalenką.
Czytaj także: Tak wygląda ranking WTA po meczu Świątek
Reprezentantka gospodarzy niesiona przez wsparcie publiczności zaliczyła aż 23 kończące zagrania i tylko 12 niewymuszonych błędów. Kosmiczny wynik przy tak szalonym sposobie rozgrywania akcji momentami przypominającym styl Jeleny Ostapenko ze spotkań z Igą Świątek. Nasza zawodniczka nie grała w środę źle, co pokazują także statystyki (13 winnerów - 15 niewymuszonych pomyłek). To po prostu aktualnie dziewiąta rakieta świata zaprezentowała się doskonale.


Anisimova nie zawsze serwuje tak dobrze, jak w tym ćwierćfinale. Tym razem jej podanie było stabilne, mogła liczyć na nie w trudnych chwilach. Forhend początkowo nie funkcjonował, ale z minuty na minutę się poprawiał. Od połowy pierwszego seta - z krótką przerwą na dwa pierwsze gemy drugiej partii - Amerykanka nie schodziła z mocy, a jednocześnie dokładności zagrań. Weszła na poziom zarezerwowany dla mistrzów.
Rewanż za Wimbledon
Nie da się ukryć, iż pomogła jej też słabsza dyspozycja serwisowa Igi Świątek. Jednak nie wiemy, na ile miało to związek ze słabością naszej tenisistki, a na ile też wynikało z siły Amandy Anisimovej. Amerykanka tak dobrze czuła się na returnie tego dnia, iż Polka widziała, iż musi zaserwować coś ekstra, szalenie precyzyjnie. Szukała asów, szukała wygrywających podań, ale tym razem celownik nie działał odpowiednio.
Czasem nastawienie na returnie przeciwniczki może sprawić, iż tenisistka wygląda inaczej przy własnym podaniu. Coco Gauff w pierwszych dwóch meczach trwającego US Open, źle podawała, ale jej rywalki - Ajla Tomlajnović oraz Donna Vekić - robiły wiele, by uprzykrzyć jej życie z returnu. Naciskały przy odbiorze podania, jak mogły. W trzeciej rundzie Magdalena Fręch nie nakładała returnem takiej presji na Amerykankę i natychmiast serwis tej drugiej wyglądał lepiej. W czwartej rundzie Coco znów kiepsko wyglądała z podaniem, gdy świetnie returnowała Naomi Osaka.


Dodajmy do tego, iż Amanda Anisimova w meczu z Igą Świątek pokazała niezwykłą siłę mentalną. Zagrała o tyle lepiej niż w finale Wimbledonu, iż trudno to choćby porównać. Tamten wynik jej nie przestraszył, gdy w środę wychodziła na kort. - Ale jest zdeterminowana Anisimova, ale jest zmobilizowana - analizował komentator Eurosportu Dawid Celt w drugim secie po tym, jak Amerykanka obroniła się w imponujący sposób po kolejnych atakach Polki.


Słabszy serwis Igi Świątek, fantastyczna dyspozycja Amandy Anisimovej - to klucze do zwycięstwa tej drugiej. pozostało jeden czynnik, którego często w życiu, w przypadku sukcesu także nie doceniamy - szczęście. Anisimova miała trochę szczęścia i to w najważniejszych momentach.
Szczęście też jest ważne
Najpierw przy stanie 3:3 w drugiej partii, gdy serwowała. Ważna wymiana po dobrym returnie Polki, a piłka po zagraniu Anisimovej ostatecznie spada tuż za siatkę po tym, jak o nią zahacza. Punkt i gem dla reprezentantki gospodarzy. - Nieee! Nieee! Nie teraz, nie teraz. Tak dobry return! Jaka szkoda tego punktu - mówił Dawid Celt. - Ostatni punkt w gemie bolesny dla Igi i szczęśliwy dla Amandy - dodał drugi z komentujących Marek Furjan.


To samo było przy piłce meczowej. Dobry return Polki na ciało przeciwniczki, a ta odgrywa tak, iż piłka po dotknięciu siatki spada po drugiej stronie. Koniec meczu, a komentujący przyznają: "Niemożliwe! To się nie dzieje!". Niestety stało się, co nie odbiera zasług Amerykance, ale trzeba przyznać, iż tym razem los nie był po stronie naszej tenisistki. Po tej ostatniej piłce aż podniosła ręce do góry, jakby nie mogła uwierzyć, jak to się skończyło.
Amanda Anisimova już czwartej rundzie z Beatriz Haddad-Maią pokazała, iż jej forma pozwala marzyć o czymś więcej w US Open. W ćwierćfinale zaprezentowała się z najlepszej możliwej strony. W półfinale zagra z Naomi Osaką, która pokonała Karolinę Muchovą 6:4, 7:6(7:3). W drugim meczu półfinałowym zmierzą się Jessica Pegula i Aryna Sabalenka. Transmisje z turnieju w Eurosporcie oraz na platformie Max.
Idź do oryginalnego materiału