FC Barcelona roztrwoniła przewagę i Atletico zdołało się wyraźnie zbliżyć, a choćby zrównać punktami. Sobotni hit La Ligi miał zatem jeszcze większy ciężar gatunkowy. W grę wchodziła pozycja lidera rozgrywek na przerwę świąteczną. Barcelona wyglądała na zespół, któremu bardziej zależy na grze w piłkę i pierwszym miejscu.
REKLAMA
Zobacz wideo Barcelona miała zdominować Europę, a jest w kryzysie. Kosecki: To jest śmieszne
Barcelona grała intensywnie i zasłużenie prowadziła
Gospodarze bardzo gwałtownie zepchnęli rywali do głębokiej defensywny. Atletico było praktycznie zamknięte we własnym polu karnym, ale bardzo dobrze się broniło. Raphinha dostał podwójne krycie, a i tak tworzył spore zagrożenie. Często szukał w polu karnym Roberta Lewandowskiego, który również był pieczołowicie pilnowany.
W 21. minucie Barcelona mogła dostać rzut karny po zagraniu ręką Giuliano Simeone. Powiększył obrys ciała, ale sędziowie uznali, iż Atletico nie miało po tym korzyści, poza tym to nie było celowe zachowanie Simeone. Mimo to powstała kontrowersja. Wielu uważało, iż Barcelonie należała się "jedenastka".
W dalszej części spotkania rozkręcał się Pedri. To on nadawał rytm i tempo, każde jego podanie było bardzo groźne dla Atletico. W końcu sam znalazł drogę do bramki. Zaliczył rajd z lewej strony boiska, ściął do środka, poklepał z Gavim i znalazł się w sytuacji sam na sam. Pewnym strzałem po ziemi pokonał Jana Oblaka i w 30. minucie dał prowadzenie.
Do końca pierwszej połowy Barcelona dążyła do zdobycia kolejnych goli. Dobrą okazję miał Gavi, ale przestrzelił głową. Do przerwy mieliśmy 1:0, ale prosiło się o więcej goli.
Pokaz nieskuteczności Barcelony. To się na niej zemściło
Barcelona w drugiej połowie także była zespołem nadającym tempo. Atletico nieco bardziej się otworzyło, zaczęło grać wyżej w obronie. Dla Barcelony teoretycznie to była woda na młyn. Mogła wyprowadzić więcej groźnych akcji, a Pedri mógł posłać więcej efektownych, kluczowych podań. Takie było chociażby wtedy, kiedy wypuścił Raphinhe, a Brazylijczyk zdecydował się lobować Oblaka. Piłka spadła na poprzeczkę. Lewandowski próbował dobić, ale przeszkadzał mu Axel Witsel. I tutaj mamy kolejną kontrowersję.
Polski napastnik trafił piłką w Belga, więc powinien być rzut rożny, ale sędzia odgwizdał faul Lewandowskiego, który zresztą był wątpliwy. Atletico dostało rzut wolny spod własnej bramki. Wyprowadziło szybką akcję, którą strzałem zza pola karnego zamknął Rodrigo De Paul. Sprytnie podkręcił piłkę i zgubił całą obronę Barcelony. Od 60. minuty mieliśmy 1:1.
Gospodarze starali się wrzucić jeszcze wyższe tempo, szczególnie po wejściu Daniego Olmo. Swoje sytuacje mieli Raphinha, Lewandowski i Pedri, ale za każdym razem genialnie zatrzymywał ich Oblak. Raz musiało się skończyć golem Lewandowskiego, abstrahując od tego, czy byłby on anulowany. Ferran Torres dopadł do długiej piłki i od razu zgrał ją na piąty metr do Polaka, a ten nie trafił w piłkę. To był największy kiks naszego napastnika w tym sezonie.