Kilka lat temu mówiło się, iż Piotr Pawlicki ma talent większy od Bartosza Zmarzlika. Ten drugi już cztery razy został mistrzem świata, a Pawlickiego zaczęto nazywać „żużlowym Neymarem”. I to nie dlatego, iż na torze jest czarodziejem, ale dlatego, iż potrafił się przewracać jak na zawołanie, gdy tylko sytuacja na torze układała się dla niego niekorzystnie. Często nabierał w ten sposób sędziów. Jakiś czas był z tym spokój, ale zdaniem wielu ekspertów Pawlicki w wydaniu à la Neymar wrócił w ostatniej kolejce.