Trudno nie przyznać, iż Brandin Podziemski, obrońca Golden State Warriors, jest jednym z najlepszych młodych zawodników w całej NBA. Nie wiadomo jeszcze jak potoczą się jego losy w kontekście ewentualnych występów w trykocie reprezentacji Polski, jednak po odejściu Klaya Thompsona 21-jednolatek powinien być ważnym elementem młodego kręgosłupa drużyny wchodzącej w okres bez duetu Splash Brothers. Kto by pomyślał, iż Podz… mógł postawić na inną dyscyplinę sportu?
Podczas swojego debiutanckiego sezonu w Golden State Warriors Brandin Podziemski niemal od razu stał się solidnym wsparciem dla swojej drużyny, prezentując się z bardzo pozytywnej strony. W Bay Area na pewno są zadowoleni z postawienia akurat na tego zawodnika, którego wybrali z 19. numerem ubiegłorocznego draftu. Na szczęście dziś nikt już nie musi się zastanawiać co by było, gdyby 21-latek nie zdecydował się na grę w koszykówkę i w jego miejsce do San Francisco przybył inny koszykarz.
Wbrew pozorom to wcale nie był niemożliwy scenariusz. Sam Podz przyznał w ostatnim odcinku podcastu „The Diner Table”, iż pragnieniem jego ojca zawsze było, by syn zajął się innym z ukochanych amerykańskich sportów – baseballem. Brandin jednak, trochę na przekór rodzicielowi, w ósmej klasie złapał koszykarskiego bakcyla i wiedział już, iż to basket będzie jego przyszłością. Pozostał jeden problem – rozmowa z głową rodziny.
– O tak. To było bardzo trudne. Moja mama raczej stara się podążać z prądem. Cokolwiek chciałbym robić, jej odpowiedzią byłoby: „Tak, w porządku”. Tata jednak był zawsze bardzo nastawiony na to, żebym odniósł sukces grając w baseball. To jest coś, co jemu się nie udało, więc liczył na to, iż ja będę miał taką szansę – powiedział koszykarz Warriors.
– Pamiętam, iż akurat wracaliśmy samochodem z turnieju w Nashville i w pewnym momencie po prostu powiedziałem mu: „Nie sądzę, iż chcę dalej grać w baseball. Myślę, iż koszykówka jest tym, co kocham i to na niej chciałbym się skupić”. Pamiętam, iż prawie się rozpłakał z tego powodu. Chciał mnie przekonać do zmiany zdania, mówiąc: „To niemożliwe. Masz olbrzymi talent, jesteś stworzony do gry w baseball”. Ja na to: „Jeśli pozwolisz mi grać, odniosę sukces, ale w koszykówce.” Jakieś pięć-sześć lat później zostałem wybrany w drafcie i dostałem się do NBA, więc dotrzymałem słowa – kontynuował Podziemski.
Na chwilę obecną wygląda na to, iż broniąc swojej pasji i stawiając na koszykówkę Brandin podjął dobrą decyzję. Z tego, co już pokazał na parkietach NBA, wynika, iż jest znakomitym sportowcem. Gdyby pozostał przy baseballu, być może także mógłby zostać zawodowcem, ale równie prawdopodobny jest scenariusz, w którym byłby tylko jednym z wielu. Tymczasem stał się ważnym elementem rotacji Warriors, dla których w ubiegłym sezonie rozegrał 74 spotkania (28 w wyjściowym składzie), osiągając średnio 9,2 punktu, 5,8 zbiórki oraz 3,7 asysty. Trafiał 45,4% wszystkich rzutów z gry, w tym 38,5% z dystansu. Do tego został wybrany do pierwszej piątki najlepszych debiutantów ligi.
Co go czeka w nowym sezonie? Dla drużyny Warriors, która poszukuje wsparcia dla coraz starszego Stephena Curry’ego, Podziemski może być odpowiednim wyborem. W Bay Area zdecydowanie widzą w nim potencjał i kogoś, wokół którego w przyszłości można będzie zbudować drużynę. Świadczy o tym choćby fakt, iż gdy GSW złożyli zapytanie o możliwość pozyskania Lauriego Markkanena z Utah Jazz i usłyszeli, iż jedyna możliwość takiej wymiany wiązałaby się z oddaniem między innymi Brandina, zdecydowanie odmówili.
A jak ojciec koszykarza zareagował na to, iż jego syn dostał się do najlepszej ligi świata? – Nie pamiętam, żeby w ogóle coś powiedział. To były raczej łzy radości. W całej mojej rodzinie nikt wcześniej nie uprawiał sportu choćby na poziomie uniwersyteckim, kończyło się zwykle co najwyżej na szkole średniej. Tym bardziej wszyscy byli zachwyceni, iż mi się udało i mogliśmy wspólnie świętować ten niezaprzeczalny sukces. Było naprawdę fajnie – zakończył kandydat na przyszłego reprezentanta Polski.