Charlotte Hornets wybrali się do Kanady w poszukiwaniu oznak postępu w trudnym sezonie. Po serii siedmiu porażek z rzędu podopieczni Charlesa Lee wygrali dwa z czterech kolejnych meczów – w tym na własnym terenie z Toronto Raptors – i liczyli na to, iż na wyjeździe również uda się pokonać tę drużynę. Tak się stało, tylko iż dla największej gwiazdy drużyny, LaMelo Balla, ten mecz miał słodko-gorzki smak.
Zacznijmy może od złych wiadomości. Rozgrywający Charlotte Hornets nie był w stanie dokończyć piątkowego meczu. Jak ogłosił zespół za pośrednictwem portalu X, LaMelo Ball został wyłączony z gry w drugiej połowie z powodu bólu lewej kostki.
Według Rodericka Boone’a z „The Charlotte Observer”, 24-latek miał „lekko utykać”, gdy wracał do szatni niespełna dwie minuty po rozpoczęciu trzeciej kwarty spotkania. Do urazu doszło najprawdopodobniej, gdy najmłodszy z braci Ball poślizgnął się na parkiecie, próbując wrócić do obrony przy szybkim kontrataku. Na chwilę obecną nie wiadomo, jak poważna jest sytuacja.
Tak czy inaczej uraz LaMelo – i sam jego moment – jest niefortunny z więcej niż jednego powodu. Zawodnik, który w ostatnich latach zmagał się z licznymi urazami kostki, już do spotkania z Toronto Raptors przystąpił ze statusem „prawdopodobny” z powodu skręconego lewego nadgarstka, ale ostatecznie został dopuszczony do gry. Wcześniej w trwającej kampanii jednokrotny All-Star opuścił już pięć meczów z powodu problemów z… prawą kostką.
W dodatku kontuzja Balla zbiegła się z powrotem po dwumeczowej absencji innej młodej gwiazdy Hornets, Brandona Millera, który dostał trochę wolnego w celu minimalizacji ryzyka powrotu urazu barku, z którego powodu opuścił kilka tygodni na samym początku rozgrywek. Jeden wrócił, drugi wypadł, co nie wróży dobrze w kontekście kolejnych meczów.
Zanim opuścił parkiet po zaledwie 12 minutach meczu, który jego drużyna i tak miała pod kontrolą (i ostatecznie wygrała 111:86, poprawiając bilans na 7-16), LaMelo zdobył 11 punktów, dwie zbiórki i trzy asysty. Mimo zwycięstwa uwaga zespołu gwałtownie skupiła się na rozgrywającym, który z powodów głównie zdrowotnych w swojej dotychczasowej karierze miał tylko jeden sezon, gdy rozegrał więcej niż 51 meczów.
Pewną nadzieję daje fakt, iż obecny problem dotyczy lewej kostki, a nie prawej, która wcześniej wymagała operacji. Mimo to w Charlotte z pewnością będą uważnie monitorować stan swojej gwiazdy, kontynuując walkę o ustabilizowanie sezonu przy udziale chociażby fenomenalnego Kona Knueppela.
Warto zauważyć, iż przed kontuzją Ball miał trudności z rzutami za trzy. Legitymujący się kiepską skutecznością 28,5% koszykarz przeciwko Raptors nie trafił ani jednej z czterech prób zza łuku, jednak pomimo słabego początku zdawał się zachować pewność siebie. Gdy niedawno został zapytany, czy słabsze strzelecko (w obecnych rozgrywkach notuje najgorszą celność w karierze, a jego średnia punktów na mecz – 19,4 – jest najgorsza od debiutanckiej kampanii) wieczory go martwią, odpowiedział: – Nie, ekscytuję się, bo choćby jeżeli jeden rzut nie wpadnie, wiem, iż następny już tak.
Abstrahując od zbytniej pewności siebie, gdy problemy Hornets w tym roku zaczęły się piętrzyć, również i rozgrywający musiał mierzyć się z krytyką. Wczesne spekulacje sugerowały, iż jest sfrustrowany kierunkiem, w jakim zmierza organizacja, i może rozważać inną drogę. Wprawdzie sam zainteresowany stanowczo zaprzeczył tym plotkom i potwierdził swoje zaangażowanie oraz lojalność wobec obecnego pracodawcy, ale niesmak pozostał.
W pierwszej części rozgrywek jego skuteczność spadła, ale wciąż potrafił kreować ofensywę na poziomie, który pozwalał drużynie pozostawać w grze. Przy kadrze szukającej własnej tożsamości jego obecność wpływa na każdą akcję. Wciąż jednak nie ma pewności, czy w Karolinie Północnej zdecydują się wciąż stawiać na LaMelo, czy też może uznają, iż z tej mąki nie będzie chleba i go odpuszczą, koncentrując się na rozwoju innych młodych gniewnych, jak Knueppel, Miller, Sion James czy Tidjane Salaun.
Nie wiadomo, kiedy Ball wróci do gry, ale terminarz Charlotte nie staje się łatwiejszy. W niedzielę podejmą Denver Nuggets, a w przyszłym tygodniu na swoją kolej czekają Milwaukee Bucks i Cleveland Cavaliers. Wiele wskazuje na to, iż Hornets mogą być zmuszeni przebrnąć przez ten trudny okres w atmosferze niepewności dotyczącej swojego lidera, a margines błędu gwałtownie się kurczy. jeżeli Ball opuści dłuższy czas, presja na resztę składu tylko wzrośnie, a dział sportowy stanie przed trudnymi decyzjami dotyczącymi kierunku, w jakim podąży sezon. Nadzieja jest prosta – iż uraz nie okaże się poważny, a LaMelo po powrocie ustabilizuje grę zespołu.
Na koniec warto wspomnieć jeszcze o sytuacji, która miała miejsce przed rozpoczęciem potyczki z Raptors, a przyniosła wiele euforii zgromadzonym w Scotiabank Arena kibicom. Otóż przygotowując się do meczu, Ball w jakiś sposób znalazł się sytuacji, w której wybiegł na parkiet… w towarzystwie drużyny przeciwników. Pomyłka czy może raczej wpadka? Nie wiadomo. W każdym razie Hornets obrócili całą sytuację w żart, a i widownia, mimo początkowej konsternacji, zareagowała śmiechem. Szkoda, iż samemu zawodnikowi później nie było do śmiechu.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!

1 dzień temu














