Utrata bliskiej osoby zawsze wiąże się z niewyobrażalnym wprost bólem i cierpieniem. Tym bardziej, jeżeli wspólnie przeżyło się niemal trzy i pół dekady. Niestety, na własnej skórze musiał się o tym przekonać Stan Van Gundy. Były szkoleniowiec NBA, w tej chwili pracujący w telewizji jako analityk, blisko rok temu w tragicznych okolicznościach stracił swoją żonę Kim, ale dopiero teraz zdecydował się głośno o tym powiedzieć.
Choć sam nigdy nie grał w koszykówkę na poziomie wyższym niż akademicki, Stan Van Gundy przez lata pracy w NBA wyrobił sobie łatkę jednego z najbardziej uznanych szkoleniowców. Przygodę w najlepszej lidze świata zaczął w 1995, gdy jako asystent dołączył do sztabu Pata Rileya w Miami Heat. Co ciekawe, Stan nie był pierwszym wyborem na tym stanowisku. The Godfather chciał wziąć ze sobą… Jeffa Van Gundy’ego, młodszego brata Stana, z którym współpracował już w New York Knicks, ale ekipa z Wielkiego Jabłka nie wyraziła na to zgody. – Mimo wszystko chciałem mieć u boku choć jednego Van Gundy’ego – podsumował Riley zatrudnienie Stana.
W ekipie z Florydy w tej chwili 64-letni trener spędził łącznie 12 lat, od 2003 roku pracując już na własny rachunek. W późniejszych latach prowadził również Orlando Magic, Detroit Pistons i New Orleans Pelicans, skąd odszedł 16 czerwca 2021 roku. Jego kariera trenerska w NBA zakończyła się na 979 meczach, w których osiągnął bilans 554-425. W 2009 roku Magic pod wodzą Stana dotarli do Finałów NBA, gdzie jednak ulegli Los Angeles Lakers. Do tego dwukrotnie (2005, 2010) był trenerem jednej z drużyn podczas All-Star Game.
Po odejściu z NBA starszy z braci Van Gundy odnalazł się w telewizji jako analityk koszykówki. Również w życiu prywatnym wszystko wydawało się być w porządku. Od 35 lat był żonaty z Kim, z którą miał czwórkę dzieci. No właśnie – był. Niestety, w sierpniu ubiegłego roku jego małżonka zmarła w do niedawna nieznanych okolicznościach. Dopiero w piątek Van Gundy zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy.
– Odebrała sobie życie, Dan. Nie wyobrażam sobie, iż po tym wszystkim kiedykolwiek uda mi się jeszcze dojść do siebie. To było druzgocące – zdradził w rozmowie z Danem Le Batardem, prowadzącym podcastu South Beach Sessions.
– Przez całe swoje dorosłe życie sądziłem, iż mam wszystko pod kontrolą – zmiany pracy, dzieci, wszystko. Trwałem u jej boku, a ona u mojego. Nigdy, przenigdy nie wyobrażałem sobie, iż będę musiał spędzić choćby jeden dzień mojego życia bez Kim – powiedział Van Gundy dodając też, iż u jego żony zdiagnozowano zaburzenia psychiczne.
Para poznała się w 1984 roku. Kim była studentką, a 24-letni wówczas Stan został zatrudniony jako trener koszykówki w Castleton State College w jej rodzinnym stanie Vermont. niedługo stali się nierozłączni i kobieta podążała za swoim wybrankiem od jednego uniwersyteckiego miasteczka do drugiego. Gdy Van Gundy dostał się do NBA, wciąż była przy nim i to się nie zmieniło aż do samego końca.
– Widziałem, iż przeżywa trudny okres, ale czegoś takiego nigdy bym się nie spodziewał. choćby teraz, choć minęło już wiele miesięcy, nie mogę dopuścić do siebie myśli, iż już nigdy jej nie zobaczę. Staram się jakoś trzymać – dodał 64-latek.
Przez ostatnich kilka lat były trener sprawdzał się jako analityk koszykówki pracując chociażby dla TNT. W ostatnim czasie, do spółki z Kevinem Harlanem i Reggie’em Millerem, pracuje przy transmisjach z finałów Konferencji Zachodniej. W międzyczasie ujawnił, iż wprawdzie uczęszcza na terapię, ale jego zdaniem w tym przypadku proces dochodzenia do siebie może potrwać choćby do końca jego życia.
– Bardzo wiele się od niej nauczyłem. Chcę żyć zgodnie z jej wartościami, żeby mogła być ze mnie dumna. Czasem zdarza się, iż od któregoś ze swoich dzieci słyszę, iż „Mama byłaby dumna” i to mnie uszczęśliwia. Moja żona była niesamowitą osobą. To ogromna strata. Nie sądzę, iż kiedykolwiek w pełni przejdę nad tym do porządku dziennego – zakończył Stan Van Gundy.