Scotty Pippen Jr to zdecydowanie jedno z największych odkryć początku trwającego sezonu. Syn legendarnego Scottiego Pippena przekonał do siebie władze Memphis Grizzlies, co zaowocowało zmianą jego dwustronnego kontraktu w standardową, czteroletnią umowę. Póki co trzeba przyznać, iż swoją szansę wykorzystuje. Jego 16 punktów pomogło Miśkom w odniesieniu zwycięstwa nad Milwaukee Bucks, chociaż już po meczu 23-latek pozwolił sobie na kilka gorzkich słów, najpewniej kierowanych w stronę jednego z członków sztabu szkoleniowego rywali.
W nocy z czwartku na piątek polskiego czasu Memphis Grizzlies dołożyli coś od siebie do i tak sporego stosu kłopotów, z jakimi mierzą się ostatnio Milwaukee Bucks. Mimo – skąd my to znamy? – problemów z kontuzjami, podopieczni Taylora Jenkinsa wyraźnie ograli przeciwników 122-99. Tradycyjnie najwięcej pochwał uzyskał po tym meczu Ja Morant, który zapisał na swoje konto triple-double (26 punktów, 10 zbiórek i 14 asyst). Dla podopiecznych Doca Riversa była to już czwarta porażka w tym sezonie.
Viralem stała się już jedna z najbardziej efektownych akcji trwającego sezonu. Próbujący przedostać się pod kosz 25-latek został wyblokowany i wylądował na parkiecie, ale zupełnie się tym nie przejął. Zamiast tego zwyczajnie przechwycił piłkę, uprzedzając przy tym Damiana Lillarda i Bobby’ego Portisa po czym, wciąż siedząc, zamarkował podanie w bok. Gdy już nabrał na to rywali, spokojnie posłał piłkę nad kosz, a niepilnowany Santi Aldama efektownym wsadem wykończył alley-oopa. Czegoś takiego nie widuje się codziennie choćby w NBA.
Morant nie jest jednak jedynym graczem swojej drużyny, który zasłużył na pochwałę. Swoje zrobił także Scotty Pippen Jr, który po otrzymaniu nowej, gwarantowanej umowy spisuje się po prostu wyśmienicie. Przeciwko Kozłom zdobył 16 „oczek”, trafiając 5/8 rzutów z gry, a do tego błyszczał również w defensywie. To w dużej mierze dzięki postawie młodego obrońcy kilka był w stanie pokazać w tym spotkaniu na przykład Lillard. Rozgrywający Bucks szczególnie pod względem strzeleckim zaliczył fatalny wieczór, trafiając z gry tylko raz. Na 12 prób.
Wracając jednak do bohatera meczu, dolał on trochę oliwy do ognia podczas pomeczowego wywiadu. Chociaż oficjalnie żadne nazwisko nie padło, jednak można mieć przekonanie graniczone z pewnością, iż zamiarem 23-latka było wbicie szpilki Darvinowi Hamowi, asystentowi trenera Riversa. Obaj panowie dobrze się znają ze wspólnych czasów w Los Angeles Lakers, ale wygląda na to, iż sam zawodnik nie wspomina tej współpracy zbyt pozytywnie.
– Jeden z tamtych trenerów nie wierzył we mnie, więc zdecydowanie chciałem pokazać, iż potrafię grać w obronie – powiedział Pippen Jr, o czym poinformował na portalu X (dawniej Twitter) Damichael Cole z The Commercial Appeal.
Trudno się dziwić, iż 23-latek ma pretensje do swojego byłego szkoleniowca. adekwatnie nigdy nie dostał od niego prawdziwej szansy. Zanim przeprowadził się do Tennessee, w okresie 2022-23 zaliczył sześć występów w Lakers pod wodzą trenera Hama. Grając tylko po 5,3 minuty na mecz, nie miał wielkich szans na zaprezentowanie tego, co tak naprawdę potrafi.
W Memphis syn Scottiego Pippena zdecydowanie odżył i widać, iż gra w koszykówkę znów zaczyna mu sprawiać przyjemność. Zalążek swoich możliwości pokazywał już w minionych rozgrywkach, zaś w trwającej kampanii tylko potwierdza, iż warto było na niego postawić. Od trenera Jenkinsa dostaje średnio 24,5 minuty na mecz, w międzyczasie zapisując na swoje konto 10,8 punktu, 3 zbiórki, 6,3 asysty oraz 1,3 przechwytu. Trafia 51,1% wszystkich rzutów z gry, w tym 40% z dystansu. Może do słynnego ojca jeszcze mu „trochę” brakuje, ale Junior jest dopiero na początku swojej kariery, więc niewykluczone, iż z czasem mu dorówna. Przynajmniej pod względem osiągnięć indywidualnych.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.